Jedną z wielkich wartości, jaką wypracowała cywilizacja europejska jest wolność słowa. Swoboda wyrażania własnych myśli i przekonań. Swoboda w dzieleniu się nimi z innymi osobami. To dało podstawę wielu prądom myślowym i artystycznym. Czy jednak wolność słowa jest absolutna? Czy może jest ograniczona przez coś, co nazywamy poprawnością?
Właściwie trudno mi utożsamiać się z poglądami niepoprawnymi, pewnie przez moją własną poprawność. Nie potrafię wygłaszać treści faszystowskich, czy szowinistycznych. Nie potrafię godzić się na istnienie zła w różnych jego formach. Jednak, czy możemy mówić o wolności słowa, gdy karane jest wygłaszanie takich poglądów? Czy wolność może być realizowana zgodnie z zasadą: możesz mówić co tylko chcesz, pod warunkiem, że to jest poprawne?
Odrębną kwestią jest, co jest lepsze. Czy wolność bezwarunkowa, czy warunkowa? Jednak, aby mówić o prawdziwej wolności, to dopóki za głoszonym słowem nie idą działania, nie może być sankcji w imię zapobiegania złu. Zło jest złem, dopiero gdy zostaje popełnione, albo gdy można wykazać chęć jego popełnienia. Samo głoszenie poglądów faszystowskich nie implikuje, że zostanie popełnione zło. Fakt, że zwiększamy prawdopodobieństwo, że ktoś słysząc te słowa zła się dopuści, więc zapobiegając złu zwiększamy bezpieczeństwo.
Jednak co jest ważniejsze, wolność czy bezpieczeństwo? Pewnie znajdzie się tyle opinii ile ludzi jest, którzy odpowiedzą na to pytanie. Na ile można ograniczać wolność jednych osób, aby zapewnić ogólnie rozumiane bezpieczeństwo? Przecież wolność człowieka jest jego osobistym prawem. Czym innym jest, gdy ktoś samemu pozbawi się częsci bezpieczeństwa. Na przykład, gdy zgłosi się po ochronę, która będzie wymagała pewnych poświęceń związanych z wolnością. Jednak w tym przypadku, człowiek podejmuje zupełnie wolną decyzję, aby obszar tej wolności poświęcić. Czy można komuś na siłę tej wolności odebrać?
Właściwie trudno mi utożsamiać się z poglądami niepoprawnymi, pewnie przez moją własną poprawność. Nie potrafię wygłaszać treści faszystowskich, czy szowinistycznych. Nie potrafię godzić się na istnienie zła w różnych jego formach. Jednak, czy możemy mówić o wolności słowa, gdy karane jest wygłaszanie takich poglądów? Czy wolność może być realizowana zgodnie z zasadą: możesz mówić co tylko chcesz, pod warunkiem, że to jest poprawne?
Odrębną kwestią jest, co jest lepsze. Czy wolność bezwarunkowa, czy warunkowa? Jednak, aby mówić o prawdziwej wolności, to dopóki za głoszonym słowem nie idą działania, nie może być sankcji w imię zapobiegania złu. Zło jest złem, dopiero gdy zostaje popełnione, albo gdy można wykazać chęć jego popełnienia. Samo głoszenie poglądów faszystowskich nie implikuje, że zostanie popełnione zło. Fakt, że zwiększamy prawdopodobieństwo, że ktoś słysząc te słowa zła się dopuści, więc zapobiegając złu zwiększamy bezpieczeństwo.
Jednak co jest ważniejsze, wolność czy bezpieczeństwo? Pewnie znajdzie się tyle opinii ile ludzi jest, którzy odpowiedzą na to pytanie. Na ile można ograniczać wolność jednych osób, aby zapewnić ogólnie rozumiane bezpieczeństwo? Przecież wolność człowieka jest jego osobistym prawem. Czym innym jest, gdy ktoś samemu pozbawi się częsci bezpieczeństwa. Na przykład, gdy zgłosi się po ochronę, która będzie wymagała pewnych poświęceń związanych z wolnością. Jednak w tym przypadku, człowiek podejmuje zupełnie wolną decyzję, aby obszar tej wolności poświęcić. Czy można komuś na siłę tej wolności odebrać?
6 komentarzy:
O wolności już od Rewolucji Francuskiej mówi się ,że kończy sie tam, gdzie zaczyna wolność drugiego człowieka bądź możliwość czynienia wszystkiego, byle nie na szkodę innych. Dlatego nie uważam by zakaz głoszenia treści faszystowskich np. był łamaniem wolności słowa. Kary nakłada sie wszak nie tylko na czyny ale i wypowiedziane słowa (np. pogróżki, grozy karalne, obraza( wiec i one niosą ze sobą pewną szkodliwość społeczną.
Głoszenie treści faszystowskich nie jest ani pogróżką ani obrazą. Jest po prostu manifestacją własnych poglądów. Może i jest szkodliwa społecznie, ale czy szkodliwość społeczna może być podstawą do karania jednostki? Czy od samego głoszenia poglądów dzieje się komuś jakaś krzywda?
Gdyby ktoś głosił swoje rasistowskie treści względem rasy, której jestem przedstawicielką bardzo by mnie to zabolało... Wiele poglądów opiera się na nienawiści, cóż z tego, że nie przejawia się ona w czynach, skoro samą postawą i słowami rani tych, wobec których jest skierowana jak i osoby neutralna a wrażliwe?
Zgadzam się. Poglądy mogą być złe, ale czy ich głoszenie powinno być karalne? Jak się to ma do wolności słowa?
Poglądy mogą kogoś boleć. Mnie boli na przykład to, że na gali z okazji święta niepodległości zabrakło jednego z prezydentów. Było to związane z czyimś osobistym poglądem, który mnie osobiście zabolał. Jednak ten pogląd nie jest karalny. I prawidłowo.
Gdzie więc przebiega granica pomiędzy poglądami karalnymi, a niekaralnymi? A może poglądy w ogóle nie powinny być karalne. Dopiero owoce danych poglądów mogą być oceniane.
W tej kwestii to się zgodzę. Jak mówisz, owoce poglądów mogą być w jakiś sposób poddawane ocenie czy karze. I to jest poprawne myślenie jeśli wolność słowa ma być powszechna.
Jednak gdzieś w głębi nurtuje mnie myśl, czy jeśliby zduszać złe poglądy na etapie myślenia i jego manifestacji, nie rozprzestrzeniałyby się masowo (np. faszyzm) i tym samym zmniejszyłoby się ryzyko całej fali złych postępowań z nich zrodzonych, które później tak trudno zwalczyć?
Czy nie właśnie na duszeniu wolności w zarodku zbudowały swoje podwaliny takie ideologie jak nazizm i komunizm?
Poza tym, kto będzie określał, który pogląd jest zły, a który dobry? Czy ostatecznie, to jak kto osądzi jakiś pogląd nie będzie zależało od tego kto osądza? Owoce poglądów łatwiej ocenić niż same poglądy. Właściwie każdy pogląd może być zarodkiem jakiegoś zła.
Prześlij komentarz