wtorek, 5 kwietnia 2011

Pojednanie


- Przepraszam.

- Nic się nie stało.

Słowa te przechodzą nam przez gardło zupełnie mimochodem. Nawet nie zastanowimy się, kiedy je wypowiadamy. Ot element dobrego wychowania. I gdy ktoś pyta, czy wybaczamy, mając w głowie to elementarne dobre wychowanie oczywiście odpowiemy twierdząco. Czy jednak w tych codziennych sytuacjach jest tak naprawdę cokolwiek do wybaczania?

Kiedy w ogóle istnieje potrzeba przeprosin i przebaczenia? Przeprosiny i przebaczenie są dwoma stronami jednego aktu - pojednania. Pojednanie, czyli przywrócenie jedności. Wynika z tego, że coś musi być rozdzielone, aby móc przywrócić temu jedność. Czy przypadkowe trącenie kogoś w autobusie, albo piłka przypadkowo trafiająca w okno sąsiada powoduje rozdzielenie, albo rozerwanie czegoś?

Gdy mówimy o rozerwaniu musimy mieć na myśli rozerwanie więzi, która łączy mnie z drugim człowiekiem. Jeśli spotkana osoba jest przypadkowa, to trudno w ogóle mówić o więzi. Jeśli ona jest, to jest na tyle słaba, że faktycznie tego typu głupstwo może spowodować jej rozerwanie, ale również pojednanie nie wymaga jakichś nadzwyczajnych gestów. W takim przypadku zdawkowe przepraszam - nic się nie stało może naprawić nadszarpniętą relację i przywrócić ją do zwykłej ludzkiej życzliwości. Jednak pojednanie w takim przypadku nie jest jakimś wyjątkowym osiągnięciem i bazując na tego typu wydarzeniach, trudno jest określić siebie, jako osobę, która przebacza.

Gdy więź między dwojgiem ludzi jest silniejsza, to chyba nikt nie wygłupia się z przepraszaniem, za przypadkowe dotknięcie ani żadną inną błahą czynność wykonaną nieintencjonalnie. Bo jaka dojrzała relacja może ucierpieć z takiego powodu. Jedność trwa, więc nie ma potrzeby pojednania. Natomiast sprawa komplikuje się bardzo, gdy wyrządzimy faktyczne zło bliskiej osobie. I rzadko problem będzie tkwił w samej istocie tego konkretnego czynu, ale w nadszarpniętym zaufaniu. Nagle druga osoba staje się nieufna i oddalamy się od siebie rozrywając więź.

Czy kurtuazyjne "przepraszam" naprawi szkodę? Bynajmniej, a nawet wprost przeciwnie. Brak adekwatnej skruchy świadczy, że albo nie rozumiemy szkody, którą wyrządziliśmy, albo traktujemy bliską osobę, jak osobę przypadkową i uważamy, że więź była na tyle słaba, że bardzo łatwo możemy ją naprawić. Co zatem jest potrzebne do pojednania?

Pierwszym etapem jest na pewno uruchomienie rozumu i próba znalezienia istoty problemu oraz skutków, których doświadcza druga osoba. Jeśli relacja jest silna, to zrozumienie problemu, powinno obudzić w nas autentyczny żal - przeraźliwy krzyk bólu powstałego na skutek ran, jakie zadaliśmy drugiej osobie. Zrozumienie błędu i żal poprowadzi do analizy swojego własnego błędu i próby wyeliminowania go, ponieważ czując ten ból, na pewno zrobię co w mojej mocy, żeby nie czuć go ponownie. Jeśli uda się przebrnąć z sukcesem przez te etapy, to może w końcu będziemy gotowi na powiedzenie "przepraszam" z adekwatną do sytuacji powagą i przekonaniem, że chcemy naprawić to, co popsuliśmy. To dopiero pozwoli odzyskać zaufanie drugiej osoby i pojednać się w umocnionej poprzez kolejne doświadczenie relacji.

Brak komentarzy: