wtorek, 24 listopada 2009

Co z tą demokracją?

Gdy jakiś czas temu rozmawiałem z kolegą, który ma sceptyczne nastawienie wobec demokracji, usłyszałem ciekawy argument. Nie jest tajemnicą, że większość społeczeństwa jest nieświadoma politycznie, a więc podatna na tani populizm. Niech to nawet będzie 51% aktywnego politycznie społeczeństwa. Przewagą losowego wyboru władcy, nad wyborami powszechnymi jest to, że mamy 49% szans na wybór kogoś świadomego. W wyborach powszechnych, szansa wyboru odpowiedzialnego władcy wynosi blisko 0%, gdyż większość 51% wybierze populistę.

Trudno się z tym nie zgodzić. Problem jednak w tym, że wybór przez losowanie przekreśla szanse jakiejkolwiek recenzji władcy. Skoro mandat otrzymany jest przez przypadek a nie przez ludzi, to brakuje motywacji do uczciwego działania na rzecz tych ludzi (czy słowo "obywatel" w ogóle ma w takim kontekście sens?). Jest to sytuacja skrajnie sprzyjająca oportunizmowi. Oczywiście, jest szansa, że wylosowany człowiek, będzie idealistą i bez żadnej presji nie ulegnie czającym się na niego pokusom. Ale czy powierzymy nasze sprawy publiczne takiej szansie?

Pomimo, że demokracja daje szanse bliskie zeru komuś, kto populistą nie jest, to ma też bardzo wyraźną zaletę. Ludzie mogą budować swoją wiedzę polityczną ucząc się na własnych błędach wyborczych. Nie powierzą drugi raz władzy komuś, kto lekceważy ich interesy. Nadal będą wybierać populistów, ale populistów, którzy kompletnie zawiedli ich oczekiwania, odrzucą. Presja kolejnych wyborów jest siłą, która powstrzymuje (w większym lub mniejszym stopniu) wybranych od oportunizmu.

Czy zatem demokracja nie daje szansy wyboru osoby, która faktycznie wie jak rządzić i co w państwie zmieniać? Otóż daje. Wystarczy, że osoba z planem i ideami podporządkowuje te plany i idee oczekiwaniom ludzi i odpowiednio je sprzedaje. Że będąc idealistą pozostaje realistą i zdaje sobie sprawę, że mandat do takich zmian musi pochodzić od ludzi, więc trzeba dla tychże zmian budować poparcie. Zamiast narzekać, na niską jakość demokracji wynikającą z małej świadomości politycznej społeczeństwa, potrzeba zwiększać tę świadomość, aby w debacie publicznej przekonać do zmian większość społeczeństwa. Trudne zadanie? Na pewno. Tylko czy ktoś obiecywał, że będzie łatwo?

Brak komentarzy: