sobota, 6 sierpnia 2011

Różne aspekty równości

Tak często używamy słowa równość. Od wielkiej Rewolucji Francuskiej to chyba nie wychodzi ono z codziennego użycia. Dziś mówimy, że równość to wielka wspaniała wartość, o którą dbamy, a kiedy trzeba to i walczymy. Staje się ważniejsza niż wolność, choć pewnie jednego bez drugiego nie sposób sobie wyobrazić. Jednak czy zastanawiamy się w ogóle, czym jest równość?

Myślę, że wszystko sprowadza się do dwóch aspektów. Po pierwsze wpływ na stanowione prawo, jako umowę obowiązującą w określonej grupie ludzi. Trudno sobie wyobrazić, aby w kraju wielkości na przykład Polski, zorganizować zgromadzenie narodowe składające się z wszystkich obywateli. Dlatego każdy obywatel wybiera swoich reprezentantów zgodnie z pewną ordynacją wyborczą. Oznacza to, że każdy ma równy głos przy wybieraniu ludzi odpowiedzialnych za konstruowanie obowiązującej umowy, obowiązującego prawa.

Nietrudno sobie wyobrazić sytuację, w której 90% obywateli będzie chciało ustalić prawo, zgodnie z którym te 90% będzie mogło robić co chce, z pozostałymi 10%. I nieważne, czy grupować się będziemy na podstawie wyznania, koloru skóry, zarobków czy orientacji seksualnej. Oczywiście dzięki mnogości kategorii, będziemy mieli zawsze na uwadze, że tworząc precedens w postaci zalegalizowanej dyskryminacji w danym aspekcie, możemy postawić się w sytuacji dyskryminowanego w innym. Jeśli jednak nastroje dotyczące jednego z aspektów staną się ekstremalnie wyraziste, większość tych 90% może podjąć ryzyko i zdecydować się na ustanowienie dyskryminującego prawa.

I tutaj pojawia się drugi aspekt równości. Wpływ ustanowionego prawa na obywatela. Jeśli prawo będzie dyskryminowało 10% obywateli, to czy będzie można mówić o równości wobec prawa? Jeśli dyskryminowany będzie choć 1 obywatel, to już nie można mówić o całkowitej równości. Oczywiście realia są takie, że całkowita równość wydaje się być utopią, ale czy nas zwalnia to z dążenia do takiego stanu rzeczy? Warto o tym pamiętać, gdy zezwalamy na publiczne wyrażanie pożądania przez pary heteroseksualne, a zabraniamy homoseksualnym. Albo gdy ustalamy święto katolickie jako obowiązujące, pozostawiając pozostałe jako nieobowiązujące. Czy też gdy decydujemy się zabierać najbogatszym, by dawać najbiedniejszym.

Który aspekt równości jest ważniejszy? A może oba da się pogodzić, gdy zaczniemy ignorować populistów i zrezygnujemy z własnej korzyści odniesionej kosztem kogoś innego, choćby to był tylko jeden obywatel? Decydujmy, czy chcemy mieć autentyczną równość, czy jedynie formalną. Decydujmy czy każdy, a nie tylko większość, będzie mógł wkładać w rzeczywistość tyle samo, mogąc oczekiwać od niej również tyle samego. Decydujmy o kształcie naszej rzeczywistości. Ale decydujmy, bo zrobi to ktoś za nas i wtedy może się okazać, że równość w jakimkolwiek stopniu, stanie się jedynie naszym marzeniem.

Brak komentarzy: