środa, 5 listopada 2008

Naiwność a nadzieja

Od lat jestem fanem kina reżyserii Woody'ego Allena. Obecnie mam przyjemność zapoznawania się z jego talentem pisarskim. Czytam zbiór opowiadań pt. Czysta Anarchia. Ostatnie opowiadanie, jakie przeczytałem, nosi tytuł: Glory alleluja, sprzedane! Autor stawia się w roli bezrobotnego, który wertuje gazetę z ofertami pracy. Trafia na ofertę, polegającą na pisaniu modlitw na sprzedaż. Nie chcąc zdradzać całości treści tego krótkiego opowiadania, napiszę tylko, że jedną z absurdalnych sytuacji z jaką się spotkał, była reklamacja jednej kobiety, która mimo zakupienia modlitwy, nie dostała tego, czego pragnie.

I tak się zastanawiam nad naszymi modlitwami. Czy moja modlitwa, pomimo tego, że nie jest tylko listą próśb, ma jakikolwiek sens? Przecież Bóg nie będzie spełniał moich zachcianek. Nie na tym polega jego miłosierdzie. Po co więc się modlić? Oto, co pisze na ten temat św. Ignacy z Loyoli:

Ufaj Bogu tak, jakby całe powodzenie spraw zależało wyłącznie od Niego; tak jednak dokładaj wszelkich starań, jakbyś ty sam miał wszystko zdziałać, a Bóg nic zgoła.

Jeśli modlimy się o coś, nie podejmując kroków w celu realizacji celu modlitwy, to oczywiście taka modlitwa nie ma sensu. Jednak dzięki zaufaniu Bogu, możemy pomóc sobie w realizacji tych celów. Jednym zdaniem. Modlitwa może być wyrażeniem celu, do którego sami musimy dążyć. Bóg nie wyręczy nas w tym, ale możemy ufać, że gdy coś nie będzie szło tak jak myśleliśmy, Bóg pomoże nam dotrzeć w odpowiednią stronę.

2 komentarze:

Ikar pisze...

Pomiędzy naiwnością, a nadzieją może istnieć bardzo cienka granica jedynie. Zwłaszcza jeśli chodzi o nadzieję pokładaną w drugiej osobie, osobie, która zraniła. Jeżeli nie dąży ona do naprawy popełnionych błędów, druga osoba czekając i "robiąc sobie nadzieje" jest raczej naiwna. Z drugiej strony nadzieja umiera ostatnia i warto ją mieć. Tylko kiedy jest to nadzieja, a kiedy już tylko naiwność...

Grzegorz Raźny pisze...

Podstawą tej nadziei, o której piszesz, jest wiara w człowieka. Czy wierzymy, że człowiek może przemienić się i naprawić zło? Bóg uwierzył w człowieka. Jeśli my nie uwierzymy, to wykażemy, że również wiara Boga w nas samych nie ma sensu. A wtedy, czy cokolwiek na świecie ma sens?