Podstawowym dramatem życia człowieka wydaje się być nieustanna walka dwóch sił. Różnie można te siły definiować. Jedni mówią o walce serca z rozsądkiem, inni o walce presji ogółu z indywidualizmem, jeszcze inni o walce ducha z materią. Pomimo różnicy określeń, istota jest taka sama. Siła zmierzająca w jedną stronę, walczy z siłą zmierzającą w stronę przeciwną. Jedna siła pcha człowieka pod górę, a druga ciągnie w dół. Armia Dobra walczy z armią Zła. O ile nie mam wątpliwości, że nieraz staję po stronie armii Zła, o tyle mam przekonanie, że zawsze powinienem stać po stronie armii Dobra.
Dziś jednak oderwijmy się na chwilę od tych przeciwieństw i spójrzmy na sprawę z pozycji bezstronnego obserwatora. Gdyby, któraś z armii zwyciężyła raz na zawsze, to czym byłoby ludzkie życie? Załóżmy nawet, że zwycięży nasze upragnione Dobro. Czym stałoby się to Dobro, bez istnienia Zła? Z braku istnienia Zła, Dobro stałoby się neutralne. To tak jakby nagle zniknęły wszystkie niziny, doliny i kotliny a cały świat podniesiony był do wysokości góry. Przestalibyśmy mówić, że to jest góra, bo cały świat znajdowałby się na jednej wysokości. Góra nie może być górą, bez istnienia czegoś, z czego się wybija. Góra jest górą jedynie o tyle, o ile może się odróżnić od reszty krajobrazu.
Czy podobnie nie można pomyśleć w dziedzinie agatologii? Czy gdyby na świecie istniała jedynie armia Dobra, to przestałaby być armią Dobra. Stałaby się po prostu armią. Dobro istnieje jedynie, o tyle, o ile istnieje Zło, z którego może się wybić. Podobnie jak ta góra, która istnieje jedynie o tyle, o ile istnieją niziny, z których się wybija. Jeśli istnieje jedynie Dobro, to czy istnienie człowieka będzie miało jakikolwiek sens? Czy to nie ta walka sił Dobra i Zła zapładnia materię powodując jej nieustanny rozwój? Jej nieustanne wstępowanie? Gdy nie będzie napięcia między Dobrem, a Złem, czy cały świat nie utkwi w bezruchu?
Czy zatem mamy przyzwolić na Zło w imię rozwoju? W imię utrzymania celu życia? A może logika jest jeszcze inna? Może gdyby brakło nizin i cały świat urósł do poziomu góry, jakiś nagły zryw spowodowałby kolejną orogenezę i na poziomie uprzedniej góry ukształtowałaby się nizina, z której wyrosłyby nowe, wyższe, potężniejsze góry. Może tak samo jest z Dobrem i Złem. Im bardziej Dobro zwycięża, tym podwyższa poziom neutralności. Gdy poziom Dobra, będzie poziomem neutralnym, uprzedni poziom neutralny stanie się poziomem Zła, a nowe Dobro wyrośnie z nizin niczym nowe góry w czasie orogenezy. Może po każdej walce, następuje przegrupowanie sił i kolejna walka. Gdy będzie zwyciężać Zło, ludzkość będzie ściągana w dół, gdy zwyciężać będzie Dobro, ludzkość będzie się wznosić. Dynamika bez względu na wynik zostanie utrzymana. Dobro i Zło pozostaną dwoma siłami, które z jednej strony walczą ze sobą, a z drugiej nieustannie współpracują kształtując życie człowieka.
Dziś jednak oderwijmy się na chwilę od tych przeciwieństw i spójrzmy na sprawę z pozycji bezstronnego obserwatora. Gdyby, któraś z armii zwyciężyła raz na zawsze, to czym byłoby ludzkie życie? Załóżmy nawet, że zwycięży nasze upragnione Dobro. Czym stałoby się to Dobro, bez istnienia Zła? Z braku istnienia Zła, Dobro stałoby się neutralne. To tak jakby nagle zniknęły wszystkie niziny, doliny i kotliny a cały świat podniesiony był do wysokości góry. Przestalibyśmy mówić, że to jest góra, bo cały świat znajdowałby się na jednej wysokości. Góra nie może być górą, bez istnienia czegoś, z czego się wybija. Góra jest górą jedynie o tyle, o ile może się odróżnić od reszty krajobrazu.
Czy podobnie nie można pomyśleć w dziedzinie agatologii? Czy gdyby na świecie istniała jedynie armia Dobra, to przestałaby być armią Dobra. Stałaby się po prostu armią. Dobro istnieje jedynie, o tyle, o ile istnieje Zło, z którego może się wybić. Podobnie jak ta góra, która istnieje jedynie o tyle, o ile istnieją niziny, z których się wybija. Jeśli istnieje jedynie Dobro, to czy istnienie człowieka będzie miało jakikolwiek sens? Czy to nie ta walka sił Dobra i Zła zapładnia materię powodując jej nieustanny rozwój? Jej nieustanne wstępowanie? Gdy nie będzie napięcia między Dobrem, a Złem, czy cały świat nie utkwi w bezruchu?
Czy zatem mamy przyzwolić na Zło w imię rozwoju? W imię utrzymania celu życia? A może logika jest jeszcze inna? Może gdyby brakło nizin i cały świat urósł do poziomu góry, jakiś nagły zryw spowodowałby kolejną orogenezę i na poziomie uprzedniej góry ukształtowałaby się nizina, z której wyrosłyby nowe, wyższe, potężniejsze góry. Może tak samo jest z Dobrem i Złem. Im bardziej Dobro zwycięża, tym podwyższa poziom neutralności. Gdy poziom Dobra, będzie poziomem neutralnym, uprzedni poziom neutralny stanie się poziomem Zła, a nowe Dobro wyrośnie z nizin niczym nowe góry w czasie orogenezy. Może po każdej walce, następuje przegrupowanie sił i kolejna walka. Gdy będzie zwyciężać Zło, ludzkość będzie ściągana w dół, gdy zwyciężać będzie Dobro, ludzkość będzie się wznosić. Dynamika bez względu na wynik zostanie utrzymana. Dobro i Zło pozostaną dwoma siłami, które z jednej strony walczą ze sobą, a z drugiej nieustannie współpracują kształtując życie człowieka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz