wtorek, 13 marca 2012

Cicha sprawiedliwość

Niezwykle ciekawą jest twórczość Friedricha Nietzschego. Jestem w trakcie trawienia jednego z największych jego dzieł pt. Tako rzecze Zaratustra. Często wydaje się, że jego nauka jest kompletnie sprzeczna z nauczaniem Chrystusa, bo zamiast odnosić się do nauki samego Chrystusa, mamy przed oczyma jej interpretacje. Jednak nieraz mam wrażenie, że jest ona właśnie kwintesencją myśli Chrystusa.

Dla przykładu taki fragment:

Nie dowierzajcie nikomu, co o swej sprawiedliwości mawiać rad! Zaprawdę, ich duszom brak nie tylko miodu. A gdy się sami za "dobrych a sprawiedliwych" podają, nie zapominajcie, że aby stać się faryzeuszami, brak im tylko - władzy!

Czy Chrystus również nie ganił swoich uczniów, gdy Ci przyszli pochwalić się swoimi osiągnięciami w głoszeniu Jego nauki? Czy On również nie błogosławił "ubogich duchem" oraz "cichych"? Gdy ktoś się chwali swoim dobrem, to czy nie sprzeniewierza się mu dla własnej akceptacji? Gdy się ktoś chwali swoim dobrem, to jakby domaga się nagrody. Tymczasem czy dobro, którego mógł dokonać, samo w sobie nie jest już jego nagrodą?

czwartek, 1 marca 2012

Dramat zwany polityką

Gdy tak obserwuję świat polityki, nie tylko naszej krajowej, ale polityki ogólnoświatowej, odnoszę wrażenie, że doszło do jakiegoś głębokiego konfliktu, którego rozwiązanie znaleźć niezwykle trudno. Trudno, ponieważ źródłem problemu jest sprawa zupełnie fundamentalna. Jakie są role w tym nieustannie trwającym dramacie i jakie są relacje pomiędzy podmiotami. Kto jest suwerenem, a kto jest sługą? Kto pracodawcą, a kto pracownikiem? Spróbujmy zastanowić się nad tymi relacjami.

Suweren jest zobowiązany, lub ma prawo wobec sługi:

- dać mu pracę,
- wypłacać wynagrodzenie,
- opiekować się nim,
- ocenić pracę,
- podjąć decyzję czy nadal zatrudnia tego samego, czy też szuka kogoś lepszego.


Sługa natomiast powinien, lub ma prawo:

- wykonywać rzetelnie powierzone obowiązki,
- pilnować dóbr suwerena,
- nie nadużywać zaufania,
- zrezygnować, lub ubiegać się o dalsze zatrudnienie.


To tak w skrócie. W którym z tych podmiotów jest państwo, a w którym obywatel? Czy ja, przeciętny obywatel, jestem sługą czy suwerenem państwa? Jeśli jestem sługą, to powinienem przyjąć na siebie wszystkie prawa ale i obowiązki wobec państwa. Państwo wtedy ma obowiązek dać mi pracę, zapewnić płacę, zaopiekować się mną. Nieraz mam wrażenie, że takiego państwa chce większość ludzi, tym samym ustawiając siebie jako sługę tegoż państwa.

Prawda jest jednak taka, że ja nie jestem sługą. Ja zatrudniam państwo do bardzo określonych celów. To państwo jest zobowiązane wykonywać rzetelnie swoją pracę, pilnować moich dóbr i nie nadużywać mojego zachowania. Zatrudniam je również do wielu różnych innych obowiązków, za które płacę mu z moich podatków. To ja się mam opiekować tym państwem i dbać, żeby mogło w spokoju wykonywać swoją pracę. Ja również mam prawo ocenić jego rzetelność i skuteczność i zdecydować czy powierzę temu samemu państwu (tej samej ekipie) misję kontynuacji, czy też zażądam zmiany.

I czy w takiej relacji, zasadne jest moje dopominanie się o zatrudnienie, czy o życie w dostatku? Przecież to ja muszę zadbać o własny dostatek, by mieć czym zapłacić za ciężką pracę, jaką państwo podejmuje na moje wyraźne żądanie.