czwartek, 15 grudnia 2011

David Lynch - Straight Story

Alvin Straight ma ponad siedemdziesiąt lat. Jest weteranem wojennym. Mieszka z córką Rose, której zbrano czwórkę dzieci, ze względu na upośledzenie umysłowe. Jak na swój wiek trzyma się nieźle, choć ma problem z biodrami oraz z cukrzycą. Stroni jednak od lekarzy i jakichkolwiek ingerencji w stan jego organizmu. Jedynie córka potrafi przekonać go do nieczęstych wizyt u lekarza.

Pewnego dnia Alvin dowiaduje się, że jego brat, z którym nie rozmawiał dziesięć lat dostaje zawału. Ich rozstanie nie było miłe. Obaj powiedzieli sobie rzeczy, które ciężko wybaczyć. W zaistniałej sytuacji potrafi jednak odsunąć swoją dumę na bok i postanawia odwiedzić brata. Czeka go około 400 km drogi a nie ma prawa jazdy. Decyduje się na jedyny dostępny sobie środek lokomocji - kosiarkę-traktorek, który wyciąga góra 8km/h.

Ta historia wydarzyła się na prawdę. Jest ona głównym wątkiem fabuły wzruszającego filmu Davida Lyncha pt. Straight Story (Prosta Historia). Nie jest to jednak typowe dzieło Lyncha, w którym trzeba poszukać klucza i rozgryźć wysublimowane szyfry. Oczywiście metafory można znaleźć na każdym kroku. Można podróż bohatera potraktować jako drogę człowieka przez życie albo jako ostatnią drogę w życiu. I pewnie argumenty za każdą z tych wersji się znajdą.

Cała podróż obfituje we wspomnienia. Jakby równolegle do drogi w przestrzeni, odbywała się droga w czasie. Jednak wspomnienia te nie są przedstawiane jako retrospekcje, ale jako przepełnione refleksją dialogi z różnymi ludźmi, których Alvin spotyka w drodze. Są odpowiedzią na problemy napotkanych. Początkowo są to wspomnienia nieodległe, dotyczące na przykład jego córki. Im dalej jednak w drodze, tym odleglejsze wspomnienia przywołuje - wojna, czy dzieciństwo. Momenty dialogów przeplatają się z momentami milczenia i zadumy, które nieraz również przyjmują formę dialogu.

Całemu obrazowi towarzyszą malownicze zdjęcia, nastrojowa muzyka i chwile totalnej ciszy, jakby pozostawionej na do własnych przemyśleń odbiorcy. Mimo, że film odbiega bardzo od wzorcowych dzieł Lyncha, również tutaj reżyser pozostawia odbiorcy sporo do przemyślenia. W przeciwieństwie do innych dzieł nie trzeba tu myśleć, nad tym o co chodzi w filmie. Od początku do końca wiadomo, o co chodzi. Twórca pozostawia nam do rozważenia inne pytanie: O co chodzi w życiu?

Brak komentarzy: