sobota, 1 grudnia 2007

Z Twarzą twarzą w twarz

Dość niedawno miałem okazję czytać książkę dominikanina o. Jana Andrzeja Kłoczowskiego pt. Filozofia Dialogu. Muszę przyznać, że koncepcje w niej zawarte są poruszające. W tym poście, chciałem skupić się na jednym z aspektów - Twarzy. Pojęcie to było rozwijane bardzo szczegółowo przez Emmanuela Levinasa, jednego z dialogistów.

Każdy z nas ma swą unikalną Twarz. Twarz, która mówi: Nie zabijaj! Jest bezbronna i szczera. Jednak na codzień, Twarz tą przybieramy rozmaitymi maskami. Gdy jesteśmy w pracy stajemy się: lekarzem, nauczycielem, budowniczym, kucharzem, itp. Oprócz tego w rozmaitych sytuacjach jesteśmy również: pracownikiem, pracodawcą, znajomym, przyjacielem, mężem, żoną, itp. Wraz z maską ubieramy się w rozmaite jej atrybuty. Jako pracownik, ubieramy się w wiedzę , doświadczenie zawodowe i pozycję w hierarchii. Jako przyjaciel, w historię znajomości, w doświadczenie życiowe, w sympatię. Chciałbym zaznaczyć, że ubranie maski nie jest zjawiskiem negatywnym, natomiast jest zjawiskiem naturalnym.

Maska jest pewnego rodzaju zasłoną. Dzięki niej stajemy się odporni na negatywny wpływ różnych czynników. Jednak poprzez maskę zasłaniamy swoje prawdziwe "Ja", swoje prawdziwe "Imię". Kiedy zdejmujemy maskę i stajemy naprzeciwko drugiego człowieka bez maski, doświadczamy prawdziwego spotkania. Spotkania Twarzy z Twarzą, gdzie obie Twarze są bezbronne. Dzięki takiemu spotkaniu doświadczamy Boga, który nie jest gdzieś daleko, który poprzez Twarz drugiego człowieka odsłania nam swą bezbronną istotę i zaprasza nas do miłości. "Bo gdzie dwóch lub trzech jest zebranych w moje imię, tam ja jestem pośród nich" (Mt. 18, 20).

Nie bójmy się odsłonić twarzy. Zaufajmy w dobro drugiego człowieka. Zdejmijmy maskę, a może na widok bezbronnej Twarzy, drugi człowiek zdejmie swoją.

6 komentarzy:

Fajczarz Krakowski pisze...

"Zdjęcie maski" przed nieznajomym to przesada- łudzenie się, że wszyscy ludzie są dobrzy i nikt ci nie napluje pod hełm to zwykła naiwność. Po to przybieramy maski i przechodzimy i każemy przechodzić innym przez rytuał poznawania się i "uchylania przyłbicy" aby tych co chcą wykorzystać naszą szczerość od siebie odsunąć, a tym, z którymi chcemy być bliżej, pokazać, że im ufamy coraz bardziej ale że to nie przyszło ad hoc. Stara sprawdzona zasad: jeśli zdobywasz coś bez kosztów własnych i wysiłku to po prostu o to nie dbasz i tego nie szanujesz.

Grzegorz Raźny pisze...

A po co ta asekuracja? Jezus poszedł za wszystkich na śmierć. Czemu nie mamy iść Jego drogą? Do tego przecież każdy jest powołany.

Daj człowiekowi kredyt zaufania. Ludzie szukają bezpiecznej odległości od lądu. Czasami trzeba wypłynąć na głębię. Nie mówie, że każdy ma to robić zawsze w stosunku do każdego.

Czy naprawdę uważasz, że na zaufanie trzeba sobie zapracować? Człowiek częściowo ocenia drugiego jako odbicie siebie. Jeśli uważasz, że drugi nie jest godzien zaufania, może po prostu siebie uważasz za niegodnego?

Anonimowy pisze...

Właśnie nakładając maskę nie jest się do końca świadomym czy już jesteś sobą czy jeszcze nie.
Ciężko jest znaleźć swoją TWARZ, i tylko w szczerym i otwartym poznaniu możesz poznać siebie.

Grzegorz Raźny pisze...

Z drugiej strony maski są nieodzownym elementem istnienia. Warto jednak pokazać prawdziwą twarz, również po to by poznać drugiego człowieka. A przez niego zgodnie z Carlem Gustavem Jungiem, takze siebie.

Henki pisze...

Niezwykle trudno, a raczej jest to niemożliwe, ukazać prawdziwą głębię człowieka za pomocą słów i obrazów. Niemniej jednak myślę, że teoria z Twarzą i maskami pozwala zbliżyć się do przedsionka tajemnicy.

Rzeczą jasną jest, że nie musimy odsłaniać swego wnętrza wszędzie i przed każdym. Nikt nie mówi o dokonywaniu ekshibicjonizmu duszy w "centrum miasta". Jednak z drugiej strony nie powinniśmy się zamykać szczelnie przed drugim człowiekiem. Tak mało jest w dzisiejszym świcie wiary w ludzi, wiary w dobro, które jest w każdym.

Nie zawsze uchronimy się od cierpienia, od tego, że po zdjęciu maski ktoś "napluje" nam na Twarz... Jednak nie powinniśmy się poddawać, lecz podnieść się i iść dalej. Owszem jest to trudne, ale ile coś jest warte, jeżeli nie jest okupowane znojem?

Warto znaleźć w sobie odwagę i wypłynąć w głębię, nawet jeśli wydaje się to innym szalone i bezcelowe. Lecz pomyślmy, gdyby 2000 lat temu dwunastu szalonych Apostołów nie rzuciło się nawracać szeroki świat, czy bylibyśmy dzisiaj chrześcijanami?
Na końcu tej drogi zawsze jest zwycięstwo i z tej myśli powinniśmy czerpać nadzieję i siłę...

Grzegorz Raźny pisze...

Cóź, pozostaje mi tylko zgodzić się. Fajnie, że zupełnie przypadkowo, można spotkać na drodze osoby, które w ten sposób myślą.

Wczoraj dość długo siedziałem, próbując zidentyfikować czym jest Twarz i sięgnąłem do źródła (Emmanuel Levinas), jednak materiał na ten temat nadaje się na oddzielnego posta. Postaram się wkrótce uzupełnić.