piątek, 18 września 2009

Słuszna sprawa?

W demokratycznym kraju, aparat państwowy otrzymuje mandat społeczeństwa do sprawowania władzy. Innymi słowy, obywatel dzięki możliwości wolnego wyboru, wybiera ludzi, którzy ustalają granicę tej wolności. W imię czego? Wygody? Dobrobytu? Bezpieczeństwa? Oczywiście władza nie może posunąć się do odebrania wolności ludzi, ponieważ mandat ma jedynie na mocy tej wolności.

Demokratycznie wybrana władza w imię celu, do jakiego została powołana, posuwa się do rozmaitych czynów, z których niektórzy się cieszą, a niektórzy płaczą. Jednak nie wolno zapominać, że jaki cel by nie był, to nie uświęca on w żaden sposób środków wykorzystanych do jego realizacji.

Ciekawy dialog usłyszałem w drugim odcinku serialu Jana Łomnickiego pt. Dom. Mieszkańcy jednej z kamienic wracają po wojnie do zrujnowanej Warszawy. Odbudowują swoje życie wraz z krajobrazem. Szerzy się złodziejstwo, paserstwo i spekulacje. Władza ludowa w imię walki, zagania do robót osoby o to podejrzane. Tak się właśnie stało z jedną z bohaterek. Gdy została już uniewinniona, między nią, a głównym bohaterem (który udowodnił jej niewinność) dochodzi do rozmowy:

- Siedziałam za Niemców i wyszłam psychicznie mocniejsza, a teraz ... . Jak człowiek mało o sobie wie. Nigdy nikomu nie życzyłam źle ... a tam chciałam, żeby tych wszystkich z karabinami zasypał gruz ... i nas razem z nimi.
- Oni muszą ukrócić złodziejstwo, paserstwo. Tylko czasami tak się zdarza, że niewinni wpadają.
- Dla pana to jest może normalne. Wiem, że tak powinno być, ale nie mogę się z tym pogodzić. Jeżeli jakaś sprawa ma wyrządzić krzywdę choćby jednemu człowiekowi, to ta sprawa traci na słuszności.

Myślę, że warto się nad tym zastanowić nie tylko w kontekście tamtego okresu. Również przy podejmowaniu codziennych naszych decyzji i decyzji naszych reprezentantów warto pamiętać, że
żadna walka z patologiami nie może być pretekstem do odbierania wolności niewinnych ludzi, które zawsze jest gwałtem na człowieku. Niezależnie od skali. Nieważne, czy odbierze się wolność całemu narodowi, czy tylko jednemu niewinnemu człowiekowi. Żadna sprawa, pod pretekstem której dokonuje się takich rzeczy nie może być uznana za słuszną!

poniedziałek, 14 września 2009

Wędrówka

Stary testament pełny jest opisów rozmaitych wędrówek. Raz Abraham idący do Ziemii Obiecanej, raz Mojżesz wychodzący z Egiptu, oraz wiele innych przykładów. Myślę, że nieprzypadkowo biblia opisuje wędrówkę. Można te wędrówki potraktować dosłownie, jako opisujące historie wybranego narodu. Historia przymierza, zwątpienia, zdrady i wybaczenia. Wzlotów człowieka, jak i jego upadków. Bezkresu pustyni i znaków od Boga.

Ale może gdzieś pod dosłowną interpretacją, kryje się coś głębszego? Chrystus przyszedł powiedzieć nam, że każdy człowiek należy do narodu wybranego. Może więc historia tego narodu jest historią każdego z nas. Każdy od chwili narodzin idzie przez życie. Podąża przez wielką nieogarnioną pustynię czasu i przestrzeni. Poszukuje sensu własnej egzystencji. Zostawia za sobą ślady i próbuje odczytywać ślady pozostawione przez przodków.

Jest jednak też drugi kierunek wędrówki. Zanurzony w rzeczywistości człowiek, dzień za dniem spędza na tych samych zajęciach. Zamiast wędrować do przodu, wędruje w koło. Zagubiony w świecie usystematyzowanych oczekiwań i utartych przyzwyczajeń człowiek może zapomnieć o sensie własnej egzystencji. Zbliżając się do śmierci odkryje, że nie ruszył się ani o krok od chwili wejścia w tę pętlę.

Może aby się zupełnie nie zapętlić, warto na chwilę się zatrzymać i pomyśleć. Pomyśleć jak wykonywać te cykle wędrówki w taki sposób, aby jednocześnie poruszać się do przodu. Może ponad bieżące cele i obowiązki warto postawić konkretne spotkania z drugim człowiekiem i odczytać w nich znak od Boga. Tak aby wędrówka jaką przemierzamy, była wędrówką w określonym kierunku.

piątek, 11 września 2009

Snowy White - Midnight Blues

Zachęcam do posłuchania pięknego blues'a. Mało kto zna ten kawałek, a szkoda. Cała twórczość tego gitarzysty pozostaje w cieniu, choć zupełnie nie rozumiem dlaczego.



Miłego słuchania!

wtorek, 8 września 2009

Niejasność spekulacji

Dyskusją akademicką jest rozważanie, na podstawie czego, można oceniać człowieka. Czy ważna jest intencja, czy efekt działania? Ciekawą myśl przedstawia Georg Wilhelm Friedrich Hegel w Fenomenologii Ducha. Otóż spotkawszy człowieka, jedynym, co możemy o nim powiedzieć, są nasze wrażenia. To kim on jest, czyli kantowski homo noumenon, może być kimś zupełnie innym, niż ten, jakim nam się ukazuje (homo phenoumenon). Jakakolwiek ocena jest czystą spekulacją i nie może mieć waloru obiektywności.

Hegel zauważa, że człowiek odsłania nam prawdę o swojej istocie poprzez własny czyn. Czyn możemy zanalizować dzięki efektowi działania osoby. Efekt, nadaje obiektywność naszej ocenie. Człowiek staje się tym, co czyni. Próbując analizować intencję tego czynu, cofamy się od odsłoniętej prawdy do etapu ponownych spekulacji i ponownie tracimy obiektywność.

Dalej filozof przywołuje hipotetyczną sytuację. Człowiek uprzedzony do drugiego, doświadczając od niego dobra, mógłby powiedzieć: "wiem, że uczyniłeś mi dobro, ale po twojej twarzy widzę, że jesteś złym człowiekiem i nie mogłeś mieć dobrych intencji, więc Twój czyn nie jest dobry". Jedyną odpowiedzią jaką może otrzymać za taką analizę jest według Hegla wymierzony policzek. Bynajmniej nie chodzi o urażoną dumę, ani o odpowiedź na niewdzięczność. Uderzenie w twarz, pokazuje jak niewiele znaczą rysy twarzy, z których rzekomo druga osoba wyciągnęła takie wnioski.

Trudno nie zgodzić się z Heglem w tym względzie. Jeśli chcemy obiektywnie ocenić czyjeś działanie, musimy opierać naszą ocenę na obiektywnych aspektach, a więc na efektach. Nie oznacza to jednak, że intencja nie jest ważna. Intencja ważna jest z punktu widzenia osoby czyniącej dobro, a nie z punktu widzenia osoby oceniającej. Ale osobie doświadczającej i oceniającej pozostają jedynie efekty. Inaczej cofamy się w niejasności spekulacji dewaluując czyn jako odsłonę tajemnicy, jaką jest istota człowieka.

poniedziałek, 7 września 2009

Wolny człowiek

W czasie właśnie zakończonego urlopu miałem okazję odwiedzić grób jednego z pisarzy, którzy na moje życie i przemyślenia wywarli największy wpływ. Mam na myśli Nikosa Kazantzakisa. Wzniesienie w centrum Iraklionu i coś na kształt ogrodu.


Na środku nagrobek z surowym krzyżem.


Miejsce magiczne. Z tyłu wyryty napis w języku greckim.


Po polsku oznacza:

Nie oczekuję niczego.
Nie obawiam się niczego.
Jestem wolny.

Arogancka prowokacja? A może świadectwo wiary? Myślę, że Jego dzieła nie pozostawiają wątpliwości. Czytając Ostatnie Kuszenie Chrystusa, albo Chrystus ukrzyżowany po raz wtóry, zaczyna rozumieć się na czym polega wiara w Chrystusa. Nikos Kazantzakis, jako jeden z nielicznych rozumiał. Każdemu życzę znaleźć się choć przez chwilę w tym miejscu.