Wstyd się przyznać, ale dopiero na tydzień przed końcem adwentu, zdarzyło mi się o nim pomyśleć. Co tak naprawdę znaczy adwent i dlaczego raz w roku mamy ten okres czasu? Adwent jest czasem oczekiwania na przyjście Chrystusa. Symbolicznie trwa on cztery niedziele przed świętami Bożego Narodzenia. Sugerowałoby to, że jest to czas oczekiwania na jakże radosne święta. Tylko jaki sens ma takie oczekiwanie?
Oczywiście oczekiwanie na święta jest dość naiwnym sposobem przeżywania adwentu. Oczekujemy na przyjście Chrystusa - na tzw. powtórne przyjście Chrystusa. Można to interpretować jako czekanie na koniec świata. I właściwie nie jest to błędna interpretacja. Warto się jednak zastanowić, co to wszystko oznacza. Koniec świata, ma być końcem takiego świata, w jakim żyjemy. Trzeba więc rozważyć, co zrobić, aby ten świat był lepszy. Temu naprawdę służy adwent.
Oczekiwanie wydaje się nie być odpowiednim określeniem. Nie mamy przecież oczekiwać na Królestwo Niebieskie, ale sami mamy je realizować. Adwent jest chwilą refleksji w naszym codziennym pędzie. Refleksji, nad własnym zachowaniem i nad możliwościami zmiany. Jest wyznaczaniem sobie celów. Wszystko po to, aby stwarzać nowy świat. Aby poprzez nasze działania tworzył go Chrystus, który lada dzień ma się w nas narodzić.
Boże Narodzenie nie jest pamiątką wydarzenia z przed dwóch tysiącleci, ale jest naszym celem tu i teraz. Adwent jest chwilą, w której planujemy i modlimy się o wytrwałość w naszych planach. Jest chwilą planowania przyjścia Zmartwychwstałego Chrystusa. Jeśli nie ma w naszym życiu adwentu, to nie będzie też Bożego Narodzenia. Oczywiście, spotkamy się z rodziną, znajomymi. Zaśpiewamy kolędę, złamiemy opłatek, może nawet pójdziemy na pasterkę. Ale bez prawdziwego adwentu, to wszystko pozostanie pustym gestem - ciałem bez ducha.
Przygotujmy więc przyjście Chrystusa w naszych sercach. Naprawiajmy, co w nas złe, aby to co dobre mogło działać i realizować przesłanie Kazania na Górze. Warto mieć w głowach słowa wielkiego wieszcza Adama Mickiewicza:
Oczywiście oczekiwanie na święta jest dość naiwnym sposobem przeżywania adwentu. Oczekujemy na przyjście Chrystusa - na tzw. powtórne przyjście Chrystusa. Można to interpretować jako czekanie na koniec świata. I właściwie nie jest to błędna interpretacja. Warto się jednak zastanowić, co to wszystko oznacza. Koniec świata, ma być końcem takiego świata, w jakim żyjemy. Trzeba więc rozważyć, co zrobić, aby ten świat był lepszy. Temu naprawdę służy adwent.
Oczekiwanie wydaje się nie być odpowiednim określeniem. Nie mamy przecież oczekiwać na Królestwo Niebieskie, ale sami mamy je realizować. Adwent jest chwilą refleksji w naszym codziennym pędzie. Refleksji, nad własnym zachowaniem i nad możliwościami zmiany. Jest wyznaczaniem sobie celów. Wszystko po to, aby stwarzać nowy świat. Aby poprzez nasze działania tworzył go Chrystus, który lada dzień ma się w nas narodzić.
Boże Narodzenie nie jest pamiątką wydarzenia z przed dwóch tysiącleci, ale jest naszym celem tu i teraz. Adwent jest chwilą, w której planujemy i modlimy się o wytrwałość w naszych planach. Jest chwilą planowania przyjścia Zmartwychwstałego Chrystusa. Jeśli nie ma w naszym życiu adwentu, to nie będzie też Bożego Narodzenia. Oczywiście, spotkamy się z rodziną, znajomymi. Zaśpiewamy kolędę, złamiemy opłatek, może nawet pójdziemy na pasterkę. Ale bez prawdziwego adwentu, to wszystko pozostanie pustym gestem - ciałem bez ducha.
Przygotujmy więc przyjście Chrystusa w naszych sercach. Naprawiajmy, co w nas złe, aby to co dobre mogło działać i realizować przesłanie Kazania na Górze. Warto mieć w głowach słowa wielkiego wieszcza Adama Mickiewicza:
Wierzysz, że Bóg narodził się w betlejemskim żłobie, lecz biada ci człowieku, jeśli nie narodził się w tobie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz