piątek, 27 listopada 2009

Czas ucieka jako woda ...


Nie zawżdy, piękna Zofija,
Róża kwitnie i lelija;
Nie zawżdy człek będzie młody
Ani tej, co dziś, urody.

Czas ucieka jako woda,
A przy nim leci Pogoda
Zebrawszy włosy na czoło,
Stąd jej łapaj, bo w tył goło;

Zima bywszy zejdzie snadnie,
Nam gdy śniegiem włos przypadnie,
Już wiosna, już lato minie,
A ten z głowy mróz nie zginie.

To oczywiście Pieśń XXIII Jana Kochanowskiego. Po co sięgnąłem do poezji renesansowej? Zwabił mnie temat. Czas i przemijanie. I nie chcę dziś wyprowadzać beznadziejnych teorii, ale zwrócić uwagę, że dziś mijają dwa lata mojej blog'owej działalności. Chciałem więc podziękować tym, którzy odwiedzają i czytają treści moich przemyśleń.

Wiele się dzieje w moim życiu ostatnio, stąd brak regularności w umieszczaniu wpisów. Staram sie jednak nie zaniedbywać tego bloga i na pewno (na szczęście, bądź nieszczęście czytających) będę kontynuował moją działalność tutaj.

Dziękuję wszystkim i pozdrawiam.

wtorek, 24 listopada 2009

Co z tą demokracją?

Gdy jakiś czas temu rozmawiałem z kolegą, który ma sceptyczne nastawienie wobec demokracji, usłyszałem ciekawy argument. Nie jest tajemnicą, że większość społeczeństwa jest nieświadoma politycznie, a więc podatna na tani populizm. Niech to nawet będzie 51% aktywnego politycznie społeczeństwa. Przewagą losowego wyboru władcy, nad wyborami powszechnymi jest to, że mamy 49% szans na wybór kogoś świadomego. W wyborach powszechnych, szansa wyboru odpowiedzialnego władcy wynosi blisko 0%, gdyż większość 51% wybierze populistę.

Trudno się z tym nie zgodzić. Problem jednak w tym, że wybór przez losowanie przekreśla szanse jakiejkolwiek recenzji władcy. Skoro mandat otrzymany jest przez przypadek a nie przez ludzi, to brakuje motywacji do uczciwego działania na rzecz tych ludzi (czy słowo "obywatel" w ogóle ma w takim kontekście sens?). Jest to sytuacja skrajnie sprzyjająca oportunizmowi. Oczywiście, jest szansa, że wylosowany człowiek, będzie idealistą i bez żadnej presji nie ulegnie czającym się na niego pokusom. Ale czy powierzymy nasze sprawy publiczne takiej szansie?

Pomimo, że demokracja daje szanse bliskie zeru komuś, kto populistą nie jest, to ma też bardzo wyraźną zaletę. Ludzie mogą budować swoją wiedzę polityczną ucząc się na własnych błędach wyborczych. Nie powierzą drugi raz władzy komuś, kto lekceważy ich interesy. Nadal będą wybierać populistów, ale populistów, którzy kompletnie zawiedli ich oczekiwania, odrzucą. Presja kolejnych wyborów jest siłą, która powstrzymuje (w większym lub mniejszym stopniu) wybranych od oportunizmu.

Czy zatem demokracja nie daje szansy wyboru osoby, która faktycznie wie jak rządzić i co w państwie zmieniać? Otóż daje. Wystarczy, że osoba z planem i ideami podporządkowuje te plany i idee oczekiwaniom ludzi i odpowiednio je sprzedaje. Że będąc idealistą pozostaje realistą i zdaje sobie sprawę, że mandat do takich zmian musi pochodzić od ludzi, więc trzeba dla tychże zmian budować poparcie. Zamiast narzekać, na niską jakość demokracji wynikającą z małej świadomości politycznej społeczeństwa, potrzeba zwiększać tę świadomość, aby w debacie publicznej przekonać do zmian większość społeczeństwa. Trudne zadanie? Na pewno. Tylko czy ktoś obiecywał, że będzie łatwo?

czwartek, 12 listopada 2009

Rozsądek

Często określamy jakieś zachowanie jako rozsądne lub nierozsądne. Albo wręcz sądzimy człowieka jako rozsądnego lub nierozsądnego. Myślę, że osądzanie w ten sposób człowieka samo w sobie pozbawione jest sensu, ponieważ zawsze zabraknie nam przesłanek by odczytać jego zamiary. Chyba, że stwierdzimy dość infantylnie, że rozsądny jest ten, który postępuje rozsądnie, a nierozsądny - ten, który postępuje nierozsądnie.

A jaki jest ten, który czasem postępuje rozsądnie, a czasem nierozsądnie. Nie możemy przecież obserwować i analizować wszystkich działań człowieka. Wnioski co do jego rozsądku wyciągamy jedynie na podstawie tych akcji, w jego wykonaniu, których jesteśmy świadkami. Nasza opinia pozostaje jedynie opinią i różnić się będzie od opinii innych ludzi, którzy obserwują tę samą osobę w innych sytuacjach. Myślę, że na temat oceny człowieka wiele słów było już powiedziane (również na tym blogu). Zajmijmy się więc oceną nie samego człowieka ale jego działania.

Co tak naprawdę oznacza, że jakieś działanie jest rozsądne? Mówimy, że ktoś działa rozsądnie, gdy zapina pasy w samochodzie. Gdy oszczędza pieniądze na emeryturę. Gdy ubiera się ciepło gdy mróz na dworze. Gdy bierze lekarstwa przepisane mu przez lekarza. Gdy ubezpiecza swoje mieszkanie od pożaru, powodzi czy innych klęsk żywiołowych. Stosunkowo łatwo oceniamy, czy jakieś działanie jest rozsądne czy też nie.

Czy zatem rozsądek polega zawsze na zabezpieczaniu się na wszelkie okoliczności? Przecież nie mówimy, że nierozsądne jest przechodzenie przez ulicę. Podobnie jak nie uznajemy za nierozsądne wdychania zanieczyszczonego powietrza, chodzenia po wysokich górach czy jedzenia zimnych lodów. Rozsądkiem nazywamy najczęściej balans pomiędzy swobodą, a bezpieczeństwem. Taki arystotelesowski złoty środek.

Jednak, co dla jednego jest w pełni bezpieczne, dla innego bezpieczne nie jest. Ocena takiego działania pozostaje więc subiektywna. Rozsądek zatem może zatem oznaczać coś innego dla jednej osoby, a coś innego dla drugiej. Poddawanie czyjegoś działania ocenie, ze względu na to, czy jest to działanie rozsądne czy też nie, wydaje się stuprocentowo relatywne. Oczywiście, jeśli przyjąć takie kryterium rozsądku.

Można jednak spróbować zdefiniować działanie rozsądne inaczej. Działanie jest rozsądne, wtedy gdy jest przez osobę je podejmującą przemyślane. Kiedy podejmując jakąś decyzję, człowiek rozważa plusy i minusy, korzyści i zagrożenia, wtedy można powiedzieć, że działanie jest rozsądne. Każdy człowiek może mieć inny system wartości i wyznacza sobie cele właśnie ze względu na własną hierarchię.

Mimo, że samemu postąpiłbym inaczej, to nie mogę podważyć czyjejś decyzji mówiąc, że jest ona nierozsądna, jeśli nie jestem pewien, że osoba tego nie przemyślała. Jeśli dla mnie stabilizacja finansowa nie jest tak ważna, jak owocność życia duchowego i chętnie wymieniam jedno na drugie, to robiąc to w pełni świadomie, postępuję rozsądnie; niezależnie od tego, czy większość ludzi to rozumie czy też nie.

Jeśli dla ratowania drugiej osoby rzucam się na dwunastu uzbrojonych napastników nie myśląc o tym, że niedość, że nic nie pomogę to jeszcze sam stracę życie, postępuję nierozsądnie. Jeśli przemyślę konsekwencje i postąpie tak samo, chociażby dlatego, żeby dać świadectwo konieczności oddawania życia dla drugiego człowieka, postępuję rozsądnie. Jeśli nie umiem pływać, a skaczę do wody dla ratowania tonącego nieświadomy zagrożenia, postępuję nierozsądnie. Jeśli skaczę do wody, ale zdaję sobie sprawę z ryzyka i świadomie je na siebie biorę, postępuję rozsądnie.

Co jednemu wydaje się szczytem braku rozsądku, dla innego jest rozsądku wzorem. Często więc zamiast szufladkować jakieś zachowanie, warto przyjrzeć się mu bliżej i być otwartym na punkt widzenia inny niż własny. Może z czyjegoś przykładu możemy nauczyć się czegoś sami. Może potrafimy wyciągnąć również wnioski z cudzych błędów a nie tylko z własnych.