sobota, 25 października 2008

Hieroglify

Wszystko na tym świecie ma swój ukryty sens (...) Ludzie, żwierzęta, drzewa, gwiazdy są hieroglifami. Biada temu, kto zechce je odczytać i odgadnąć ich znaczenie... Kiedy spoglądasz na nie, nie wiesz, co one znaczą, i myślisz, że to ludzie, zwierzęta, drzewa, gwiazdy. Dopiero po latach, kiedy jest już za późno, pojmiesz...

(Nikos Kazantzakis, Grek Zorba)

czwartek, 23 października 2008

Muzyka Ainurów

Każdego, kto odwiedza skromne progi mojego bloga, chciałbym zachęcić do wzięcia do ręki twórczości J.R.R. Tolkiena. Fragment, który mnie zachwycił znajduje się na początku powieści pt. Silmarillion, jednak przytaczanie cytatów jest bezcelowe bo mam wrażenie, że pominę coś bardzo ważnego. Odsyłam więc do całości.

http://www.poema.art.pl/site/itm_56953.html

Fragment jest niesamowicie poetycką wizją początków świata. Obrazuje ciekawą myśl, że całość stworzenia jest niejako dziełem sztuki i realizacją natchnionej wizji Jedynego.

środa, 22 października 2008

Zaniechanie a Odpowiedzialność

Któregoś z ostatnich dni w pracy, znajoma zadała pytanie, co myślę o sytuacji, w której rodzic organizuje dziecku współmałżonka. Okazało się, że problem nie jest taki prosty, jak się na pierwszy rzut oka zdaje. Przynajmniej nie dla wszystkich. Moja odpowiedź brzmiała, że rodzic nie ma żadnego prawa do narzucania dziecku decyzji w takiej sprawie. Jednym z kontrargumentów była opinia, że dla dziecka taka sytuacja wcale nie musi być zła i nie jest naszą sprawą jej ocena. Drugi argument dotyczył kultury, w jakiej dziecko jest wychowywane, a w której taki model funkcjonowania obyczajowego jest standardem.

Szczególnie pierwszy z argumentów wydaje mi się ciekawy i godny polemiki. Zgadzam się, że nie naszą sprawą jest ocena osób, ale wydaje mi się, że ocena sytuacji do jakich dochodzi, leży nie tylko w granicach naszych praw, ale i obowiązków. Oczywiście, że nie mamy pełnego obrazu sytuacji i nasza ocena wcale nie musi być prawidłowa. Niemniej potrzebna jest nam ona do decyzji, czy podjąć jakieś działanie, czy nie.

Czy wolno nam wtrącać się do sytuacji jaka panuje w innej rodzinie? Ostatnio ujawnione przykłady przemocy w rodzinie pokazują jakie mogą być skutki nie tyle nieodpowiedzialnego zachowania rodziców, co znieczulenia społecznego sąsiadów. Gdy nie reagujemy, sprawca zła uważa to za przyzwolenie, a my bierzemy na siebie odpowiedzialność za zło. Co prawda, sprawa małżeństwa nie jest przemocą fizyczną, ale moim zdaniem jak najbardziej kwalifikuje się do określenia przemocy. Gdy ktoś narusza przestrzeń moich komptencji, narzucając mi określone działania, dokonuje przemocy.

Może faktycznie dziecku nie jest i nie będzie źle, gdy ktoś za niego podejmie decyzję, ale ono nie zdaje sobie sprawy, że może samo zadecydować. Za każdą decyzję człowiek bierze na siebie odpowiedzialność. Czy młody człowiek może wziąć odpowiedzialność za decyzję, którą w jego imieniu podjął ktoś inny? Nie. A w przypadku takiego małżeństwa musi. Oczywiście moim zadaniem nie jest narzucenie dziecku, by się zbuntowało, tylko uświadomienie mu, że sam weźmie odpowiedzialność za to, co zrobi. Żadne uwarunkowania kulturowe (i tu polemizuję i z drugim argumentem) odpowiedzialności mu nie odbiorą, niech więc i nie odbierają mu prawa do decyzji. Podobnie jak naszym zadaniem jest nieść świadomość demokratyczną do krajów, gdzie ludzie o demokracji nie mają pojęcia, tak samo jest naszym zadaniem nieść świadomość wolności ludziom, którzy nie mają tej świadomości.

W naszej dyskusji padło również zdanie: "ja nie jestem zbawicielem świata". Piękne zdanie, dzięki któremu można w łatwy sposób pozbyć się własnej odpowiedzialności za losy drugiego człowieka. A jednak ośmielę się powiedzieć, że Ja jestem zbawicielem świata. A przynajmniej do zbawienia świata dążę. Czy w zasięgu mojej percepcji istnieje ważniejszy cel? Nie. Istnieją cele mniejsze, niejako pośrednie. Takie, dzięki którym ułożę sobie codzienne życie. Ale nie mogę zapomnieć, że moja odpowiedzialność sięga dalej niż tylko moje własne życie, a zaniechanie działania nieraz bywa dużo gorsze niż podjęcie działania złego. Muszę zatem zbawiać świat, bo Bóg w tym dziele mnie potrzebuje.

wtorek, 21 października 2008

Czy wierzysz w duchy?

Pytanie zawarte w temacie brzmi trochę dziwnie, ale warto się chwilkę nad nim zastanowić. W tym kontekście, przytoczę fragment dialogu między Joel'em Fleischmanem, a Ed'em, bohaterami serialu Northern Exposure.

Ed: So, if you don't believe in spirits, Dr. Fleischman, well then, what do you think happens to us when we die?

Joel: Nothing. I mean, metabolically speaking, we simply cease to be. Ya know? "The worm crawls in, the worm crawls out, the worm plays pinochle on your snout." I don't know. I mean, I suppose, in some way, we live on. In the way people remember us.

Ed: Like spirits.

Joel: No, not like spirits, Ed. Like memories. Like... like feelings, images.

Ed: Sounds like spirits.

Bo czy człowiek, który umiera, nie pozostaje jeszcze długo wśród nas? I obojętnie czy nazwiemy to duchem czy wspomnieniem, on wcale nie znika. A czy my po śmierci chcielibyśmy być pamiętani? Czy moim życiem zasłużę sobie na życie wieczne? Może na tym polega sąd ostateczny, że świadkowie naszego życia ocenią czy zasłużymy na wieczne życie, czy na wieczne potępienie?

czwartek, 9 października 2008

Tajemnica Zmartwychwstania

Długo zbierałem się do poruszenia tego zagadnienia. Bardzo długo nad nim myślałem i bardzo liczę na dyskusję na ten intrygujący temat. Jest to tak skomplikowana tajemnica, że właściwie nie wiadomo od której strony można zacząć. Pierwszym pytaniem, które nasuwa się samo, jest: Czy Jezus naprawdę zmartwychwstał? A zaraz za nim, jak lawina, spadają następne. Na czym polega Zmartwychwstanie? Co oznacza dla człowieka? Dlaczego Jezus wrócił do żywych, tylko po to, żeby wstąpić do nieba? Właściwie wyliczenie pytań, które się nasuwają, nadaje się na osobnego posta.

Jednak rozważań nie sposób rozpocząć od tych wielkich pytań. Spróbujmy więc zadać mniejsze. Pierwszym, jakie bym zadał jest: Dlaczego uczniowie oraz niewiasty nie poznały Jezusa Zmartwychwstałego? Dotykamy właśnie różnicy między Zmartwychwstaniem, a wskrzeszeniem Łazarza. Przecież nie mówi się, że Łazarz zmartwychwstał. Dlaczego? Bo Łazarz został przywrócony do dawnego życia, dawnej choroby, w dawnym ciele. Wszyscy go rozpoznawali. Chrystus podczas Zmartwychwstania dokonał przemiany. Jego ciało było już inne. Jakie? Odpowiedzi udziela nam On sam w wieczerniku w noc poprzedzającą Jego śmierć: "Bierzcie i jedzcie, to jest ciało moje". Powtarzamy te słowa co niedzielę, jednak czy zastanawiamy się nad ich istotą? Jezus połamał chleb i powiedział, że to jest jego ciało. Chleb? A może trwanie w łamaniu się nim? Również św. Paweł mówi, że to Kościół jest mistycznym ciałem Jezusa. A czym jest Kościół, albo czym powinien być? Czyż nie właśnie wspólnotą, łamiącą się chlebem? Zresztą nie tylko chlebem. Miłością. Czy zatem Zmartwychwstanie dokonało się przed śmiercią?

Chyba nie. Ciało ciałem, ale potrzebny jest Duch. Duch Święty, Pocieszyciel, którego Jezus obiecał po Jego śmierci. Dopiero śmierć Jezusa wyzwoliła Ducha, który ożywił to ciało. Jezus przez śmierć dał świadectwo najdoskonalszej miłości, a słowami przebaczenia na Krzyżu, dał dowód braterstwa wszystkich ludzi. Ten akt, w którym Jezus potrafił zaprzeć się samego siebie i umrzeć pojednawszy się ze swoimi katami, stanowi podstawowe przesłanie Chrześcijaństwa. Stanowi Ducha. Jezus zmartwychwstał Trzeciego Dnia po śmierci. Nie sądzę, żeby akurat trzy, było w tym przypadku liczbą faktyczną. Myślę, że symbolizuje ona "pewien czas". Duch musiał dojrzeć w ciele. Tym ciałem, była garstka uczniów zamkniętych w wieczerniku, przestraszonych po śmierci Jezusa. Jednak Duch zaczął działać, pokonując ich lęk i wyprowadzając ich do ludzi. To właśnie to nowe ciało Chrystusa powodowało, że Piotr, który wcześniej poległ podczas próby chodzenia po wodzie, tym razem wytrwał w wierze i udało mu się. To była moc Zmartwychwstania, która słabym apostołom, dała wiarę, dzięki której czynili cuda głosząc chwałę Pana.

I tu jest odpowiedź na kolejne pytanie, które się nasuwa. Dlaczego uczniowie, wyszli z wieczernika po Zmartwychwstaniu, a wrócili do niego po Wniebowstąpieniu? Czyż wiara w Zmartwychwstałego nie pokonałaby strachu przed własną śmiercią? Zauważyć warto, że Wniebowstąpienie jest zakończeniem Ewangelii. Ewangelia w zupełnie inny sposób traktuje okres nauczania Jezusa, od chrztu do śmierci, niż okresy poza nim, tj. po śmierci, oraz przed chrztem. Prawdopodobnie brakowało świadków, którzy mogliby opowiadać o życiu Jezusa przed chrztem. Dopiero po nim, Jezus stał się osobą publiczną. Można więc cały fragment z przed chrztu potraktować jako wstęp, pokazujący kontekst, w jakim Jezus nauczał.

A co z fragmentem dotyczącym okresu po Jego śmierci? Może jest to po prostu pokazanie istoty Zmartwychwstałego Chrystusa w sposób bardzo metaforyczny. Pokazuje wpływ Ducha Świętego na początki Chrześcijaństwa. Aż prosi się, aby w ostatnim fragmencie, nakreślić drogę, w którą owo Chrześcijaństwo zmierza. A czym innym jest Wniebowstąpienie? Celem jest niebo. Kościół, jako Zmartwychwstałe ciało Jezusa wstępuje do Nieba. Przecież to jest zadanie człowieka. Budować Królestwo Niebieskie na Ziemi. Tego dotyczyła cała nauka Chrystusa, którą streścić można w Kazaniu na Górze.

I teraz spójrzmy na pytania zadane na początku. Czy odpowiedź na któreś z nich jest trudna? Na końcu warto sobie odpowiedzieć na pierwsze pytanie: Czy Jezus naprawdę zmartwychwstał? Odpowiedź wydaje się prosta - TAK! A my mamy za zadanie dawać temu świadectwo i realizować Jego naukę przybliżając Jego ciało do Nieba.

Na koniec, odbiegając trochę od tematu, poruszę jeszcze jeden problem. Dlaczego większa część katolickiego duchowieństwa zamiast zachęcać nas do czytania i próby zrozumienia tajemnic zawartych w Piśmie Świętym, próbuje podawać nam gotowe formułki i dogmaty. Czy mogą one zastąpić samodzielne dążenie do poznania prawdy? Dlaczego tak bardzo wyklinane są wszystkie próby interpretacji, które nie są zgodne z Katechizmem? Przykładem jest przez długi czas całkowicie zakazana powieść Nikosa Kazantzakisa, Ostatnie Kuszenie Chrystusa, którego fragmenty lubię tu przytaczać. Nie ma tam, żadnego odstępstwa od Ewangelii, ale próba jej zrozumienia. Czy ktoś myśli, że ma monopol na wiedzę? Ja z mojej strony chciałbym bardzo zachęcić do czytania źródła i zupełnie samodzielnego przemyślenia treści. Duch Święty może objawić się między wierszami, więc naprawdę warto.