wtorek, 23 marca 2010

Dobro dla dobra

Niedawno pisałem, że dobro tak naprawdę powinno być czynione nie dla nagrody, sławy czy wdzięczności, ale bezinteresownie. Dla samego dobra. Oto, co na ten temat znalazłem u Marka Aureliusza.

Jeśliś zrobił coś dobrego, a inny tego dobrodziejstwa doświadczył, po cóż - jak głupiec - szukasz poza tym jeszcze czegoś trzeciego, a to albo sławy dobroczyńcy, albo wzajemności?

Jest to myśl nr 75 w księdze siódmej Rozmyślań. Nawet wielki cesarz wielkiego mocarstwa rozumiał, że dobra nie czyni się dla nagród, ale dla samego dobra.

niedziela, 21 marca 2010

Cel?

Korzystając z chwili urlopu, czytam sobie Rozmyślania, Marka Aureliusza. Wiele jest ciekawych przemyśleń do jakich dotarł ten cesarz filozof. W drugiej księdze napotkałem na przykład taką myśl:

Czemu cię zajmuje to, co się dzieje poza tobą? Zapewnij sobie chwilę wolną do uczenia się czegoś dobrego i przestań błądzić w koło. Innego też rodzaju błądzenia należy unikać. Albowiem i ci są szaleni, którzy życie strawili w pracy, jeżeli nie mają celu, ku któremu kierują popędy wszelkie i w ogóle swoje myśli.

Uderza druga osoba, w której wypowiada się autor. Zaniepokojonych jednak spieszę uspokoić, że Rozmyślania kieruje on do siebie samego. Forma autorefleksji. Oj gdyby większa liczba rządzących największymi imperiami była przy okazji filozofami, którzy nie wahają się krytycznie spojrzeć na własne życie.

Wracając jednak do myśli, to czy czasem nie brakuje nam takiego celu, ku któremu powinniśmy kierować nasze popędy i myśli?

sobota, 20 marca 2010

Wehikuł czasu

Gdybyście mieli wehikuł czasu i moglibyście przenieść się w dowolny okres waszego życia, żeby przeżyć coś jeszcze raz, to jaki okres wybralibyście? Powrót do przeszłości, by naprawić popełnione błędy lub lepiej wykorzystać pojawiające się możliwości? A może ucieczkę w przyszłość, czy to z ciekawości, czy z nadzieją na lepsze dni, niż dotychczasowe?

O przyszłości trudno dyskutować, ale co dałby powrót w przeszłość? Jeśli przenieślibyśmy się do ówczesnego stanu świadomości, to pewnie popełnialibyśmy te same błędy i podejmowali te same decyzje. Jeśli przenieślibyśmy się z naszym bagażem, to prędko okazałoby się, że rzeczywistość w przeszłości wcale nie była tak kolorowa jak nam się teraz wydaje. Może lepiej zachować w pamięci obraz tamtych lat w tych kolorach, w których go pamiętamy?

Do której chwili by ja chciał się przenieść? Godzina 8:40 dnia 20 III 2010, pociąg relacji Kraków Główny - Gdynia Główna. W przyszłości o jakieś osiem godzin oddalona perspektywa urlopu nad morzem. Na przeciwko uśmiechnięta twarz mojej małżonki, pogrążonej we śnie lub w medytacji. Jednym zdaniem - wybieram: tu i teraz. Tak jak jest. Wybieram te problemy, które mam i na które jestem gotów.

Życie to TAO. Swobodny bieg rzeki, która rośnie z każdym kolejnym dopływem jaki spotyka. Rzeka w połowie biegu, nie zmieści się w korycie u swego źródła. Rzeka u źródła nie mogłaby pokonać z kolei przeszkód jakie spotyka na dalszym etapie. Zamiast cofać się lub wybiegać w przyszłość lepiej przyswoić sobie słowa poety i myśliciela rzymskiego - Horacego:

Chwytaj dzień, bo przecież nikt się nie dowie, jaką nam przyszłość zgotują bogowie...

Carpe Diem.

poniedziałek, 15 marca 2010

Kochający brat

Przypowieść o synu marnotrawnym z Ewangelii Łukasza znamy bardzo dobrze. Miałem wrażenie, że została ona już roztrząśnięta i analizowana we wszystkich możliwych kierunkach. Wysunałbym tezę, że nie da się z niej "wycisnąć" ani kropli więcej. Tymczasem wczoraj podczas "dwunastkowej" homilii o. Kłoczowskiego po raz kolejny okazało się, że jestem w błędzie. Oto początek czytania.

W owym czasie zbliżali się do Jezusa wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie. Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi. Opowiedział im wtedy następującą przypowieść: Pewien człowiek miał dwóch synów. (...)

Dalej jest już dobrze wszystkim znana historia o synu, który znudziwszy się życiem przy ojcu żąda połowy majątku, a rozpuściwszy wszystko, doświadczając prawdziwej biedy i głodu przypomniał sobie o kochającym rodzicu i zdecydował się na powrót. Ojciec przywitał go z radością i wydał ucztę na jego cześć, a surowy wierny brat nie mógł pogodzić się z takim obrotem spraw.

