niedziela, 2 grudnia 2007

Dekretowanie solidarności

Od dwóch lat mamy do czynienia z pojęciem "Polska solidarna". Powstała nawet sejmowa komisja dla realizacji takiej koncepcji. Zastanawia mnie jednak, czy to ja czy może twórcy tej idei nie rozumieją słowa "solidarny".

Według słownika Władysława Kopalińskiego "solidarny" oznacza:

poczuwający się do współodpowiedzialności, współdziałania; mający zgodne z kim poglądy, interesy, cele; jednomyślny.

Z tej definicji wynika, że bycie solidarnym wymaga kogoś drugiego. Być solidarnym z kimś. Z kim zatem państwo może być solidarne? Są dwie możliwości. Albo solidarne z wszystkimi obywatelami, albo solidarne, z tymi, którzy wymagają solidarności. Jednak nie na tym chciałbym się skupić. Próbuję zrozumieć w jaki sposób państwo może być solidarne z jakimkolwiek obywatelem. Przecież każdy człowiek ma inne cele, inne interesy i inne poglądy, że nie wspomnę o myślach. Państwo nie może być solidarne z celami, interesami i poglądami każdej jednostki.

Tylko jednostka może być solidarna. Państwo jednak nie składa się z jednostek. Z jednostek składa się naród, ale aby naród był solidarny z kimś, potrzeba jest oddolnej solidarności obywateli, a nie solidarności zadekretowanej na górze. Hasło "Polska solidarna", ma sens tylko wtedy, gdy realizowane będzie w oparciu o wolność każdego z obywateli. Próby realizacji podobnych koncepcji bez uwzględnienia wolności jednostki były przeprowadzone m.in. w Związku Radzieckim, a także w PRL-u. Czy solidarność można wymusić? Nie. "Polska solidarna" nie może być programem politycznym, żadnej partii, a jedynie ruchem oddolnym, dobrowolnie realizującym podstawowe jego założenia.

Wspaniały przykład solidarności mieliśmy w Polsce w latach 80. Dzięki wspólnemu działaniu Polaków (a nie Polski), wywalczyliśmy wolność. Wtedy to bardzo popularnym hasłem było: "Nie ma wolności bez solidarności". Jednak również wtedy Jan Paweł II powiedział: "Nie ma solidarności bez miłości". Tylko miłość do drugiego człowieka, może wyzwolić w nas odruch solidarności z nim.

Kiedy o tym piszę, na myśl przychodzi mi sytuacja z codzienności. Wyobraź sobie wielki korek, typowy dla porannych ulic centrum dużego miasta. Odzywa się sygnał pędzącej karetki. Dreszcze mnie przechodzą, gdy widzę, że każdy kierowca, robi co może, żeby utorować przejazd. Wjeżdża na chodnik lub na przeciwny pas. Często próbuje pokonać wysoki krawężnik. Robi co tylko może na bardzo niewielkiej przestrzeni jaką dysponuje. Dlaczego? Dlatego, że czyjeś życie jest zagrożone. Nawet nie znając danej osoby, widzimy jej potrzebującą, bezbronną Twarz. Twarz, która prosi: "Nie zabijaj!". I rodzi się w nas miłość do tej osoby, a następnie solidarność.

Walczmy zatem o "Polskę solidarną", bo jest o co walczyć. Ale nigdy siłą dekretów, tylko własnym działaniem i świadectwem.

2 komentarze:

Henki pisze...

Jestem pod wrażeniem Twojego zgłębienia wartości jaką jest solidarność. Szczerze mówiąc nigdy się nad tym nie zastanawiałam i zapewne nie tylko dla mnie jest to pewnego rodzaju nowość.
Niestety często tak bywa, że hasła, wartości, które są ważne dla ludzi i które chwytają za serce są w niegodny sposób wykorzystywane do celów politycznych i materialistycznych. Pozostaje mi jednak nadzieja, że oświecani i uświadamiani przez osoby, które widzą głębiej, nie zagubimy się w sobie i w świecie.

Pozdrawiam :)

Grzegorz Raźny pisze...

Niestety polityka rządzi się swoimi prawami. Szkoda tylko, że przez tego typu wykorzystywanie wartości, ludzie przestają na nie patrzeć jak na wartości. Myślę, że można znaleźć sporo ludzi, którzy są swoistymi drogowskazami, ukazującymi prawdziwe znaczenie wartości.