czwartek, 27 maja 2010

Stawanie się

Prawdą jest, że dobra, które mamy doceniamy wtedy gdy nam ich brak. Będąc zdrowym nie jesteś świadomy tego, że jesteś zdrowy. Na horyzoncie masz już inny cel i inne sprawy rozważasz niż własne zdrowie. Rozważasz sprawy, do których zdrowie Ci jest potrzebne. Natomiast gdy coś Ci dolega, zaczynasz doceniać, jak dobrze jest być zdrowym.

Podobnie samotność uświadamia, jak bardzo kochamy ludzi, których spotykamy dookoła, a codzienny widok miejskich zabudowań uświadamia nam piękno natury. Gdy czegoś nam brak, może warto się zastanowić, czego nam nie jest brak. Zamiast będąc chorym marudzić, że się nie ma sił, a chodząc do pracy, marudzić, że przydałby się odpoczynek doceńmy odpoczynek, gdy jesteśmy chorzy, a zdrowie, gdy jesteśmy w pracy. A może lepiej jest zawsze uświadamiać sobie brak? Może ten brak napędza nas i powoduje, że stajemy się człowiekiem.

Temat w taki sposób ujął Antoine de Saint-Exupery w swojej ostatniej (niedokończonej) książce pt. Twierdza.

A przecież miłości uczysz się wtedy, kiedy miłości ci brak. I błękitnego pejzażu twoich gór uczysz się właśnie wśród skał, kiedy wędrujesz ku grzbietowi, a Boga uczysz się, tylko ćwicząc się w modlitwach, na które nie ma odpowiedzi. Bo tylko to da ci pełnię i nie rozmieni cię na drobne, co osiągniesz poza codziennym biegiem dni, wtedy gdy twój czas zamknie się koliście i kiedy przestaniesz się stawać, a dozwolone ci już będzie być.

... co osiągniesz poza codziennym biegiem dni ... . Skupieni w pociągu codziennych spraw, zapominamy o tym, że poza cyklicznym biegiem czasu istnieje także liniowy. Bez wykraczania poza siebie nigdy nie dane nam będzie być, gdyż wtedy przestajemy się stawać.

poniedziałek, 24 maja 2010

Zbytnie troski

Oto kolejny fragment Kazania na Górze, a zarazem ostatni w szóstym rozdziale Mateuszowej Ewangelii.

Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie?
Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichrzów, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one? Kto z was przy całej swej trosce może choćby jedną chwilę dołożyć do wieku swego życia?
A o odzienie czemu się zbytnio troszczycie? Przypatrzcie się liliom na polu, jak rosną: nie pracują ani przędą. A powiadam wam: nawet Salomon w całym swoim przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich. Jeśli więc ziele na polu, które dziś jest, a jutro do pieca będzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, to czyż nie tym bardziej was, małej wiary?
Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy.

O co właściwie chodzi Jezusowi? Czy mamy przestać dbać o jedzenie, o picie, o pracę? Czy nie będzie to zaniedbanie wobec samego siebie? Jak nie dbając o jedzenie, mamy mieć energię, by realizować inne ważne plany? Jak wtedy realizować ambitny projekt Królestwa Niebieskiego? Jednak już w samych naszych pytaniach możemy znaleźć odpowiedź. Mamy realizować projekt Królestwa Niebieskiego. Chrystus mówi: Starajcie się naprzód o królestwo. Gdy to ono jest celem, to w dbaniu o jedzenie, picie, czy odzienie nie ma nic złego. Ważne, żeby nie jeść dla jedzenia, bo czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm? Mamy jeść i pić, ale tylko po to, żeby realizować Królestwo.

Gdy dbamy tylko o to by jeść, pić, ubrać się, to wpadamy w pułapkę. Zaczynamy żyć tylko tym. Jeśli mamy co jeść, zaczynamy się zastanawiać, co jeść będziemy jutro, za tydzień, na emeryturze. Energię, którą możemy włożyć w Królestwo, wkładamy w "jutro". Tymczasem jutrzejszy dzień sam o siebie się troszczyć będzie. Nie wiadomo nawet czy go dożyjemy. A energia i środki nasze mogą być potrzebne komuś tu i teraz. Przecież dosyć ma dzień swojej biedy. Odrzucając ten pewnik, ryzykujemy zmarnowanie tych cennych zasobów. Czy odpowiedzialny człowiek może w ten sposób postępować?

piątek, 14 maja 2010

How do you keep the one you love?

I znów wrócę do Northern Exposure. Tym razem ostatnia seria i odcinek, w którym Joel Fleischman żegna się z uroczym miasteczkiem Cicely. Oczywiście nic nie jest podane wprost, tylko bajecznym obrazem obfitującym w legendy, symbole i metafory. Joel wraz z Maggie ruszają na wyprawę tajemniczego miasta. Po drodze spotykają smoka (japoński żołnierz o takim nazwisku), syreny (w postaci kurortu w górach, gdzie doświadczają darmowych uciech) oraz tajemniczego strażnika, który przepuści tylko tych, którzy rozwiążą zagadkę. I właśnie nad rozwiązaniem zagadki proponuję się zastanowić. Oto fragment dialogu (w oryginale).

TRAPPER: (laughs): Is this a joke? I gotta answer a riddle to cross the bridge?

ADAM: (mockingly): Look, you're going to have to conceptualize this, okay? We can think of it as a password. Now if you can't handle that, you can get the hell out of here, okay?

TRAPPER: Okay, okay. I'll answer the riddle.

ADAM: All right, quiz show boy, here we go: "How do you keep the one you love?"

TRAPPER: What?!? What kind of riddle is that!?

ADAM: Look, this isn't brain surgery - just answer the riddle!

TRAPPER: A dozen roses, a box of chocolates.

ADAM (draws mock surprise breath, then sings): Scram...

TRAPPER: What?!?!

ADAM (still singing) Vaminos, get outta here...

TRAPPER (yells): No listen!! I gotta get across the river!!

ADAM (still singing): Toodle loo! (man leaves)

ADAM: Don't get frostbite on your way out; write if you get pelts. Okay. (looks at Maggie and Joel) Oo! You're still here. Okay: "How do you keep the one you love?"

JOEL: (pause) You don't.

MAGGIE: (pause) You don't?

JOEL: Love is selfless, non-possessive. If you truly love somebody, then you have no desire to possess them. You don't keep them. (Adam looks upwards as if pondering the answer)

JOEL: Well?

(Adam walks over to unlock and open gate)

ADAM: Think you're gonna find something out there, huh? Not as easy as you think.

(Adam hands Joel the lock, and he and Maggie continue their trek across the bridge)


Czy w naszym codziennym życiu nasza miłość, choćby nie wiem jak wielka była, jest faktycznie bezinteresowna? Czy może przypadkiem chcemy zawładnąć kochaną osobą?

poniedziałek, 3 maja 2010

Równość i wolność

Powszechnie rozumie się, że demokratycznie wybrana władza, reprezentuje większość całego społeczeństwa. Rodzi się stąd przekonanie, że powinna to być władza większości. Tymczasem zamysłem demokracji nie są rządy większości, ale rządy ogółu. Każdy w wyborach oddaje swój głos, a więc każdy udziela mandatu rządzącej elicie. Każdy głos wart jest tyle samo, a więc i stosunek władzy do każdego obywatela winien być taki sam.

Jako przykład niech posłuży nam rozdmuchiwana niedawno sprawa symboli religijnych w szkołach. Czy sejm, reprezentujący całość społeczeństwa, może zabronić wieszania symboli religii innych niż katolicyzm, pozwalając jednocześnie na mocy mandatu większości na wieszanie krzyża? Prawo, które wyróżnia krzyż spośród symboli wszystkich religii wprowadza tożsamość przynależności narodowej z przynależnością religijną. Jeśli ktoś nie jest wyznawcą, nie może być równoprawnym obywatelem. Jeśli natomiast prawo nie utożsamia wiary z narodowością, to nie ma takiej mocy, na której może zabronić jednej osobie demonstrowania własnej wiary, a pozwolić innej, chociażby za tą inną stała wola większości. Elementarna równość wobec prawa.

Podobnie sprawa się ma w przypadku oczekiwań wobec państwa. Gdy większość ludzi chce pozbawić mniejszość ochrony życia lub mienia, to zakładając, że władza ma realizować wolę większości, powinna uchwalić stosowne prawo. Wyczuwalne jednak jest, że jest to gwałt zadany równości. Prawo nie może zdefiniować podziału na biednych i bogatych, gdyż tym samym dyskryminowałoby (już poprzez nomenklaturę) jednych wobec drugich.

Jeśli ktoś oczekuje od państwa darmowej służby zdrowia (utopia), a ktoś inny oczekuje darmowego obiadu, ktoś jeszcze inny z kolei oczekuje darmowego transportu, to czy oczekiwania te pomimo różnego poparcia społecznego, na mocy równości nie zyskują jednakowej ważności? Winna więc władza, by nie dyskryminować jednych wobec drugich wypełniać wszystkie takie oczekiwania z równym zaangażowaniem i starannością. Ewentualnie z zaangażowaniem i starannością proporcjonalnymi do poparcia danego oczekiwania. Co jednak gdy te oczekiwania są sprzeczne? Czy powinna władza każdej osobie dawać to czego ta chce?

Potrzebne by było indywidualne podejście do każdej osoby, a może nawet sytuacji, w której jednemu obywatelowi odpowiada jeden przedstawiciel władzy mający dokładać starań by spełniać jego oczekiwania. Aby to było możliwe, każdy człowiek musiałby być częścią władzy i być odpowiedzialny za realizację własnych oczekiwań. Oznaczałoby to jednak, że nie ma już władzy, a każdy dysponuje jedynie własną wolnością i od niego zależy wypełnianie własnych postulatów.

Drugą drogą rozwiązania konfliktu oczekiwań oraz zasady równości obywateli, zakończoną w podobnym punkcie jest zaniechanie przez władzę realizacji jakichkolwiek oczekiwań. Pozostawienie oczekiwań ludziom samym sobie, a ograniczenie obszaru swojej władzy do ochrony wolności, koniecznej ludziom do ich realizacji. W jednej i drugiej sytuacji droga kończy się na uznaniu absolutnej wolności człowieka. Wszelkie możliwe pozostałe drogi wydają się prowadzić do zaprzeczenia nie tylko wolności ale i równości ludzi.