czwartek, 29 kwietnia 2010

Życiowy cel

Każdy w życiu ma jakieś swoje cele, do których dąży. Czy są to jakieś marzenia, czy ukryte pragnienia, czy może po prostu zwykłe ludzkie potrzeby. Żyjemy codziennością, realizując codzienne cele, mając jednak na horyzoncie, te niecodzienne, bardziej odległe, do których staramy się zbliżyć. Gdy ktoś pyta nas o życiowy cel, ciężko znaleźć na takie pytanie odpowiedź. Zmieniają się nasze upodobania oraz priorytety. Weryfikujemy drogę, po której idziemy.

Odsuńmy więc rozważania, jaki to mógłby być aktualny cel, o którym wyobrażamy sobie, że do niego właśnie będziemy dążyć przez całe życie. Czy możemy powiedzieć, że on jest najważniejszy? Że on jest życiowy? Jeśli jakiś cel jest najważniejszy, to znaczy, że nie ma od niego niczego ważniejszego. Wobec tego, nie istnieją żadne powody, żeby w konflikcie kierować się czymś innym, niż właśnie perspektywą tego celu. Prowadziłoby to do ciekawych konkluzji.

Załóżmy, że naszym priorytetowym celem jest bezpieczeństwo finansowe na starość. Z tego punktu widzenia, wszelkie zdobywanie środków finansowych jest chwalebne. Nie ma ważniejszych celów, więc za wszelką cenę próbujemy zdobywać dobra. Musielibyśmy odsunąć na bok moralność, a nawet swobodę działania, nieraz decydując się na postępowanie niemoralne i nieprawne, nawet narażając się na pozbawienie wolności. Jeśli jednak perspektywa kary jest dla nas przeszkodą i nie chcemy być pozbawieni wolności, to pozostanie wolnym staje się celem ważniejszym od bezpieczeństwa finansowego.

Załóżmy z kolei, że władza zachowuje się niemoralnie i w zamian za gwarancję wolności, proponuje nam złożenie fałszywego świadectwa przeciw innemu człowiekowi (załóżmy, że mamy pewność, że po tym świadectwie, skazany zostanie na śmierć). Kierując się chęcią bycia wolnym, powinniśmy zdecydowanie zgodzić się na wysuniętą propozycję. Nasz zmysł moralny jednak mówi nam, że tak zrobić nie wolno i przed nasz cel wysuwa się cel inny, żyć zgodnie z zasadami.

Jak widać więc, ponad nasze pragnienia i marzenia, które każdy może mieć inne i niezależne, a których nie można w żaden sposób oceniać i porównywać, unoszą się cele, które wynikają z samej istoty naszego człowieczeństwa i dziedzictwa, które wypracowaliśmy przez tysiąclecia. Wolność staje się ważniejsza niż nasze cele. Jednak nawet przed nieskrępowaną wolność wysuwa się moralność i perspektywa drugiego człowieka, za którego w konkretnych sytuacjach życiowych biorę odpowiedzialność. Jeśli potrafię nad swój wymarzony cel ustawić obowiązek wobec drugiego, to czy nasz cel, faktycznie jest celem najważniejszym?

środa, 28 kwietnia 2010

niedziela, 11 kwietnia 2010

Minuta milczenia

Często oddajemy komuś zmarłemu cześć tak zwaną minutą ciszy. Jednak wczoraj, po raz pierwszy chyba zrozumiałem, czym jest prawdziwa minuta ciszy. Gdy to nie nasza wola powoduje, że milczymy, ale zwyczajny brak słów. Po prostu nie ma słów, którymi można o takiej tragedii rozmawiać. Więc milczymy ... . [']

wtorek, 6 kwietnia 2010

Źródło wolności


Dwie rzeczy napełniają umysł coraz to nowym i wzmagającym się podziwem i czcią, im częściej i trwalej nad nimi się zastanawiamy: niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie. Nie potrzebuję ich szukać ani jedynie domyślać się poza polem mego widzenia jako spowitych w ciemnościach lub poza [granicami poznania]; widzę je przed sobą i wiążę je bezpośrednio ze świadomością mego istnienia.

Słowa te pochodzą z Krytyki Praktycznego Rozumu autorstwa Immanuela Kanta. Prawo moralne jest efektem działania naszego rozumu i rozpoznania tego, co słuszne od tego, co niesłuszne. Znajdujemy się w jakiejś sytuacji i prawo moralne stawia kategoryczny imperatyw dotyczący naszego dalszego działania. W naszym życiu działamy nie tylko na podstawie prawa moralnego, ale również na podstawie innych pryncypiów, takich jak na przykład: własna szczęśliwość.

Niech naszym pryncypium będzie chwalebna skądinąd chęć rozsądnego gospodarowania środkami finansowymi. Z tym pryncypium związane by było zdefiniowanie oczekiwanych różnić w przychodach i rozchodach naszego budżetu. Każdy dodatkowy przychód musi być z tego punktu widzenia bardzo mile widziany. Gdy zatem idzie przed nami inna osoba na ulicy i widzimy jak wypada jej pieniądz z kieszeni, to nasze pryncypium każe nam pieniądz ten zachować dla siebie.

Oczywiście wyczuwamy, że coś tu jest nie tak. Wewnętrzne prawo moralne stawia imperatyw, który ważniejszy jest niż to nasze pryncypium i każe ten pieniądz oddać. Chcemy zatrzymać, ale powinniśmy oddać. Mamy do czynienia ze skłonnością z jednej strony i z obowiązkiem z drugiej. Co wybierzemy? Tu jest nasza decyzja. Wg Kanta to właśnie prawo moralne rodzi w nas wolność w sensie pozytywnym. W odróżnieniu od wolności w sensie negatywnym, która jest wolnością OD ograniczeń, wolność pozytywna jest wolnością DO. Wolnością do decyzji dotyczącej obowiązku.

czwartek, 1 kwietnia 2010

Wielki Czwartek u ojców Dominikanów

Triduum Paschalne rozpoczęte. Wypchana po brzegi Bazylika Trójcy Świętej w Krakowie. Interesujące czytania i fascynujące kazanie o. Adama Szustaka. Trochę własnych przemyśleń. Ale po kolei.

Pierwsze czytanie wyciągnięte z Księgi Wyjścia przytacza słowa Boga skierowane do Mojżesza, nakazujące odpowiednie działania, jakie wykonać muszą Żydzi w Ziemii Egipskiej, aby przechodzący przez Egipt Bóg wiedział, w którym domu zabić wszystko co pierworodne, a w którym nie. Ewangelia wg Św. Jana opisuje scenę, w której Chrystus klęka przed uczniami w czasie ostatniej wieczerzy, by obmyć im nogi, co wzbudza zdecydowany protest Piotra, oraz niemniej zdecydowaną reakcję Jezusa.

Z ust ojca Adama usłyszałem za to interesującą interpretację oraz połączenie tych czytań. Jesteśmy w domu. W domu, w którym tworzymy rodzinę, bezpieczną, ciepłą, poukładaną. Na zewnątrz Egipt, w kŧórym panuje chaos. Człowiek nie ma tam dla nikogo żadnej wartości. Można go zabić, zniewolić, wykorzystać. Cel uświęca środki.

Chrystus również jest w takim domu pośród chaosu. Spożywa właśnie wieczerzę z tymi, których miłuje. I nagle wychodzi z tego domu. Wbrew panującemu prawu. Opuszcza miłe i wygodne miejsce i wbrew panującym obyczajom i oczekiwaniom opuszcza Jerozolimę by iść do ogrodu. Do ogrodu, z którego wyszli pierwsi ludzie, a w którym Bóg cały czas czeka na powrót. Chrystus wraca do ogrodu by odwrócić losy. Pierwsi ludzie powiedzieli Bogu: NIE. Chrystus wraca, by powiedzieć: TAK.

I my również żyjemy w takim domu pośród chaosu. Żyjemy w świecie, w którym nie człowiek jest świętością, ale bezpieczeństwo, zyski, komfort i wiele innych narzuconych wartości. Istnieją pewne obyczaje i oczekiwania, którym próbujemy sprostać. Człowiek staje się narzędziem do realizacji celów, które podobnie jak w Egipcie, uświęcają środki. I na nas również w ogrodzie czeka Bóg. Czy wyłamiemy się i wrócimy do tego ogrodu?

W jaki sposób? Na pewno nie poprzez ucieczkę od cywilizacji i stworzenie własnego kraju czy nawet narodu. Na pewno nie poprzez odizolowanie się od pozostałych. Nie poprzez stworzenie enklawy dobra w świecie zła. Jaka więc droga? Ano pokazał ją sam Chrystus. Trzeba klęknąć przed człowiekiem i to jego postawić jako świętość. To jemu umywać nogi. Rozbudzić w sobie miłość, tak wielką, że będzie uważana za szaleństwo. Miłość bezgraniczną i bezinteresowną. Wyjąć ego z centrum naszego świata, a postawić w nim drugiego człowieka. Czy potrafimy Bogu odpowiedzieć: TAK?

Tyle od ojca Adama. Moje przemyślenie dotyczy jednego konkretnego fragmentu z czytania z Księgi Wyjścia. Bóg przykazał Izraelitom m.in. ubranie się w sandały, wzięcie do ręki kija, oraz spożycie określonych potraw. Jednak przykazał, aby to spożycie było pospieszne, ponieważ jest to pascha na cześć Pana. Dlaczego miałoby być pospieszne? Trudno odpowiedzieć na to pytanie jeśli ten fragment potraktować dosłownie. Ale sprawa staje się banalna, gdy jako pokarm potraktujemy Słowo. Realizować słowo, czynić dobro, kochać. To jest właśnie spożywanie pokarmu, który dał nam Chrystus. Dlaczego pospiesznie? Żeby nie marnować czasu, tylko czynić dobro. Tyle dobra ile zdołamy. Spieszyć z miłością póki mamy czas. Nie odkładać, nie spowalniać, ale spieszyć.