sobota, 31 maja 2008

Mały Książę

Naraz cała Polska zaczęła żyć tragediami rodzinnymi. Rodzice bijący dzieci, katujący je nieraz na śmierć. Dlaczego? Dlaczego mordują osoby, które są kompletnie bezbronne, a które powinni kochać najmocniej? Fakt, że część tych przypadków zdarza się, gdy rodzice są pod wpływem alkoholu jest jeszcze bardziej obciążający. Nie sądzę jednak, że to alkohol jest powodem tych zachowań. Człowiek pod wpływem alkoholu często staje się sobą i potrafi obrócić swoje ukrywane myśli i obsesje w rzeczywistość.

Skąd jednak się biorą te sytuacje? Może rodzic nie potrafi zaakceptować odmienności dziecka. Często chciałby go mieć na własność, żeby zachowywało się tak, jak on tego chce. A przecież każdy człowiek jest inny. Chylę czoła przed rodzicami, którzy potrafią nie tylko uszanować ale i wspierać odmienność dziecka. Jednak chyba nie każdy tak potrafi. Często dziecko podejmuje zachowania, których rodzic nie rozumie. Może pora znów stać się dzieckiem i odkrywać świat na nowo?

Antoine de Saint Exupery w przepięknej noweli pt. Mały Książę, chyba najtrafniej uchwycił umysł dziecka. Często rozumującego inaczej, uczącego się, poznającego. Ale przede wszystkim dobrego. Rodzic musi się pogodzić z faktem, że nie rozumie dziecka i wierzyć, a zarazem pielęgnować to dobro, które tli się w jego sercu. Każde dziecko jest małym bezbronnym człowiekiem. Małym Księciem.

Oczywiście jeśli dziecko robi coś złego należy je napomnieć i wytłumaczyć dlaczego to jest złe. Trzeba również nieustannie dawać świadectwo bo dziecko szybko wchłania wzorce zachowań. Jednak dlaczego uderzenie dziecka ma być skutecznym środkiem? A nawet jeśli jest skutecznym, to czy cel uświęca środki? Czy rodzice naprawdę nie znają innych metod wychowawczych?

Tak jak jestem przeciw prawnym regulacjom wielu spraw, uważam, że powinien istnieć absolutny zakaz podnoszenia ręki na dziecko. Tak jak nie wolno zabić drugiego człowieka, tak samo nie wolno uderzyć małego obywatela. Uważam, że taki zakaz jest jeszcze bardziej uzasadniony, bo dziecko jest o wiele bardziej bezbronne niż dorosły człowiek. Należy uczyć je odpowiedzialności, ale są na to inne sposoby.

Ale sam zakaz nic nie rozwiąże. Myślę, że potrzebna jest szeroka akcja, mająca na celu uświadomienie obecnych i przyszłych rodziców. Rodzic może nie zdawać sobie sprawy z własnych możliwości wychowawczych. Może każdy na maturze powinien udowadniać przystosowanie do życia w rodzinie i gotowość wychowawczą. Dlaczego musimy udowadniać znajomość literatury oraz trygonometrii? Przecież egzamin ma być świadectwem dojrzałości. Czy człowiek może być dojrzały, gdy nie zdaje sobie sprawy z człowieczeństwa tych najmniejszych, najmłodszych, Małych Książąt?

czwartek, 29 maja 2008

Człowiek. A co potem?

Nie ulega wątpliwości, że narzędziem, którym człowiek został stworzony jest ewolucja. Przepotężny mechanizm, który pozwala przeżyć najsilniejszym osobnikom, stwarzając coraz to silniejsze gatunki. Czy powstanie kiedyś gatunek, który spojrzy na człowieka tak, jak człowiek spogląda na małpę? A może powstanie taki gatunek, dla którego człowiek będzie pierwotniakiem?

Ciekawe czy gatunek ten ma szanse powstać przez ewolucję człowieka, czy może z zupełnie innej rodziny. Zastanawia mnie najbardziej, czy nowy gatunek będzie w stanie nadrobić zdobycze cywilizacyjne człowieka? A może będzie w stanie je wykorzystać?

A może gatunek ten nie ma szans przebić się i zdominować świata? Przecież już w czasie epoki lodowcowej człowiek okazał się bardzo oporny na ewolucję. Przykładem może tu być futro, które przyozdobiło w owym czasie wszystkie gatunki zwierząt, a jakimś sposobem człowieka nie ozdobiło. Człowiek posiadał już wtedy umiejętność rozpalania ognia, a także potrafił się ubrać. Zdolności te zneutralizowały przewagę jaką dawało osobnikowi wytworzone przez mutację genotypu futro.

Wydaje się, że jeśli człowieka nie spotka zagłada porównywalna z prawdopodobną katastrofą, jaka spotkała dinozaury, ewolucja nie ma szans. Człowiek w coraz większym stopniu panuje nad klęskami żywiołowymi, więc nawet to zagrożenie wydaje się abstrakcyjne. Przecież na wieść o zbliżającym się meteorycie, naukowcy niezwłocznie rozpoczęli prace nad sposobem uniknięcia katastrofy.

Czy ewolucja stworzyła supergatunek? Chyba jeszcze nie. Na przeciw człowiekowi staje cecha, dzięki której on sam osiągnął taki stopień rozwoju cywilizacyjnego. Chęć dominacji. Człowiek, poprzez własną zachłanność, może spowodować własne zniszczenie. Broń nuklearna, która może obronić nas przed katastrofą, jak na ironię, stanowi również podstawowe zagrożenie dla ludzkiej egzystencji. A nie sądzę, że jest to szczyt osiągnięć naukowych człowieka. Im więcej dobrego można zrobić dzięki nowym zdobyczom technicznym, tym większe niebezpieczeństwo samounicestwienia.

Na koniec przytoczę słowa piosenki Rogera Watersa pt. Too Much Rope:

You don't have to be a Jew
To disapprove of murder
Tears burn my eyes
Moslem or Christian, Mullah or Pope
Preacher or poet, who was it wrote
Give any one species too much rope
And they'll fuck it up

Czy słowa te okażą się prorocze? Żywię nadzieję, że nie. Jednak warto wziąć je sobie do serca, bo niebezpieczeństwo jest większe niż się wydaje. Kto wie, czy nieświadomość nie jest największym problemem?

Trudne zadanie

Jezus mówi do uczniów:

"Przykazanie nowe daję Wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak, jak Ja Was umiłowałem."

To zdanie jest chyba kwintesencją nauki Chrystusa. Miłować, implikuje przebaczać, więc chrześcijanin jest zobowiązany do przebaczania. W modlitwie "Ojcze Nasz", mówimy zresztą: "Jako i my odpuszczamy naszym winowajcom." Jest to chyba jedno z najtrudniejszych zadań stojących przed człowiekiem.

Dziś jednak chciałbym stanąć po drugiej stronie. Po stronie osoby, która wyrządziła komuś jakieś zło. Najczęściej w takiej sytuacji odzywa się sumienie. Idealnie by było posłuchać go oczywiście zanim źle postąpimy, ale niestety pokusa często bywa zbyt silna. Co wtedy? W jaki sposób zmazać tę plamę? Czy jest to możliwe?

I w tym miejscu, napotykam wielki problem. Dlaczego Katechizm każe człowiekowi spowiadać się przed kapłanem? Skąd kapłan ma prawo wybaczania grzechów, które nie są popełnione przeciwko niemu? Przecież najprostsze i najsprawiedliwsze jest zwrócenie się o przebaczenie do osoby pokrzywdzonej. W czyim imieniu kapłan wybacza człowiekowi? W imieniu Boga? Czy Bóg wybacza zło, którego nie wybacza pokrzywdzony? Możliwe, ale czy Bóg naprawdę daje kapłanowi prawo do robienia tego w Jego imieniu?

Jezus mówi:

"Komu grzechy odpuścicie, są im odpuszczone, a komu zatrzymacie, są im zatrzymane."

Czy te słowa można interpretować, jako słowa do przyszłych kapłanów? A może Jezus mówi do wszystkich ludzi? Wydaje mi się, że Jezus (mocą Krzyża) daje każdemu człowiekowi nie tylko prawo ale i zadanie wybaczenia wyrządzonego mu zła. Trudne zadanie, ale tylko dzięki wypełnieniu go w przestrzeni własnej wolności, człowiek ma prawo prosić o przebaczenie Boga oraz innych ludzi.

Możliwe, że sam akt spowiedzi został wprowadzony, ze względu na rosnącą przypadkowość ludzi, którym wyrządzamy zło, a poprzez to trudność w zidentyfikowaniu ofiary. A może poprostu jest to pozostałość po Średniowieczu, w którym hierarchia kościelna nie mogła sobie wyobrazić duszpasterstwa, bez ciągłego kontrolowania wiernych. Może istnieje również inny powód, o którym nie mamy pojęcia. Jednak czy ten akt, nie spłyca jakże tajemniczego i mistycznego sakramentu pojednania? Pojednania, które odbudowuje więź międzyludzką, umożliwiającą wiernym tworzenie prawdziwego apostolskiego Kościoła?

poniedziałek, 5 maja 2008

Osobliwy Cmentarz

W miasteczku Baligród, w centrum Bieszczad, na wzgórzu, nieopodal rynku znalazłem jedno z najbardziej magicznych miejsc jakie widziałem. Cmentarz, ale jakże inny od cmentarzy, które podziwiamy na codzień.


Kilkanaście podniszczonych kamiennych tablic. Jedne stoją, inne na wpół leżą. Brak ogrodzenia, mnóstwo zieleni. Wszystko wygląda jak zapomniane miejsce. Zapomniane przez ludzi ale nie przez naturę. Przepiękne drzewa z białymi kwiatami oplatające całość atmosfery, rekompensują z nawiązką, zapomnienie przez człowieka. Stając w środku tego miejsca, chce się poprostu milczeć. Milczeć i popadać w zachwyt.

Każdemu, kto zawita w Bieszczadach, serdecznie polecam.