Dominikanin zauważył problem, który nigdy nie wpadł mi do głowy. Marnując jakiś talent, zawsze mogę wrócić do siebie i do swojej kochającej rodziny. Co jednak mają począć osoby, które nie doświadczyły miłości? Które mają jedynie takiego "surowego" brata, który chętnie oceni ich działania, ale nie wyciągnie przyjaznego ramienia. Do kogo taka osoba ma wracać?

W opowieści tej jednak dostrzec można drugiego brata, który nie jest bohaterem historii, ale jej narratorem. Brata, który opowiada nam historię o kochającym ojcu i do niego nas poprowadzi. Brata, który mówi nam "Pójdź za mną". Który zamiast nas karcić za zło, którego się dopuszczamy wyciągnie do nas rękę i podniesie.

niedziela, 14 marca 2010

Siła, czy wolność?

Różni ludzie różnym wartościom przypisują różne priorytety. Dla jednego najważniejszy jest spokój. Dla innego stabilizacja finansowa. Dla kogoś przywileje socjalne, a dla kogoś bezpieczeństwo. W oparciu o różne wartości budujemy różne etyki, a w punktach przecięcia tych etyk powstają konflikty międzyludzkie. Konieczne jest uwspólnianie zasad, aby wyznaczyć ścieżki wychodzenia z takich konfliktów. Jednak jak pogodzić różne systemy, które opierają się na różnych wartościach?

Zanim spróbujemy zmierzyć się z tym problemem, warto zastanowić się, jaką mocą możemy narzucić jakąkolwiek wartość drugiemu człowiekowi? Można założyć, zgodnie z Kantem, że człowiek posiada tyle ziemi, ile jest w stanie obronić. Wtedy kryterium siły stanie się decydujące i każdy, kto tylko będzie miał siłę wystarczającą do zapanowania nad innymi, będzie mógł narzucić komuś innemu zasady, jakie mają obowiązywać w danym obszarze. Koniec końca, taka etyka jest niestabilna jak układ sił, a przeciętny człowiek skazany jest na podporządkowanie się mocarzowi.

Odrzucając siłę jako źródło moralności, musimy zrezygnować z możliwości narzucenia zasad odgórnie. Musimy człowiekowi pozwolić żyć według własnych zasad, tak długo jak on pozwala żyć według własnych zasad pozostałym ludziom. Innymi słowy, każdy musi mieć prawo wyboru swojego sposobu życia i wartości, które wyznaje. Tym samym, przed wszystkie inne wartości wysuwają się dwie - wolność i równość. To one stanowią gwarancję możliwości życia według własnego upodobania i własnych zasad. Jedyną zasadą ograniczającą tę wolność, jest zasada równości, a więc prawa do równej wolności drugiego człowieka.

Która z tych opcji jest lepsza? Prawo siły, czy prawo wolności?

czwartek, 4 marca 2010

W którą stronę pójdziemy?

Jestem w szoku. Zanim napiszę, o co mi dokładnie chodzi, muszę zaznaczyć, że jestem śmiertelnym wrogiem palenia papierosów. Sam nigdy tego w ustach nie miałem i nie potrafię znieść, jak ktoś dmucha mi dymem w twarz. Uważam, że papierosy to jest jeden z największych syfów, jakie człowiek wytworzył. Tyle gwoli wprowadzenia.

A teraz do rzeczy. Czy można komuś, kto stworzył i prowadzi knajpkę, zabronić pozwolenia palaczom na zaspokajanie w niej swoich nałogów? Co ma sejm do tego? Dlaczego prawo ingeruje w prywatną przestrzeń człowieka? Przecież knajpka to nie jest miejsce należące do państwa ale do prywatnego właściciela. Dziś przeżyłem szok, bo właśnie sejm tego zabronił. Sejm wszedł w kompetencje człowieka do dysponowania swoją wyłączną własnością.

Ochrona zdrowia klientów? A czy ktoś zmusza do wchodzenia do knajpki dla palących? Nie chcesz? Nie wchodzisz. Tymczasem łatwiej ograniczyć komuś prawo do wolności dysponowania własnym majątkiem. Tylko na ile to jest moralne? Czy prawo, które stoi w sprzeczności z moralnością, może zasługiwać na jakikolwiek szacunek? Oj stoi demokracja na granicy upadku. Dopóki demokracja nie zrozumie, że NIE WOLNO JEJ w imię większości ograniczać praw moralnych mniejszości, to nie powstanie trwały i stabilny system prawny. System ten, będzie się zmieniał wraz z upodobaniami większości. A szacunek do jednostki nie będzie miał żadnego znaczenia.

Jeszcze krok, a decyzją większości sejm zabroni ludziom palić papierosy w swoim domu. I wolność pozostanie już tylko wolą większości a nie wolnością osobistą człowieka. Czy w takim kierunku mamy iść?