Naprawienie świata jest bez wątpienia marzeniem niejednego młodego człowieka. Pełnego energii, zbuntowanego wobec status quo. Co się jednak dzieje, że większość z tych ludzi po pewnym czasie się poddaje? Słomiany zapał? Może opór materii? A może po prostu zła strategia działania. W pewnym momencie człowiek ma dość walki z niereformowalnym społeczeństwem i chce się ustabilizować, porzucając marzenia. Czy chęć ta nie wynika z zaniedbania życia osobistego i poświęcenia go dla szczytnego celu naprawy świata?
Niestety nie potrafię odpowiedzieć jednoznacznie na to pytanie z powodu braku doświadczenia. Mam jednak swój własny plan naprawy świata. Myślę, że naprawianie świata kosztem życia osobistego jest błędem. Każdy długotrwały problem jaki występuje wymaga planu doraźnego jak również długofalowego. Zaangażowanie w życie polityczne, społeczne i wszelkiego rodzaju inicjatywy uważałbym w tym kontekście za działania doraźne, których sensu wcale nie kwestionuję.
Długofalowe działanie powinno wykraczać poza okres naszego życia. No i chyba nie stoi w sprzeczności z naszą stabilizacją. Gdy myślimy o stabilizacji mamy na myśli stałe miejsce zamieszkania, dom, rodzinę z dziećmi. Chciałem postawić tutaj tezę, że wychowanie dzieci jest najlepszym działaniem długofalowym dla naprawy świata. Przecież mówi się, że dziecko to inwestycja. Rzadko jednak w tym kontekście, który mam tu na myśli. Dziecko jest inwestycją w nasze spełnione marzenia o naprawie świata. Gdy wychowamy je tak by przyświecały mu odpowiednie cele, ono również wychowa należycie kolejne pokolenie. Nie zapędźmy się jednak do tego stopnia, żeby potraktować dziecko jako środek do osiągnięcia celu. Pamiętajmy, że dziecko musi być celem. Tylko w pełnej wolności może podjąć działania ku swoim własnym celom. Mamy jednak prawo i obowiązek naprowadzać je i nakreślać cele.
W czasie wychowania szczególną uwagę mam zamiar przyłożyć do dwóch aspektów: środowiska i świadectwa. Chciałbym postępować w taki sposób, aby dziecko wzorując się na mnie zdążało ku dobru. Ważne jest również, aby moje dziecko od samego początku żyło w przyjaznym środowisku nie oderwanym od rzeczywistości. To środowisko domowe stanie się jego światem. Niech dba o ten świat i poszerza go w miarę potrzeb w ciągu życia. To czego nauczy się w domu, zaowocuje (mam nadzieję) w jego relacjach podwórkowych i szkolnych. Że jego relację będą oparte na poszanowaniu wolności. Czy nie warto poświęcić własnego życia, aby zrealizować taką wizję dla własnego dziecka? Czy warto poświęcać tą wizję, dla dążenia do innych celów (kariera, akumulacja dóbr)? Ja myślę, że nie. Warto, ażeby każdy, kto chce naprawiać świat, dobrze się zastanowił jaką ścieżkę obrać.
Niestety nie potrafię odpowiedzieć jednoznacznie na to pytanie z powodu braku doświadczenia. Mam jednak swój własny plan naprawy świata. Myślę, że naprawianie świata kosztem życia osobistego jest błędem. Każdy długotrwały problem jaki występuje wymaga planu doraźnego jak również długofalowego. Zaangażowanie w życie polityczne, społeczne i wszelkiego rodzaju inicjatywy uważałbym w tym kontekście za działania doraźne, których sensu wcale nie kwestionuję.
Długofalowe działanie powinno wykraczać poza okres naszego życia. No i chyba nie stoi w sprzeczności z naszą stabilizacją. Gdy myślimy o stabilizacji mamy na myśli stałe miejsce zamieszkania, dom, rodzinę z dziećmi. Chciałem postawić tutaj tezę, że wychowanie dzieci jest najlepszym działaniem długofalowym dla naprawy świata. Przecież mówi się, że dziecko to inwestycja. Rzadko jednak w tym kontekście, który mam tu na myśli. Dziecko jest inwestycją w nasze spełnione marzenia o naprawie świata. Gdy wychowamy je tak by przyświecały mu odpowiednie cele, ono również wychowa należycie kolejne pokolenie. Nie zapędźmy się jednak do tego stopnia, żeby potraktować dziecko jako środek do osiągnięcia celu. Pamiętajmy, że dziecko musi być celem. Tylko w pełnej wolności może podjąć działania ku swoim własnym celom. Mamy jednak prawo i obowiązek naprowadzać je i nakreślać cele.
W czasie wychowania szczególną uwagę mam zamiar przyłożyć do dwóch aspektów: środowiska i świadectwa. Chciałbym postępować w taki sposób, aby dziecko wzorując się na mnie zdążało ku dobru. Ważne jest również, aby moje dziecko od samego początku żyło w przyjaznym środowisku nie oderwanym od rzeczywistości. To środowisko domowe stanie się jego światem. Niech dba o ten świat i poszerza go w miarę potrzeb w ciągu życia. To czego nauczy się w domu, zaowocuje (mam nadzieję) w jego relacjach podwórkowych i szkolnych. Że jego relację będą oparte na poszanowaniu wolności. Czy nie warto poświęcić własnego życia, aby zrealizować taką wizję dla własnego dziecka? Czy warto poświęcać tą wizję, dla dążenia do innych celów (kariera, akumulacja dóbr)? Ja myślę, że nie. Warto, ażeby każdy, kto chce naprawiać świat, dobrze się zastanowił jaką ścieżkę obrać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz