Kontynuując rozważania Kazania na Górze, trafiamy na następujący fragment:
O jaką drogę chodzi? O przyjaźń? Może o znajomość? A może o życie? Tak, czy inaczej, będąc w drodze mamy jeszcze szanse się pogodzić. Jak któryś z nas z drogi zejdzie, pogodzenie się będzie trudne, a przecież wybaczenie jest warunkiem wybaczenia naszych własnych win. Modlimy się przecież: "Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy". Kiedy w końcu człowiek zrozumie, że "oko za oko" nie jest zasadą, która przerywa zło? Ta zasada nakręca tylko spiralę nienawiści. Czy nie lepiej przerwać ją, póki zło ma jeszcze niewielkie skutki? Jeśli teraz nie przerwiemy łańcucha zła, to kiedy? Później będzie za późno. Dobro trzeba czynić teraz.
Skoro to my jesteśmy nowym Ciałem Chrystusa, to weźmy pod uwagę, że nasza nienawiść jest jak rana na tym ciele, a pojednanie jak balsam. Jeśli pojednanie zbudujemy w obliczu prawdy, to uleczymy ranę, samemu przyczyniając się do Zmartwychwstania Pańskiego.
Słyszeliście, że powiedziano przodkom: Nie zabijaj!; a kto by się dopuścił zabójstwa, podlega sądowi. A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu: Raka, podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł: "Bezbożniku", podlega karze piekła ognistego. Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przez ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim! Potem przyjdź i dar swój ofiaruj! Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w drodze, by cię przeciwnik nie podał sędziemu, a sędzia dozorcy, i aby nie wtrącono cię do więzienia. Zaprawdę, powiadam ci: nie wyjdziesz stamtąd, aż zwrócisz ostatni grosz.Jezus nie tylko potwierdza słowa, które wypowiada każda bezbronna twarz w konfrontacji z drugim człowiekiem. Sięga głębiej. Do źródła zła. Źródło jest w człowieku. Gniew. Przy czym nie jest to mowa o gniewie na zło. Do takiego gniewu jesteśmy przecież zobowiązani. Źródłem zła jest gniew na człowieka. Najważniejszym przykazaniem jest przykazanie miłości. To z miłością trzeba zawsze podejść do człowieka, a nie z gniewem. Miłość ucieleśnia się w przebaczeniu. Jezus każe godzić się ze swoimi przeciwnikami, dopóki jesteśmy z nim w drodze.
O jaką drogę chodzi? O przyjaźń? Może o znajomość? A może o życie? Tak, czy inaczej, będąc w drodze mamy jeszcze szanse się pogodzić. Jak któryś z nas z drogi zejdzie, pogodzenie się będzie trudne, a przecież wybaczenie jest warunkiem wybaczenia naszych własnych win. Modlimy się przecież: "Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy". Kiedy w końcu człowiek zrozumie, że "oko za oko" nie jest zasadą, która przerywa zło? Ta zasada nakręca tylko spiralę nienawiści. Czy nie lepiej przerwać ją, póki zło ma jeszcze niewielkie skutki? Jeśli teraz nie przerwiemy łańcucha zła, to kiedy? Później będzie za późno. Dobro trzeba czynić teraz.
Skoro to my jesteśmy nowym Ciałem Chrystusa, to weźmy pod uwagę, że nasza nienawiść jest jak rana na tym ciele, a pojednanie jak balsam. Jeśli pojednanie zbudujemy w obliczu prawdy, to uleczymy ranę, samemu przyczyniając się do Zmartwychwstania Pańskiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz