Każdemu chyba zdarzyła się sytuacja, że grupa, w której się znajduje wywiera pewnego rodzaju presję, aby zachować się zgodnie z zachowaniem tejże grupy. Pół biedy, gdy zachowanie to nie stoi w sprzeczności z przekonaniem jednostki. Jednak często zdarza się chyba, że sprzeczność zachodzi. Co wtedy wybierzemy? Czy zdedydujemy się postąpić zgodnie z przekonaniami, narażając grupę na utratę spójności, a siebie na represje?
Gdy należąc do grupy działamy niezgodnie z własnymi przekonaniami, przestajemy być grupą, a zaczynamy być armią. Nasza podmiotowość przestaje mieć znaczenie. Stajemy się tylko narzędziem do osiągnięcia celów grupy. Prawidłowo działająca grupa musi opierać się na relacjach. Jednak relacje mogą być zawierane jedynie pomiędzy wolnymi jednostkami.
Filozofia dialogu podkreśla, że aby byt mógł wejść w relacje, musi być odizolowany. Musi stanowić tzw. sobość. Dopiero dwie sobości ukazując Twarze wchodzą w prawdziwą relację. Warunkiem takiej relacji jest więc wolność. Wolność do miłości i wolność do podejmowania decyzji. Jeśli relacje łączą większą ilość sobości, tworzą się grupy. Jeśli wolność jednostki w takiej grupie jest ograniczona, przestaje to być grupą. Staje się to armią realizującą jakiś konkretny program.
Chciałem więc nieco zaburzyć powszechny pogląd, że jednostka działając niezgodnie z działaniem grupy przestaje do niej należeć. Jest odwrotnie. Gdy jednostka działa i zachowuje się niezgodnie z własnymi przekonaniami, przestaje być członkiem grupy, bo tylko działając w wolności może do niej należeć. Czy nie warto zatem zawsze postępować zgodnie z przekonaniem? Czy działając wbrew własnej woli dalej działamy jako człowiek?
Gdy należąc do grupy działamy niezgodnie z własnymi przekonaniami, przestajemy być grupą, a zaczynamy być armią. Nasza podmiotowość przestaje mieć znaczenie. Stajemy się tylko narzędziem do osiągnięcia celów grupy. Prawidłowo działająca grupa musi opierać się na relacjach. Jednak relacje mogą być zawierane jedynie pomiędzy wolnymi jednostkami.
Filozofia dialogu podkreśla, że aby byt mógł wejść w relacje, musi być odizolowany. Musi stanowić tzw. sobość. Dopiero dwie sobości ukazując Twarze wchodzą w prawdziwą relację. Warunkiem takiej relacji jest więc wolność. Wolność do miłości i wolność do podejmowania decyzji. Jeśli relacje łączą większą ilość sobości, tworzą się grupy. Jeśli wolność jednostki w takiej grupie jest ograniczona, przestaje to być grupą. Staje się to armią realizującą jakiś konkretny program.
Chciałem więc nieco zaburzyć powszechny pogląd, że jednostka działając niezgodnie z działaniem grupy przestaje do niej należeć. Jest odwrotnie. Gdy jednostka działa i zachowuje się niezgodnie z własnymi przekonaniami, przestaje być członkiem grupy, bo tylko działając w wolności może do niej należeć. Czy nie warto zatem zawsze postępować zgodnie z przekonaniem? Czy działając wbrew własnej woli dalej działamy jako człowiek?
2 komentarze:
"Czy działając wbrew własnej woli dalej działamy jako człowiek?" Problem dobrze podsumowany w "Mechanicznej Pomarańczy"- człowiek niezdolny do czynienia zła (podejmowania samodzielnych działań) traci przymiot człowieczeństwa i ja się z tym zgadzam.
Co do samej grupy... Pytanie czy jest grupa do której chcielibyśmy tak bardzo przynależeć, że godzilibyśmy się na utratę zdolności podejmowania samodzielnych decyzji zgodnych z własnymi przekonaniami? I jak oddzielić "własne przekonania" od przekonań narzuconych ("wgranych w nas") nam przez trwałe uczestnictwo w innych grupach?
Ciekawie brzmi koncepcja "wgrywania w nas" przekonań. Myślę, że w żadnym wypadku nie wolno przyjmować bezkrytycznie przekonań. Jeśli zgadzamy się na ich asymilację, robimy to świadomie. Tak przynajmniej mi się wydaje.
Zastanawia mnie tylko, czy grupa, do której przynależymy kosztem utraty zdolności podejmowania decyzji dalej jest grupą? W moim rozumieniu warunkiem koniecznym nazwania czegoś grupą, jest wolność jej uczestników. W innym wypadku jest to po prostu tłum, stado, armia.
Prześlij komentarz