Ludzie są różni. Biali, czarni, czerwoni. Hetero-, homo- i biseksualni. Ateiści, Chrześcijanie, Żydzi, Mahometanie i wielu innych, których nie ze względu na brak tolerancji, a na ich mnogość tutaj nie wymienię. Polacy, Niemcy, Francuzi itp. itd.
Dzięki różnorodności, człowiek nieustannie motywowany jest do bycia lepszym. Każda nacja, rasa, orientacja czy wyznanie pomaga wytwarzać człowiekowi specyficzne cechy, przystosowujące ich lepiej lub gorzej do życia w różnorodnym społeczeństwie. Jednak różne poglądy na wiele spraw, są też powodem powstawania rozmaitych napięć, które potrafią prowadzić do konfliktów. Aby zneutralizować te konflikty, powstało pojęcie tolerancji. Człowiek uczy się szacunku do innych punktów widzenia. Jednak czy do końca?
Jak się ma tolerancja do demokracji? Czy większość może narzucać prawo mniejszości? A jeśli zmieni się demografia? Czy należy zmienić prawo aby faworyzować nową większość kosztem mniejszości? To chyba podstawowa wada demokracji. Jaka jest alternatywa? Chyba na razie żadna. Jednak człowiek powinien robić co tylko może aby uświadamiać sobie i innym konieczność tolerancji.
Wrócę do tytułowego pytania. Czy jesteśmy tolerancyjni? Czy ja jestem tolerancyjny? Czy przeciętny Polak jest tolerancyjny? Nie chcę tu poruszać problemów z dyskryminacją osób o orientacji homoseksualnej, ani problemu dyskryminacji kobiet lub mężczyzn. Do głowy przychodzi mi banalny przykład z życia. Dni wolne od pracy.
Czy to, że Polacy są w większości katolikami, upoważnia państwo, aby święta kościelne ogłaszać jako dni wolne od pracy? A co z pozostałymi wyznaniami? Dlaczego wolne od pracy jest Boże Narodzenie, a nie Święto Namiotów? Dlaczego Żyd nie ma takiego samego prawa do wypoczynku w Jego święto, jak katolik w Jego? Dlaczego nie szukamy rozwiązania, które wszystkim da takie samo prawo? Na przykład usunięcie z kalendarza wszystkich dni świątecznych i pozwolenie każdemu obywatelowi zdecydować kiedy chce mieć wolne, poprzez przyznanie dni urlopu na żądanie?
Niby mała rzecz, a już zniknie jedno z potencjalnych pól konfliktu. Dajmy ludziom wolność zamiast manifestować dominację naszego wyznania.
Dzięki różnorodności, człowiek nieustannie motywowany jest do bycia lepszym. Każda nacja, rasa, orientacja czy wyznanie pomaga wytwarzać człowiekowi specyficzne cechy, przystosowujące ich lepiej lub gorzej do życia w różnorodnym społeczeństwie. Jednak różne poglądy na wiele spraw, są też powodem powstawania rozmaitych napięć, które potrafią prowadzić do konfliktów. Aby zneutralizować te konflikty, powstało pojęcie tolerancji. Człowiek uczy się szacunku do innych punktów widzenia. Jednak czy do końca?
Jak się ma tolerancja do demokracji? Czy większość może narzucać prawo mniejszości? A jeśli zmieni się demografia? Czy należy zmienić prawo aby faworyzować nową większość kosztem mniejszości? To chyba podstawowa wada demokracji. Jaka jest alternatywa? Chyba na razie żadna. Jednak człowiek powinien robić co tylko może aby uświadamiać sobie i innym konieczność tolerancji.
Wrócę do tytułowego pytania. Czy jesteśmy tolerancyjni? Czy ja jestem tolerancyjny? Czy przeciętny Polak jest tolerancyjny? Nie chcę tu poruszać problemów z dyskryminacją osób o orientacji homoseksualnej, ani problemu dyskryminacji kobiet lub mężczyzn. Do głowy przychodzi mi banalny przykład z życia. Dni wolne od pracy.
Czy to, że Polacy są w większości katolikami, upoważnia państwo, aby święta kościelne ogłaszać jako dni wolne od pracy? A co z pozostałymi wyznaniami? Dlaczego wolne od pracy jest Boże Narodzenie, a nie Święto Namiotów? Dlaczego Żyd nie ma takiego samego prawa do wypoczynku w Jego święto, jak katolik w Jego? Dlaczego nie szukamy rozwiązania, które wszystkim da takie samo prawo? Na przykład usunięcie z kalendarza wszystkich dni świątecznych i pozwolenie każdemu obywatelowi zdecydować kiedy chce mieć wolne, poprzez przyznanie dni urlopu na żądanie?
Niby mała rzecz, a już zniknie jedno z potencjalnych pól konfliktu. Dajmy ludziom wolność zamiast manifestować dominację naszego wyznania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz