Minęło już niestety sporo czasu, od mojego ostatniego wpisu. Ogrom innych zajęć i obowiązków nie pozwala mi na regularne formułowanie moich myśli, co nie znaczy, że cokolwiek w tej sytuacji bym chciał zmienić. Oprócz codziennych zajęć, mnóstwo czasu włożyłem w nadrobienie zaległości w lekturze, a proza tego właśnie twórcy, którym w ostatnim czasie jestem zafascynowany okazała się tak wciągająca, że każdą wolną chwilę z przyjemnością spędzałem z nosem między stronnicami powieści. Zbrodnia i kara, Bracia Karamazow, Biesy i w końcu Idiota to największe dzieła Fiodora Dostojewskiego, a jednocześnie bardzo grube tomiska, które pomimo dużej objętości pochłania się w mgnieniu oka. Wielokrotnie na pewno będę wracał do różnych postaci przedstawionych w tych powieściach, gdyż właściwie każda z nich jest swoistym studium psychologii i etyki. Poza nielicznymi wyjątkami brakuje tam wyrazistych wzorców i antywzorców, co jest efektem jakże prawdziwej koncepcji nieustannej wewnętrznej walki i złożoności psychiki człowieka.
Dziś napomknę tylko o jednej myśli, która przewija się przez bogactwo jego spuścizny.
Jeżeli Boga nie ma, wszystko jest dozwolone.
Zarówno w świadomości powszechnej, jak i w ustach części domorosłych filozofów, jest ona przypisywana Dostojewskiemu, jako jego własny pogląd. To z jednej strony dostarcza argumentów i wzbogaca autorytet tych, dla których istnienie Boga jest aksjomatem i zarazem jedynym źródłem moralności, oraz jedynym powodem, dla którego pewnych rzeczy robić nie wolno. Z drugiej strony powoduje to, że dla części osób Dostojewski takim poglądem udowadnia swoją niedojrzałość filozoficzną. Moim zdaniem zarówno argumentacja dla pierwszych, jak i pretensje drugich są całkowicie nieuzasadnione i udowadniają jedynie to, że zamiast zagłębić się w lekturę powieści, przeczytali jedynie ich opis z tylnych okładek.
To, że Dostojewski umieszcza w głowie swoich bohaterów pewną ideę, wcale nie oznacza, że jest to idea jego własna i że się z nią zgadza. Aby mieć dyskusję, czy nawet jakąkolwiek dynamikę, jego bohaterowie muszą się różnić pod różnymi względami. Jedni uważają, że Bóg jest bo być musi, inni uważają, że po prostu jest, jeszcze inni, że Go nie ma, a niektórzy powtarzają za Voltaire'm że jeśli Go nie ma, to należy Go wymyślić. Jeśli miałby bohatera, który uważa, że dwa plus dwa, to pięć, a drugiego, który uważa, że dwa plus dwa to trzy, to przecież nie udowadnia, że Dostojewski uważa, że którykolwiek z nich ma rację. Pogląd Dostojewskiego wyraziłby się w przebiegu wydarzeń, gdy obaj zrozumieją, że się mylą. Podobnie jest w przypadku problemu istnienia Boga i jego wpływu na istnienie moralności.
Wystarczy spojrzeć jakie są dalsze losy osób, które formułują powyższą myśl, by zrozumieć ponad wszelką wątpliwość, jakie jest zdanie rosyjskiego pisarza. Raskolnikow (Zbrodnia i kara) wymyślił "wielką" ideę opartą na tym, że skoro Boga nie ma, to człowiek, który wyrasta ponad przeciętność, zwyczajnie ma prawo do zbrodni w imię wyższych celów. Pomimo wielu wątpliwości i niepewności morduje starą lichwiarkę i jej siostrę. Jaki jest efekt? Popada w malignę i traci rozum. Podświadomie wykonuje działania prowadzące do ujawnienia prawdy. Wcale nie przyjmuje istnienia Boga, a mimo wszystko wie, że nie miał prawa zrobić tego, co zrobił. Idąc ulicą, czuje się wyobcowany. Wie, że nie może zwrócić się do nikogo o pomoc, bo wszyscy teraz są mu obcy. Swoim czynem zerwał swoją więź z otaczającymi go ludźmi. Po ratunek idzie do..... Powstrzymam się przed ujawnieniem dalszej treści, by nie psuć lektury tym, którzy planują wziąć Zbrodnię i karę do ręki w najbliższym czasie.
Podobną tezę przyjmował Mikołaj Stawrogin (Biesy), oraz Iwan Karamazow (Bracia Karamazow). Losy obydwu również nie zostawiają cienia wątpliwości, jakie jest zdanie Dostojewskiego na ten temat. Zastrzegam, że nie chodzi mi bynajmniej o to, jakoby Dostojewski miał zaprzeczać istnieniu Boga. Wyraźnie jednak daje do zrozumienia, że nie uważa on, że "jeżeli Boga nie ma, to wszystko jest dozwolone". Póki co, nie będę opisywał szczegółów, ponieważ mam szczerą nadzieję, że ci z Was, którzy nie mieli okazji jeszcze rozkoszować się prozą tego wielkiego pisarza, sięgną po książkę, by w głębi lektury, samemu zastanowić się nad podsuwanymi przez autora problemami i ideami. Naprawdę warto!