sobota, 20 lutego 2010

Zakład Pascala

Prawdopodobieństwo wyrzucenia kością jakiejś liczby wynosi 1/6. Gdy zakładam się z kimś obstawiając tą samą kwotę, że wyrzucę daną liczbę, podczas gdy druga osoba mówi, że jej nie wyrzucę, to szanse są 1 do 5, podczas gdy moja ewentualna strata jest taka sama jak ewentualny zysk. Jeśli życiowa sytuacja, lub szaleńcze emocje nie pchają nas w tę stronę, to trudno wyobrazić sobie przyjęcie takiego zakładu.

Aby zakład taki był sprawiedliwy musiałbym obstawić trzy z sześciu liczb, lub przeciwnik postawić by musiał pięciokrotność mojego wkładu. W pierwszym przypadku prawdopodobieństwo sukcesu jak i porażki są sobie równe, oraz ewentualna strata i zysk również są sobie równe. W drugim, szansa na zwycięstwo do szansy na porażkę wynosi 1 do 5, ale taki sam jest też stosunek ewentualnej straty do zysku. Taki zakład jest uczciwy.

Zakład byłby opłacalny, gdybym mógł obstawić 5 liczb, wkładając tą samą kwotę co mój przeciwnik. Gdy stosunek ewentualnej wygranej do ewentualnej straty jest większy niż stosunek prawdopodobieństwa sukcesu do prawdopodobieństwa porażki, to zakład jest opłacalny. O ile bardziej opłacalny jest gdy stosunek wygranej do straty jest nieskończenie wielki, a prawdopodobieństwa są skończone?

Czas naszego ziemskiego życia jest nieskończenie wiele razy krótszy od czasu ewentualnego życia wiecznego. Jeśli zatem założymy z dowolnym skończonym prawdopodobieństwem, że Bóg istnieje, i że za poświęcenie mu życia ziemskiego, dane nam będzie żyć wieczne, to na mocy matematyki, zakład który przyjmiemy musi być opłacalny. Oczywiście nie jestem odkrywczy przeprowadzając taką analizę. Ten tok myślowy znany jest powszechnie jako Zakład Pascala.

Przyjmując zakład Pascala skłaniamy się do czynienia dobra, dla ewentualnej nagrody. Naszą motywacją nie jest dobro drugiego człowieka, ale własny interes. Jak to się ma do czystych intencji, które powinny napędzać nasze działania? Czy dobro nie powinno być zarówno wynikiem jak i intencją naszych działań? Chrystus w Kazaniu na Górze przestrzega przed nieczystymi intencjami.

Emmanuel Levinas przeciwstawiając się heideggerowskiemu byciu-ku-śmierci i całej związanej z tym ontologii, charakteryzuje człowieka jako bycie-dla-drugiego. To odpowiedzialność za drugiego człowieka i bezinteresowność są podstawą podmiotowości. Tym samym wysuwa etykę przed ontologię. Jeśli iść za nauką Chrystusa to etyka ma charakter pierwotny, a więc i bezinteresowność powinna charakteryzować nasze działania. Tymczasem nagroda w postaci wiecznego życia neguje tę bezinteresowność.

Jaki wniosek? Czy filozofia wiary przeciwstawna jest samej sobie? A może całą nagrodą za dobro jest właśnie to dobro i świat, w którym to dobro ma swoje miejsce? Może nie czeka nas żadne życie po życiu. Tym samym założenie Zakładu Pascala przestaje spełniać warunek opłacalności. Prawdopodobieństwo zwycięstwa życia po życiu staje się równe zeru, a nasze ziemskie życie nabiera wymiaru nieskończoności, bo teraz właśnie możemy czynić dobro, które uczyni nas nieśmiertelnymi w świecie, w którym to dobro ma miejsce. Poświęcenie naszego życia dla z góry przegranego zakładu staje się absurdem.

A może poświęcenie życia Bogu, oznacza właśnie czynienie bezinteresownego dobra? Jednak przyjmując zakład nastawiamy się właśnie na interes, podczas gdy prawdziwe dobro czynić można tylko bezinteresownie. Zatem może to nie filozofia wiary jest przeciwstawna samej sobie, ale właśnie Zakład Pascala? Przyjmując zakład nie możemy żyć dla Boga, a więc nie możemy go wygrać. Nie przyjmując tego zakładu, również nie możemy go wygrać. Zakład ten można tylko przegrać. Jedyną właściwą drogą jest zdanie sobie sprawy, że nie ma żadnej nagrody za dobro poza samym tym dobrem. Inaczej nigdy nasze intencje nie będą czyste!

Brak komentarzy: