wtorek, 8 grudnia 2009

"Czysty jestem"

Dziś rano, włączam TVN24 i słyszę news'a. Sąd umorzył sprawę przeciw Andrzejowi Lepperowi, oskarżonemu o znieważenie Włodzimierza Cimoszewicza. W 2001r. z trybuny sejmowej zarzucał on wymienionemu politykowi rozmaite wykroczenia, bez żadnych podstaw merytorycznych. Nazwał go m. in. "kanalią". Nie jest ważny nawet sam przedmiot, ani nawet decyzja sądu.

Faktycznie zmieniony niedawno przepis, definiuje znieważenie, jako zniesławienie tylko wobec urzędnika aktualnie pełniącego funkcje publiczną. Takiej wówczas Cimoszewicz nie pełnił. W grę wchodzi jednak również ewentualne zniesławienie. Sprawy z powództwa prywatnego jednak nie da się już wytoczyć z powodu przedawnienia. I niby w majestacie prawa wszystko wygląda w porządku.

Jednak szczytem bezczelności moim zdaniem, jest wypowiedź oskarżonego:

Jestem niewinny w sprawie pomówienia Włodzimierza Cimoszewicza ze względu na to, że nie miało to nic wspólnego z wykonywaną funkcją szefa MSZ, a z drugiego artykułu nastąpiło przedawnienie. Ta sprawa jest całkowicie umorzona i czysty jestem.

Co oznacza: "czysty jestem"? Czy przedawnienie czynu jest podstawą do jego zaprzeczenia? Czy rzeczywistość prawa, jest ważniejsza od rzewczywistości prawdy? Czy gdyby prawo definiowało, że 2 + 2 = 5, to czy możnaby było powiedzieć, że 2 + 2 = 5? Mimo, że prawnie, za tą sprawę p. Andrzej Lepper jest zupełnie nietykalny, to cały czas pozostaje winny. Może cała instytucja przedawnienia działa źle.

Przedawnienie ma w sens, jedynie wtedy, gdy można ufać, że osoba, która popełniła zło nie popełni go ponownie. Co się jednak dzieje, gdy osoba, która popełniła zło nie wykazując żadnej nawet skruchy, bezczelnie mówi, że "czysta jest"?

Brak komentarzy: