wtorek, 4 listopada 2008

Iskierka nadziei

Zastanawia mnie, jaki sens ma to, o czym piszę. Próbuję pisać o wolności, o Bogu, o pięknie i różnych innych "ważnych" sprawach. Jednak strasznie niewiele jest miejsc na świecie, gdzie ludzie mogą przejmować się takimi rzeczami. Pełno jest miejsc, gdzie o wolności tylko śnią, cierpiąc na codzień zło wyrządzane ręką drugiego człowieka.

Dziś widziałem krótki reportaż o sytuacji w Kongo. Tam nawet ludzie nie śnią o wolności. Ludzie giną na każdym kroku. Jeśli nie bezpośrednio w wyniku najazdu rebeliantów, albo porachunków międzywioskowych, to po prostu z głodu. Czy oni myślą o wolności? Oni chcą spokoju i chleba. To co dla nas jest wartością podstawową, w ogóle nie mieści się w ich wyobraźni. Ks. Józef Tischner pisał, że wartości dzielą się na poziomy. Każdy najpierw dąży do zaspokojenia potrzeb na najniższym poziomie, tj. głodu, czy pragnienia. Dopiero potem odczuwają potrzeby wyższego poziomu, takie jak pragnienie wolności. A mając tą wolność próbują szukać dalszych celów. Czy można coś zrobić? Czy możemy użyć naszej wolności, aby pomóc tamtym ludziom zaspokoić ich podstawowe potrzeby?

Szczerze mówiąc, po obejrzeniu tego reportażu, uderzyło mnie poczucie bezradności. No bo co, ja mały człowieczek, mogę zrobić samotnie przeciw tak wielkiemu złu? Wydaje się, że nic. A jednak paradoksalnie, poprzez siedzenie i pisanie takich małych "bzdur", jakie piszę, mogę próbować budzić i uczulać ludzi na to zło. Im większa dobra masa krytyczna, tym więcej dobra można zrobić również dla tych biednych ludzi. Wiem, że to mało, ale nie trzeba wielkiego kamienia, żeby ruszyć lawinę. Czy mój kamyczek ruszy? Mam nadzieję.

2 komentarze:

Henki pisze...

Matka Teresa powiedziała kiedyś, że to, co robi jest jak kropla w oceanie, lecz jeśli by tego nie robiła, ocean byłby uboższy o tą kroplę...

Grzegorz Raźny pisze...

Ale cały czas pozostaje pytanie: Czy nie mógłbym zrobić czegoś więcej?