W moich przemyśleniach, bardzo często opieram się na podstawowych tezach myśli Immanuela Kanta. Część z nich mój umysł zasymilował do takiego stopnia, że nawet nie szukam ich uzasadnienia. Wydają się one dla mnie na tyle logiczne i oczywiste, że nie widząc potrzeby uzasadniania, używam ich jako punkt wyjścia własnych naiwnych rozważań. Może jednak warto pochylić się nad tymi myślami?
Jeden z takich podstawowych poglądów, który stanowi bazę dla moich przemyśleń, zawiera się w zdaniu:
Powyższe pryncypium stanowi jeden z podstawowych filarów całej filozofii dialogu. Wielu klasyków swoje rozważania buduje na kantowskim dorobku. Jednak błędem byłoby szukać uzasadnienia danego poglądu z punktu widzenia poglądów pochodnych. Aby dowieść słuszność lub jej brak tego poglądu, potrzeba sięgnąć do kryteriów antropologicznych.
Człowieka w królestwie zwierząt wyróżnia umiejętność zrozumienia drugiej osoby, nie tylko jako istoty do "mnie" podobnej, ale również jako istoty, która wie, że "ja" jestem do niej podobny. Co za tym idzie, rozumie ona również to, że ja rozumiem, że ona rozumie, że jestem do niej podobny. Taka perspektywa pozwala osobie postawić się w sytuacji drugiego człowieka. Drugi człowiek staje się częścią naszego świata i nie jest w niczym podobny do przedmiotów. Jest istotą w pełni autonomiczną, której człowieczeństwo stoi na poziomie, równym naszemu.
Pojawienie się w naszym świecie drugiej osoby, powoduje ograniczenie wolności, wynikające z faktu, że druga osoba ma również do tej wolności prawo. Trudno zdefiniować dokładnie granicę, za którą kończy się już obszar mojej wolności, a zaczyna się obszar wolności drugiej osoby. Pomijając odgórne prawo, które wytycza tę granicę, wydaje się, że najrozsądniejszym podejściem jednostki do sprawy wolności swojej i cudzej jest przykazanie dane przez Jezusa w Kazaniu na Górze:
Czego mogę się spodziewać po działaniu drugiej osoby w stosunku do mnie, jeśli sam nie darzę tej drugiej osoby odpowiednim szacunkiem? Czy chciałbym, aby bez mojej zgody, a może nawet bez mojej świadomości, ktoś wykorzystał mnie w jakimkolwiek celu? Nie, bo wtedy, istota mojego człowieczeństwa zostanie pominięta, a sam zostanę sprowadzony do roli narzędzia, które druga osoba może wykorzystać. Przestaję być w takiej sytuacji człowiekiem, który jest autonomiczny i stoi na równi z drugim człowiekiem.
Skoro więc ja nie chcę być w taki sposób potraktowany, to nie mam żadnego prawa, aby drugą osobę w ten sposób potraktować. W innym miejscu Kant mówi:
Wydaje się, że zdanie to jest zbieżne z wcześniej zacytowanymi słowami Kazania na Górze. Szacunek do własnego człowieczeństwa wymusza szacunek wobec człowieczeństwa drugiej osoby. Wymaga aby tę osobę zawsze postawić jako cel naszych działań, nigdy zaś jako środek. Wydaje się, że prawo to nabiera szczególnej mocy, gdy z drugą osobą zaczynamy budować relacje. Brak uszanowania wolności drugiego człowieka, może spowodować rozmaite patologie, których przykładów oszczędzę w tym wpisie.
Jeden z takich podstawowych poglądów, który stanowi bazę dla moich przemyśleń, zawiera się w zdaniu:
Postępuj tak, abyś człowieczeństwo tak w swojej osobie, jak też w osobie każdego innego używał zawsze jako celu, nigdy jako środka.
Powyższe pryncypium stanowi jeden z podstawowych filarów całej filozofii dialogu. Wielu klasyków swoje rozważania buduje na kantowskim dorobku. Jednak błędem byłoby szukać uzasadnienia danego poglądu z punktu widzenia poglądów pochodnych. Aby dowieść słuszność lub jej brak tego poglądu, potrzeba sięgnąć do kryteriów antropologicznych.
Człowieka w królestwie zwierząt wyróżnia umiejętność zrozumienia drugiej osoby, nie tylko jako istoty do "mnie" podobnej, ale również jako istoty, która wie, że "ja" jestem do niej podobny. Co za tym idzie, rozumie ona również to, że ja rozumiem, że ona rozumie, że jestem do niej podobny. Taka perspektywa pozwala osobie postawić się w sytuacji drugiego człowieka. Drugi człowiek staje się częścią naszego świata i nie jest w niczym podobny do przedmiotów. Jest istotą w pełni autonomiczną, której człowieczeństwo stoi na poziomie, równym naszemu.
Pojawienie się w naszym świecie drugiej osoby, powoduje ograniczenie wolności, wynikające z faktu, że druga osoba ma również do tej wolności prawo. Trudno zdefiniować dokładnie granicę, za którą kończy się już obszar mojej wolności, a zaczyna się obszar wolności drugiej osoby. Pomijając odgórne prawo, które wytycza tę granicę, wydaje się, że najrozsądniejszym podejściem jednostki do sprawy wolności swojej i cudzej jest przykazanie dane przez Jezusa w Kazaniu na Górze:
Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie! Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy.
Czego mogę się spodziewać po działaniu drugiej osoby w stosunku do mnie, jeśli sam nie darzę tej drugiej osoby odpowiednim szacunkiem? Czy chciałbym, aby bez mojej zgody, a może nawet bez mojej świadomości, ktoś wykorzystał mnie w jakimkolwiek celu? Nie, bo wtedy, istota mojego człowieczeństwa zostanie pominięta, a sam zostanę sprowadzony do roli narzędzia, które druga osoba może wykorzystać. Przestaję być w takiej sytuacji człowiekiem, który jest autonomiczny i stoi na równi z drugim człowiekiem.
Skoro więc ja nie chcę być w taki sposób potraktowany, to nie mam żadnego prawa, aby drugą osobę w ten sposób potraktować. W innym miejscu Kant mówi:
Postępuj tylko według takiej maksymy, dzięki której możesz zarazem chcieć, żeby stała się powszechnym prawem.
Wydaje się, że zdanie to jest zbieżne z wcześniej zacytowanymi słowami Kazania na Górze. Szacunek do własnego człowieczeństwa wymusza szacunek wobec człowieczeństwa drugiej osoby. Wymaga aby tę osobę zawsze postawić jako cel naszych działań, nigdy zaś jako środek. Wydaje się, że prawo to nabiera szczególnej mocy, gdy z drugą osobą zaczynamy budować relacje. Brak uszanowania wolności drugiego człowieka, może spowodować rozmaite patologie, których przykładów oszczędzę w tym wpisie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz