sobota, 8 grudnia 2007

Moralność odstraszania

Jeśli nawet nie spotyka nas osobiście, to potrafimy sobie wyobrazić sytuację, w której ktoś wyrządza nam jakieś zło. Może to być coś błahego lub coś bardzo ciężkiego. Rozpiętość skutków zła jest bardzo duża. Naturalną rzeczą jest, że w takiej sytuacji oczekujemy, że ktoś za owo zło, które nam wyrządził poniósł karę. Jednak czy zastanawiamy się w ogóle dlaczego? Czy oczekiwanie kary nie jest po prostu pragnieniem zemsty?

W ujęciu ogólnym karanie ma trojakie cele. Pierwszym takim celem jest izolacja. W naturalny sposób, jeśli ktoś jest skłonny do popełnienia jakiegoś przestępstwa i co najważniejsze udowodnił to popełniając je (nie wolno nam karać za zło niepopełnione), potrzebna jest ochrona reszty społeczności przed groźbą ponownego jego popełnienia. Drugim ważnym celem jest resocjalizacja. Podczas odbywania kary, trzeba próbować przystosować jednostkę do ponownego życia w społeczeństwie, bez narażania tego społeczeństwa na groźbę ponownego doznania tego samego zła. Ostatnim celem jest odstraszanie. Duża część społeczeństwa uważa, że jest to najważniejszy z celów. Kara musi być na tyle surowa, żeby odstraszała potencjalnych przestępców.

O ile zgadzam się w pełni z dwoma pierwszymi celami, to nie mogę zgodzić się z ostatnim. Odstraszanie jest celem, który narzuca środki. Nie wątpię, że odstraszanie jest skuteczne. Gdy ktoś boi się kary, może z obawy nie popełnić zbrodni. Na pewno więc odstraszanie jest uzasadnione, gdyż ochrania społeczeństwo przed złem. Nie dajmy jednak wmówić sobie, że cel uświęca środki. Bycie chrześcijaninem zobowiązuje, a sądzę również, że bycie człowiekiem zobowiązuje do tego samego. Gdy karając człowieka za zło, robimy to po to by odstraszyć innych, człowieka tego traktujemy jako narzędzie do osiągnięcia celu. Pamiętajmy, że człowiek nigdy nie może być narzędziem. Zawsze musi być celem. Przyzwalanie, aby człowiek był narzędziem, jest jego uprzedmiotowieniem. Uprzedmiotowienie jest utratą szacunku do istnienia, do Twarzy. I choć cel jest szlachetny nie używajmy do niego takich środków.

Zamiast odstraszania, dobrze by było wprowadzić inne kryterium ponoszenia odpowiedzialności. Zadośćuczynienie. Człowiek winny zła powinien je naprawić. Odpłacić społeczeństwu, jednak musi to nastąpić z jego własnej woli, która ukształtuje się w wyniku resocjalizacji.

Jaką przewagę ma kara śmierci nad karą więzienia? Taką, że odstrasza. Że możemy użyc tego człowieka jako narzędzia. A co tracimy? Tracimy szansę ratowania istnienia. Przecież człowiek jest z natury dobry. Uratujmy to dobro zamiast je zabijać. Nawet jeśli musimy ponieść koszty resocjalizacji, myślę, że warto dla ratowania jednego zagubionego człowieka.

4 komentarze:

Zawzięta pisze...

Ciekawe,ale moim zdaniem przestępca dokonując czynu zakazanego prawem, znając jego konsekwencje i grożące sankcje sam stawia się w pozycji narzędzia, którym organ karzący może się posłużyć jako prewencją.

Grzegorz Raźny pisze...

Rozumiem ten punkt widzenia. Ale... Człowiek jest omylny. Popełnia błędy, które musi w jakiś sposób naprawić. Błędy te jednak nie pozbawiają go człowieczeństwa. Każdy chyba je popełnia, z tym, że różne i z różnymi skutkami dla drugiego człowieka. Nie możemy za to, że ktoś robi błąd ustawić go jako narzędzie w walce ze zbrodnią. Nawet jeśli był świadom tego, że tak się stanie.

Pozatym, człowiek często popełniając błąd i płacąc (niekoniecznie w znaczeniu tradycyjnym) za jego naprawę, uczy się nie popełniać go w przyszłości. Czy możemy pozbawić człowieka drugiej szansy? Albo trzeciej? Albo siódmej, ósmej, czy nawet setnej?

Zawzięta pisze...

Absolutnie nie jestem przeciwnikiem resocjalizacji, stopniuję jedynie przewinienia jakie naprawić można w ten sposób.
Generalnie moje poglądy bazują na polskim systemie sprawiedliwości, który, powiedzmy to sobie otwarcie, jest chory.Od strony prawnej, administracyjnej.Może myślałabym inaczej,gdyby wszystko było ok.
Ale to nie zmienia faktu,że drażni mnie myśl iż z moich podatków żywi się gwałciciel czy morderca.

Grzegorz Raźny pisze...

Mnie drażni, że cokolwiek jest utrzymywane z moich podatków. Ten problem nie jest związany tylko z wymiarem sprawiedliwości.

Jeśli jednak chodzi o więziennictwo, to niech więzień (jeśli faktycznie jest na tyle groźny, że stanowi zagrożenie dla społeczeństwa) sam sobie pracuje na utrzymanie, a niech zagwarantowane mu będzie jedynie to, co konieczne do przeżycia.