czwartek, 29 listopada 2007

Spotkaj Enta

Czwarty już raz czytam powieść J.R.R. Tolkien'a pt. Władca Pierścieni. Jeśli ktoś jeszcze nie czytał to zachęcam. Powieść kryje bardzo dużo wątków do rozmaitych, w tym filozoficznych przemyśleń. Jeśli ktoś czytał i ich nie dostrzegł, polecam przeczytać jeszcze raz.

Chciałem odnieść się do jednego bardzo osobliwego fragmentu. Akcja dzieje się, gdy król Rohanu, Theoden, wraz z czarodziejem Gandalfem, przybyli do Isengardu (siedziby złego Sarumana), po zwycięskiej bitwie w Helmowym Jarze. Na miejscu zastali, ku zdziwieniu Theodena, uwięzionego w wieży Sarumana i twierdzę zdobytą przez nieoczekiwanych sojuszników. Sojusznikami tymi okazali się Entowie - legendarne istoty stworzone by strzec drzew i lasów.

Jeszcze w drodze do Isengardu, Theoden dopytywał Gandalfa o tajemniczych sojuszników, a gdy dowiedział się kim oni są wypowiedział następujące słowa:

Entowie! Poprzez mroki legendy zaczyna mi świtać wyjaśnienie zagadki tych drzew. Dziwnych czasów dożyłem. Przez długie lata hodowaliśmy zwierzęta, uprawiali pola, budowali domy, wyrabiali narzędzia, a gdy trzeba było pomóc Gondorowi w jego wojnach, siadaliśmy na koń. I to wydawało nam się życiem ludzi, drogą tego świata. Niewiele troszczyliśmy się o wszystko, co działo się poza granicami naszego kraju. Mówiły o tych sprawach nasze pieśni, lecz my zapominaliśmy o nich, a jeżeli uczyliśmy ich nasze dzieci, robiliśmy to po prostu tak, ze zwyczaju. A dziś pieśni zjawiły się żywe wśród nas, przyszły ze swojej tajemniczej krainy i w widomej postaci chodzą w biały dzień po ziemi. (przekład Marii Skibniewskiej)

Czy nasze życie nieraz nie przypomina życia ludzi Rohanu? Zajmujemy się naszymi sprawami. Często postępujemy bezinteresownie i szlachetnie, jak ludzie Theodena, pędzący na pomoc Gondorowi. Jednak czy w tej całej codzienności nie umyka nam coś większego i wspanialszego? Coś o czym "mówimy naszym dzieciom, ale tylko ze zwyczaju"? Może to coś większego "zjawi się żywe wśród nas, przyjdzie ze swojej tajemniczej krainy i w widomej postaci będzie chodzić w biały dzień po ziemi". A może już to robi.

Każdemu życzę, aby na swojej życiowej ścieżce spotkał Enta.

środa, 28 listopada 2007

Ład stworzenia, bezład stworzenia

Z zainteresowaniem zauważam, że ludzie prezentują diametralnie różne poglądy na temat organizacji świata.

Znaczna część ludzi, którą zgodnie z Leszkiem Kołakowskim nazwę "deterministami", uważa, że w świecie wszystko już jest zaplanowane. Gdy spojrzeć na tę grupę ludzi, okazuje się, że są różne motywy takiego myślenia. Niektórzy uważają, że Bóg stworzył świat i teraz kieruje naszymi losami. Inni idąc naukowym tokiem myślenia, choć niewykluczającym poprzedniej tezy, uważają, że w świecie działają pewne siły fizyczne i to one determinują ruch wszelkich cząsteczek i atomów, a nawet ich elementów składowych. W wyniku tego ruchu powstają nasze myśli, uczucia i impulsy. Idąc dalej tym tokiem rozumowania dochodzimy do wniosku, że gdyby wziąć wszystkie elementy układanki zwanej "stworzeniem" i zdefiniować ich wzajemne oddziaływanie na siebie, możnaby napisać "wzór na świat". Ciekawych refleksji dostarcza próba zastanowienia się, co by było, gdyby ktoś poznał ten wzór i potrafił przewidzieć dzięki niemu pewien stan rzeczy. Czy miałby szanse samemu zmienić wyliczony stan? Warto się nad tym zastanowić.

Również pokaźna część ludzi uważa, że światem rządzą chaos i zbiegi okoliczności. Z chaosu powstał wszechświat i z chaosu powstały gwiazdy. Z gwiezdnego chaosu powstały planety, a z planetarnego powstało życie. Przypadek zdefiniował ewolucję i doprowadził człowieka do obecnego stanu cywilizacyjnego i przypadek zdeterminował (choć to słowo w tym kontekście niedobrze wygląda), że człowiek uważa, że to wszystko dzieło przypadku.

Jednak co znajduje się pomiędzy tymi dwoma, jakże wyrazistymi skrajnościami? Otóż między nimi znajduje się olbrzymia przestrzeń. Przestrzeń wolności. Wolności, która pozwala człowiekowi decydować o swoim losie i o losie innych. Wolności, która nadaje bytowi człowieka wymiar zadaniowy. Wolność bowiem, nie jest wolnością OD. Nie jest wolnością od życia, od śmierci. Nie jest też wolnością od przyzwyczajeń i przekonań, które niczym kamienne tablice, tkwią w każdym z nas. Wolność jest wolnością DO. Jest wolnością do życia i do śmierci. Jest wolnością do przyzwyczajeń i przekonań. Jest również wolnością do wykonywania niezliczonej ilości zadań jaką stawia przed nami życie i stworzenie. Czy nie wolność właśnie napędza cały świat? Czy nie czyni sporu o chaos i determinizm sporem bezzasadnym? Znajdź w sobie i dookoła siebie przestrzeń wolności, a zrozumiesz organizację świata.

wtorek, 27 listopada 2007

Jestem, więc myślę

Czołową myślą Kartezjusza było: "Cogito ergo sum", czyli "Myślę, więc jestem". Muszę się przyznać, że nigdy nie przyszło mi do głowy analizować tego zdania. Może powodem tego jest jego długość. Umysł ludzki w przypadku długich zdań nastawia się na analizę, a w przypadku krótkich chyba na chłonięcie.

Niedawno miałem okazję czytać książkę dominikanina O. Tadeusza Bartosia pod tytułem "Pejzaż metafizyczny". W pierwszej chwili miałem mieszane uczucia, gdy autor zaprzeczył temu, jakże często uznawanemu za aksjomat, zdaniu. Był to impuls do własnych przemyśleń na ten temat. Czy istnienie człowieka, wynika z jego myślenia. Oczywiście, dzięki myśleniu nasza cywilizacja osiągnęła obecny poziom. Możliwe, również, że dzięki niemu nasz gatunek utrzymał się przy życiu. Jednak czy naprawdę jest to warunek wystarczający, a nawet czy jest to warunek konieczny? Niewykluczone, że tak.

Ja jednak chciałbym postawić inną tezę - "Jestem, więc myślę". Nie chciałbym jednak traktować tego jak prostą implikację, a jako zadanie, obowiązek. Istnienie zobowiązuje nas do myślenia. Myślenia, nie tylko o naszych bieżących sprawach, które skądinąd są niezwykle istotne. Warto czasem zatrzymać się w tym codziennym biegu i pomyśleć o życiu, o kierunku w jakim ono zmierza i o kierunku w jakim powinno ono zmierzać. Warto zatrzymać się aby zweryfikować drogę, którą podążamy. Czy mamy odwagę to zrobić? Czy nie boimy się, że nasza droga zboczyła ze szlaku na tyle daleko, że nawet bardzo głośne "hop hop" nie pomoże nam wrócić na właściwą drogę?

Niezależnie od odpowiedzi na te pytania, chciałem gorąco zachęcić do takich przemyśleń. Nie tylko dlatego, że dzięki temu można rozpocząć, nieraz długą i trudną, wędrówkę do drogi, którą się chce podążać. Myśl, również dlatego, że jesteś!