piątek, 29 sierpnia 2008

Jezus a Prawo

Wróćmy do rozważania tekstu Kazania na Górze. Oto, co Jezus mówi w kolejnym fragmencie:
Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. Zaprawdę bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni. Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejszych, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w królestwie niebieskim. Bo powiadam wam: Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego.
W słowach tych Jezus opowiada się za przestrzeganiem Prawa. Jak zinterpretować więc jego czyny? Dlaczego uzdrawia ludzi w Szabat? Dlaczego wygania handlarzy ze świątynii? Dlaczego ratuje Magdalenę, która zgodnie z Prawem powinna być ukamienowana.

Zwróćmy uwagę na słowo: "wypełnić". Czy chodzi o postępowanie zgodne z Prawem? A może chodzi o to, że Prawo samo w sobie jest puste. Jezus w Kazaniu na Górze próbuje wypełnić tę pustkę. Stawia miłość bliźniego w centrum Prawa. Potwierdza to odpowiedź, jakiej udziela Jezus faryzeuszowi na pytanie: Które z przykazań jest najważniejsze? Jezus bez zawahania odpowiada, że przykazanie miłości. Jest to Prawo, któremu wszystkie inne przykazania są podporządkowane.

A jak wygląda codzienne życie Kościoła? Czy Prawo, które stosujemy, przestrzegając świąt i postów, nie jest pustą oprawą? Pozwólmy Chrystusowi wypełnić to Prawo tak, aby było dla nas źródłem mądrości i drogowskazem przez życie. Pamiętajmy, że to Jezus jest drogą, prawdą i życiem.

wtorek, 26 sierpnia 2008

Jako i my odpuszczamy!

Siedział jak na rozżarzonych węglach. Chciał przemówić, ale był nieśmiały.
- Mów, Natanielu - powiedział Mistrz. - Otwórz swe serce i ulżyj sobie.
- Rabbi, chcę abyś wiedział, że zawsze byłem biedny. Żyłem i jadłem z dnia na dzień i nigdy nie miałem czasu studiować Prawa. Jestem ślepy, Rabbi. Przebacz mi... Chcę, abyś o tym wiedział. Powiedziałem, co miałem do powiedzenia i czuję się lepiej.
Jezus pieszczotliwie dotknął szerokich ramion dopiero co oświeconego mężczyzny.
- Nie wzdychaj, Natanielu - rzekł, śmiejąc się. - Dwie ścieżki wiodą do Boga: jedna z nich prowadzi poprzez rozum, druga przez serce. Posłuchaj tej historii:

"Biedak, bogacz i rozpustnik umarli tego samego dnia i w tej samej godzinie pojawili się na sądzie bożym. Żaden z nich nigdy nie studiował Prawa. Bóg zmarszczył brwi i spytał biedaka:
- Dlaczego nie studiowałeś Prawa?
- Panie - odparł biedak. - Byłem ubogi i głodny. Harowałem dzień i noc, aby wyżywić moją żonę i dzieci. Nie miałem czasu.
- Czy byłeś biedniejszy niż mój sługa Hillel? - zapytał rozgniewany Bóg. - On nie miał pieniędzy, aby zapłacić za wejście do synagogi, więc wszedł na dach i słuchał przez okienko, jak objaśniano Prawo. Zaczął padać śnieg, ale on był tak pochłonięty słuchaniem, że nie zauważył tego. Kiedy rabin wszedł rano do synagogi, zobaczył, że jest w niej ciemno. Spojrzał na okienko w dachu i odkrył, że jest przysłonięte ciałem człowieka. Wszedł na dach, usunął śnieg i wyciągnął Hillela. Wziął go na ręce, zniósł na dół i rozpalił ogień. Położył zmarznięte ciało przy ogniu i przywrócił je do życia. Potem pozwolił Hillelowi przychodzić codziennie do synagogi za darmo. Hillel został słynnym rabinem, o którym słyszał cały świat. I co na to powiesz?
- Nic, mój Panie - szepnął biedak i zaczął płakać.
Bóg zwrócił się do bogacza:
- A ty, dlaczego ty nie studiowałeś za życia Prawa?
- Byłem zbyt bogaty. Miałem wiele sadów, wielu niewolników, wiele trosk. Jak mogłem znaleźć czas na Prawo?
- Czy byłeś bogatszy - powiedział z przekąsem Bóg - niż syn Harsoma, Eleazar, który odziedziczył tysiąc wiosek i tysiąc statków? Ale on zostawił to wszystko, kiedy się dowiedział o mędrcu wyjaśniającym Prawo. Co powiesz na swoją obronę?
- Nic, Panie - jęknął bogacz i również zapłakał.
Bóg zwrócił się do hulaki:
- A ty, mój piękny, dlaczego nie studiowałeś Prawa?
- Byłem bardzo przystojny i wiele kobiet szalało za mną. Wśród tylu przyjemności, jakże mogłem znaleźć czas, aby czytać Prawo?
- Czy byłeś przystojniejszy niż Józef, którego kochała żona Putifara? Był tak piękny, że mówił do słońca: >>Świeć, słońce, abym mógł błyszczeć twym blaskiem.<< Kiedy jednak otworzył Prawo, litery otworzyły się przed nim jak drzwi, w których pojawiła się jasna prawda przybrana w ogień. Co powiesz na to?
- Nic, Panie - szepnął hulaka i również zapłakał.
Bóg klasnął w dłonie i przywołał z raju Hillela, Eleazara i Józefa. Kiedy nadeszli, rzekł:
- Osądźcie tych mężczyżn, którzy z powodu ubóstwa, bogactwa i urody nie studiowali Prawa. Mów, Hillelu, osądź biedaka.
- Panie - powiedział Hillel. - Jakże mogę go potępić? Wiem, czym jest nędza i wiem, czym jest głód. Wybacz mu Panie!
- Teraz ty, Eleazarze - rzekł Bóg. - Tam stoi bogacz. Przekazuję go pod twój sąd.
- Panie - odparł Eleazar. - Jakże mogę go potępić? Wiem, czym jest bogactwo - to śmierć! Przebacz mu, Panie!
- Twoja kolej, Józefie. Bądź sędzią dla tego przystojnego hulaki.
- Panie, jakże mogę go potępić? Wiem, jak ciężko jest zwalczyć pokusy, które czyhają na piękne ciało. Odpuść mu, Panie!"

Jezus przerwał, uśmiechnął się i spojrzał na Nataniela. Ten jednak czuł się niepewnie.
- I cóż Bóg uczynił? - zapytał.
- To, co ty byś zrobił na Jego miejscu - odparł ze śmiechem Jezus.
Prosty szewc również się roześmiał.
- To znaczy, że jest mi przebaczone! - krzyknął i uścisnął mocno ręce Mistrza. - Rabbi! Rozumiem już. Mówiłeś, że dwie ścieżki prowadzą do Boga, jedna przez rozum, druga przez serce. Ja poszedłem ścieżką serca i znalazłem Ciebie!
(Nikos Kazantzakis, Ostatnie Kuszenie Chrystusa)

niedziela, 24 sierpnia 2008

Sen zwany życiem

Czy śmierć jest snem, z którego nie ma wybudzenia? Czy zasypiając oswajamy się z nieuniknionym? Czasem wydaje się, że to życie jest snem, z którego przez śmierć wybudzimy się do prawdziwego i pełniejszego życia. Jakie ma wtedy znaczenie jak żyjemy, skoro to jest tylko sen? A jednak chyba ma. We śnie często ujawnia się prawdziwa natura człowieka, przechowywana w głębi podświadomości niedostępna dla rozumu. Czasem odezwie się jakiś wyrzut sumienia, uśpionego przez koniunkturalne rozumowanie naszej świadomości. Gdy świadomość wyłączamy w czasie snu, podświadomość ma pole do popisu.

Może życie jest takim snem, w którym okazuje się kim naprawdę jesteśmy i to ukierunkuje nasze prawdziwe życie. Może to zadecyduje, czy godni jesteśmy żyć w największym możliwym szczęściu, czy umierać będziemy w wiecznej tęsknocie.

środa, 20 sierpnia 2008

Zbrodnia

W listopadzie roku 1943, młody warszawski konspirator, były więzień obozu w Auschwitz, mający 21 lat Władysław Bartoszewski, opublikował artykuł pt. "Twoja rola w pracy społeczno-politycznej". Jest to zbiór wskazówek, którymi później przez całe życie, kierował się w działaniu na rzecz Wolnej Polski. Oto jedno ze zdań:
(...) zbrodnią jest reagować na nieszczęście dopiero wtedy, gdy się samemu zostanie zagrożonym.
Do takich samych wniosków doszedł niemiecki pastor Martin Niemoeller. Oto jego wiersz:
Gdy nazi przyszli po komunistów, nie odezwałem się, bo nie byłem komunistą.
Potem przyszła kolej na Żydów, i znowu się nie odezwałem, bo nie byłem Żydem.
Potem przyszli po związkowców, i znowu się nie odezwałem - bo nie należałem do związków zawodowych.
Potem przyszli po katolików i nie protestowałem, bo byłem protestantem.
Wreszcie przyszli po mnie - i nie było już nikogo, kto wstawiłby się za mną.
Może naprawdę zło byłoby dużo mniej potężne, gdybyśmy w porę na nie reagowali?

piątek, 8 sierpnia 2008

Najtrudniej rozpocząć

Kto nie chce żyć w świecie na kształt nakreślony w Kazaniu na Górze? Kto nie chce być obdarzany zewsząd miłością? Kto nie chce, żeby mu przebaczano zło, które wyrządził nie siedem, a siedemdziesiąt siedem razy? Kto chce, gdy jest głodny by go nie nakarmić? Gdy jest spragnionym nie dostać pić? Nie sądzę, aby istniał ktokolwiek, kto by tego chciał.

Problem w tym, że najpierw trzeba nauczyć się być po drugiej stronie. Trzeba kochać i przebaczać. Pomagać potrzebującym. Ale do tego potrzeba głębokiego zakorzenienia prawdy we własnym sumieniu. Trzeba być przygotowanym na to, że gdy zrobimy coś dobrego dla kogoś, ten ktoś wcale nie musi nam odpłacić tym samym. Sprawia to wrażenie bezsensownej walki o dobro, bo może to być dobro, którego sami nigdy nie doświadczymy. Jednak czy nie warto poświęcić życia dla przyszłych pokoleń? Nawracajmy się i głośmy Ewangelię. Głośmy ją przykładem, a nie tylko słowem.

Jeśli zarazisz trzy osoby takim podejściem i każda z tych osób zarazi trzy kolejne, to już mamy dziesięć osób w naszym pokoleniu. Niech każda z tych osób zarazi swoje dzieci (statystycznie dwoje). Niech każde z tych dzieci zarazi trójkę swoich znajomych, z których każdy z nich zarazi również trójkę. Wśród naszych dzieci już będzie dwieście osób. A zgodnie z tym algorytmem wśród naszych wnuków będą cztery tysiące. Co ciekawe jeśli zamiast trzech osób będziemy zarażać po cztery, wśród naszych wnuków będzie już dziewiętnaście tysięcy osób. Jeśli udałoby się zarazić dziesięć osób, to w trzecim pokoleniu zaowocuje to czterema milionami. A przecież nie skończy się to na trzecim pokoleniu.

Zamiast więc kreować "sprawiedliwy" system polityczno-społeczny, rozpocznijmy proces przemian wewnętrznych sumień ludzkich. Niech z tego wykiełkuje Królestwo Niebieskie.

sobota, 2 sierpnia 2008

Czy Ewangelia jest aktualna?

Dość popularny wśród katolików jest pogląd, że Ewangelia jest nauką piękną o świecie idealnym, lecz zupełnie nie przystaje do obecnych warunków. Zawsze staram się zwalczać ten pogląd. I oto znalazłem w czytanym właśnie przeze mnie wywiadzie rzece z profesorem Władysławem Bartoszewskim, słowa, które jeszcze bardziej utwierdzają mnie w moim przekonaniu, że Ewangelia jest aktualna tu i teraz! Słowa, które dotyczą Frontu Odrodzenia Polski - organizacji konspiracyjnej z czasów okupacji hitlerowskiej. Z czasów, w których o wiele trudniej myśleć o wszystkich ludziach jako o braciach. Z czasów, w których najpopularniejszym poglądem był ten, który głosi, że Żydzi ani Niemcy nie są bliźnimi. FOP zdecydowanie sprzeciwiał się tym poglądom.

Władysław Bartoszewski mówi:

(...) Tam znalazłem apel - dla mnie ważny. Apel, by być katolikiem konsekwentnym. By oprzeć się na Ewangelii, na pierwszym podstawowym nakazie miłości. To było nawiązanie do języka mojego dzieciństwa. I poczułem się mocniej, upewniając się, że są ludzie, którzy mówią tym językiem. Nie jestem sam!

I nieco dalej:

(...) Sądzę, że w podziemiu FOP był traktowany jako grupa ludzi nawiedzonych, nadmiernie uduchowionych, marzycieli, którzy myślą o Polsce idealnej, opierającej się na nauce Kazania na górze. Dookoła twarda, praktyczna rzeczywistość, a my o Ewangelii... (...)

Warto pamiętać również w jakich czasach żył Jezus. Tam też rzeczywistość wcale nie ułatwiała słuchania jego nauki. Izrael był pod okupacją Rzymu. Rzymianie krzyżowali tych, którzy marzyli o wolności. A jednak Jezus uczył, że ludzie są braćmi i sam dał nam przykład jak mamy się wzajemnie miłować.

Jeśli więc również pragniesz tworzyć rzeczywistość na kształt Kazania na Górze, pamiętaj: Nie jesteś sam!