Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dlaczego?. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dlaczego?. Pokaż wszystkie posty

piątek, 21 listopada 2008

Nagroda, czy łaska?

Niedawno wpadł mi do ręki najnowszy numer miesięcznika "W drodze". Po raz pierwszy chyba znalazłem pismo, które potrafi zarówno zaabsorbować dużo energii intelektualnej, a jednocześnie stymuluje do myślenia o najróżniejszych kwestiach. Z jednymi artykułami się zgadzam, inne wzbudzają we mnie bunt. Każdemu polecam zagłębienie się w lekturę.

Pośród artykułów znalazł się jeden o tytule: Pokarm na życie wieczne. Autor porusza bardzo obszernie temat Wiatyku i sposobie podchodzenia do niego na przestrzeni wieków. Przytacza m.in. słowa papieża Inocentego I z 405 roku, który poleca udzielać Komunii, tym którzy o nią proszą w ostatnich chwilach życia. W środku tej wypowiedzi jest zdanie, które wzbudziło we mnie mieszane uczucia.
Kiedy bowiem w tamtych czasach były częste prześladowania, słusznie odmawiano Komunii w obawie, że łatwość udzielania Komunii nie powstrzyma od upadku tych ludzi, którzy mieliby pewność pojednania.
Rodzi się pytanie, czy duchowieństwo, które stało na straży sakramentów (nie wiem z jakiej mocy), nie traktowało ich instrumentalnie? Czy sakrament ma być nagrodą, a jego odmowa karą za postępowanie? Czy sakrament ma motywować ludzi do dobrego postępowania? A co z łaską, jaką Jezus udzielił złemu łotrowi na krzyżu? Czy stróżem tej łaski ma być hierarchia kościelna?

wtorek, 4 listopada 2008

Iskierka nadziei

Zastanawia mnie, jaki sens ma to, o czym piszę. Próbuję pisać o wolności, o Bogu, o pięknie i różnych innych "ważnych" sprawach. Jednak strasznie niewiele jest miejsc na świecie, gdzie ludzie mogą przejmować się takimi rzeczami. Pełno jest miejsc, gdzie o wolności tylko śnią, cierpiąc na codzień zło wyrządzane ręką drugiego człowieka.

Dziś widziałem krótki reportaż o sytuacji w Kongo. Tam nawet ludzie nie śnią o wolności. Ludzie giną na każdym kroku. Jeśli nie bezpośrednio w wyniku najazdu rebeliantów, albo porachunków międzywioskowych, to po prostu z głodu. Czy oni myślą o wolności? Oni chcą spokoju i chleba. To co dla nas jest wartością podstawową, w ogóle nie mieści się w ich wyobraźni. Ks. Józef Tischner pisał, że wartości dzielą się na poziomy. Każdy najpierw dąży do zaspokojenia potrzeb na najniższym poziomie, tj. głodu, czy pragnienia. Dopiero potem odczuwają potrzeby wyższego poziomu, takie jak pragnienie wolności. A mając tą wolność próbują szukać dalszych celów. Czy można coś zrobić? Czy możemy użyć naszej wolności, aby pomóc tamtym ludziom zaspokoić ich podstawowe potrzeby?

Szczerze mówiąc, po obejrzeniu tego reportażu, uderzyło mnie poczucie bezradności. No bo co, ja mały człowieczek, mogę zrobić samotnie przeciw tak wielkiemu złu? Wydaje się, że nic. A jednak paradoksalnie, poprzez siedzenie i pisanie takich małych "bzdur", jakie piszę, mogę próbować budzić i uczulać ludzi na to zło. Im większa dobra masa krytyczna, tym więcej dobra można zrobić również dla tych biednych ludzi. Wiem, że to mało, ale nie trzeba wielkiego kamienia, żeby ruszyć lawinę. Czy mój kamyczek ruszy? Mam nadzieję.

wtorek, 30 września 2008

Kompromis

Dziś uderzyła mnie reklama, którą widziałem nie po raz pierwszy. Przekaz brzmiał: "[Nazwa Produktu]. Wszystko inne to kompromis." I tak się zastanawiam. Dlaczego w powszechnej opinii, przynajmniej w Polsce, kompromis kojarzymy z czymś złym. Za granicą, w czasie pogrzebu, wspomina się osobę, jako tą, która była człowiekiem kompromisu. Bynajmniej, nie z ironią. U nas takie pożegnanie byłoby pewnie odczytane jako sarkazm. U nas wspomina się osobę, jako bezkompromisową. Dlaczego uważamy, że kompromis jest złem, a jego brak dobrem?

Może mamy do czynienia z innymi sytuacjami. Na pewno historia wepchnęła nas w nurt niewoli. Narzucony został nam chory system wartości. W takich sytuacjach kompromis z tym nowym systemem jest zły. Jednak, czy żeby wyjść z tego systemu nie trzeba czasem iść na kompromis? Wszystkie nasze powstania narodowe poza jednym, zakończyły się masakrami i represjami. Przelaliśmy wiele krwi dla szczytnych ideałów, jednak z mizernym skutkiem. Kiedy w latach '80 wychodziliśmy ze strefy wpływów Rosji Radzieckiej, robiliśmy to w sposób pokojowy idąc na kompromis. Efekt? Zwycięstwo. Więc dlaczego kompromisy dalej kojarzą nam się źle?

A może wejdźmy głębiej w psychologię. Człowiek lubi mieć rację. Jeśli zatem zakładamy, że mamy rację, kompromis jest odstąpieniem od tej racji. Skoro nasz punkt widzenia jest prawdziwy i dobry, to każdy krok od tego punktu jest czymś co kieruje nas w stronę zła. Może stąd się bierze ten mechanizm? Zastanówmy się jednak. Człowiek nie zawsze ma rację. Jego wiedza nigdy nie jest pełna ani pewna. Szukanie mądrego kompromisu pomaga nam zrozumieć inne racje, poszerza horyzont i w konsekwencji wzbogaca. Nie traktujmy tego jako coś złego. Czasem warto upokorzyć własne ego, bo po drugiej stronie stoi taki sam człowiek. Nie warto iść na noże.