Pokazywanie postów oznaczonych etykietą relacja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą relacja. Pokaż wszystkie posty

sobota, 12 stycznia 2008

Naprawię świat

Naprawienie świata jest bez wątpienia marzeniem niejednego młodego człowieka. Pełnego energii, zbuntowanego wobec status quo. Co się jednak dzieje, że większość z tych ludzi po pewnym czasie się poddaje? Słomiany zapał? Może opór materii? A może po prostu zła strategia działania. W pewnym momencie człowiek ma dość walki z niereformowalnym społeczeństwem i chce się ustabilizować, porzucając marzenia. Czy chęć ta nie wynika z zaniedbania życia osobistego i poświęcenia go dla szczytnego celu naprawy świata?

Niestety nie potrafię odpowiedzieć jednoznacznie na to pytanie z powodu braku doświadczenia. Mam jednak swój własny plan naprawy świata. Myślę, że naprawianie świata kosztem życia osobistego jest błędem. Każdy długotrwały problem jaki występuje wymaga planu doraźnego jak również długofalowego. Zaangażowanie w życie polityczne, społeczne i wszelkiego rodzaju inicjatywy uważałbym w tym kontekście za działania doraźne, których sensu wcale nie kwestionuję.

Długofalowe działanie powinno wykraczać poza okres naszego życia. No i chyba nie stoi w sprzeczności z naszą stabilizacją. Gdy myślimy o stabilizacji mamy na myśli stałe miejsce zamieszkania, dom, rodzinę z dziećmi. Chciałem postawić tutaj tezę, że wychowanie dzieci jest najlepszym działaniem długofalowym dla naprawy świata. Przecież mówi się, że dziecko to inwestycja. Rzadko jednak w tym kontekście, który mam tu na myśli. Dziecko jest inwestycją w nasze spełnione marzenia o naprawie świata. Gdy wychowamy je tak by przyświecały mu odpowiednie cele, ono również wychowa należycie kolejne pokolenie. Nie zapędźmy się jednak do tego stopnia, żeby potraktować dziecko jako środek do osiągnięcia celu. Pamiętajmy, że dziecko musi być celem. Tylko w pełnej wolności może podjąć działania ku swoim własnym celom. Mamy jednak prawo i obowiązek naprowadzać je i nakreślać cele.

W czasie wychowania szczególną uwagę mam zamiar przyłożyć do dwóch aspektów: środowiska i świadectwa. Chciałbym postępować w taki sposób, aby dziecko wzorując się na mnie zdążało ku dobru. Ważne jest również, aby moje dziecko od samego początku żyło w przyjaznym środowisku nie oderwanym od rzeczywistości. To środowisko domowe stanie się jego światem. Niech dba o ten świat i poszerza go w miarę potrzeb w ciągu życia. To czego nauczy się w domu, zaowocuje (mam nadzieję) w jego relacjach podwórkowych i szkolnych. Że jego relację będą oparte na poszanowaniu wolności. Czy nie warto poświęcić własnego życia, aby zrealizować taką wizję dla własnego dziecka? Czy warto poświęcać tą wizję, dla dążenia do innych celów (kariera, akumulacja dóbr)? Ja myślę, że nie. Warto, ażeby każdy, kto chce naprawiać świat, dobrze się zastanowił jaką ścieżkę obrać.

wtorek, 8 stycznia 2008

Gwiazda Zbawienia

Gdzie jest Bóg? Co łączy Boga ze światem? Gdzie w tym wszystkim jest miejsce człowieka? Czym jest chrześcijaństwo? Czym jest judaizm? Na te i wiele innych pytań próbuje odpowiadać nam filozofia dialogu. Jednym z najwybitniejszych dialogistów był Franz Rosenzweig, a jego największym dziełem jest Gwiazda Zbawienia. Oto, co na podstawie książki dominikanina o. Jana Andrzeja Kłoczowskiego pt. Filozofia Dialogu dowiedziałem się o zawartości Gwiazdy Zbawienia.

Wychodzimy od dość powszechnego symbolu:



Oko przedstawia Boga jako genialnego architekta. Jest w centrum wszystkiego. Wierzchołkami trójkąta są trzy byty podstawowe: Bóg, człowiek i świat. Obrazuje to rysunek:

Każdy z tych bytów jest całkowicie oddzielną i zamkniętą sobością. Aby w ogóle wyobrazić sobie relacje między nimi, trzeba uświadomić sobie, że byty te są od siebie niezależne i różne. Gdy uświadomimy sobie te fakty, na ten trójkąt możemy nałożyć trójkąt odwrotnie ułożony, przedstawiający relacje pomiędzy poszczególnymi bytami. Relacją pomiędzy Bogiem, a światem jest Stworzenie. Pomiędzy Bogiem, a człowiekiem jest Objawienie. Natomiast pomiędzy człowiekiem, a światem jest Zbawienie.

Bóg stworzył, a może cały czas tworzy świat. Bóg objawia człowiekowi siebie. Objawia mu jego naturę, Twarz i cel. Cel, którym jest zbawienie świata. To jest zadanie dla człowieka. Nad poszczególnymi relacjami będę zastanawiał się w innym poście. W tym momencie zobaczmy, co powstanie po nałożeniu na siebie tych trójkątów.


Widzimy Gwiazdę Dawida, która jest symbolem Żydów. W centrum jest Bóg, a wokół Boga naród wybrany. Jego celem jest trwanie przy Bogu. Trwanie w centrum. Oni nie zmierzają do Boga, bo oni już przy nim są. W promieniach gwiazdy są chrześcijanie. Ci, którzy są pomiędzy narodami. Ci, którzy za zadanie mają głoszenie Ewangelii i sprowadzanie ludzi, którzy są poza gwiazdą, do centrum. Utarło się, że to Żydzi są narodem pielgrzymów, a chrześcijanie żyją u siebie. Jednak mistyczne znaczenie jest zupełnie odwrócone. To chrześcijanie pielgrzymują i głoszą dobrą nowinę. Żydzi trwają.

Co mi pozostało do komentowania? Nic. Jeśli jesteś Żydem, trwaj. Jeśli jesteś chrześcijaninem głoś ewangelię i szukaj, a jeśli jesteś poza daj się złapać. Wydaje mi się, że Gwiazda bardzo ładnie pokazuje cel naszej egzystencji. Ścieżki są różne, często nieznane i niespodziewane, ale cel jest dość jasny. Czy warto pozwolić aby nasze małe cele małego życia przesłaniały nam te inne? Na pewno warto je mieć, bo nigdy nie wiadomo, która droga doprowadzi do celu. Nie zapominajmy jednak o tym najważniejszym celu.

czwartek, 27 grudnia 2007

Jednostka, relacja, grupa

Każdemu chyba zdarzyła się sytuacja, że grupa, w której się znajduje wywiera pewnego rodzaju presję, aby zachować się zgodnie z zachowaniem tejże grupy. Pół biedy, gdy zachowanie to nie stoi w sprzeczności z przekonaniem jednostki. Jednak często zdarza się chyba, że sprzeczność zachodzi. Co wtedy wybierzemy? Czy zdedydujemy się postąpić zgodnie z przekonaniami, narażając grupę na utratę spójności, a siebie na represje?

Gdy należąc do grupy działamy niezgodnie z własnymi przekonaniami, przestajemy być grupą, a zaczynamy być armią. Nasza podmiotowość przestaje mieć znaczenie. Stajemy się tylko narzędziem do osiągnięcia celów grupy. Prawidłowo działająca grupa musi opierać się na relacjach. Jednak relacje mogą być zawierane jedynie pomiędzy wolnymi jednostkami.

Filozofia dialogu podkreśla, że aby byt mógł wejść w relacje, musi być odizolowany. Musi stanowić tzw. sobość. Dopiero dwie sobości ukazując Twarze wchodzą w prawdziwą relację. Warunkiem takiej relacji jest więc wolność. Wolność do miłości i wolność do podejmowania decyzji. Jeśli relacje łączą większą ilość sobości, tworzą się grupy. Jeśli wolność jednostki w takiej grupie jest ograniczona, przestaje to być grupą. Staje się to armią realizującą jakiś konkretny program.

Chciałem więc nieco zaburzyć powszechny pogląd, że jednostka działając niezgodnie z działaniem grupy przestaje do niej należeć. Jest odwrotnie. Gdy jednostka działa i zachowuje się niezgodnie z własnymi przekonaniami, przestaje być członkiem grupy, bo tylko działając w wolności może do niej należeć. Czy nie warto zatem zawsze postępować zgodnie z przekonaniem? Czy działając wbrew własnej woli dalej działamy jako człowiek?