Kontynuując rozważanie Kazania na Górze, czytamy:
Wyłania nam się obraz Boga-podglądacza, który śledzi każdy mój krok i skrupulatnie odnotowuje moje złe i dobre uczynki, aby stosownie do bilansu mi odpłacić. Oczywiście intencje są ważne, dlatego czynienie jak czynią obłudnicy, wbrew zasadom utylitaryzmu, wcale nie jest dobre. Kto zatem widzi moje dobre dzieła jeśli nie robię ich na widoku? Czy mają je widzieć ludzie obok? Czy robi to Bóg-podglądacz? A może jest inna możliwość?
W tej całej sytuacji uczestniczy drugi człowiek. Ten, któremu daję jałmużnę. Ten, któremu jałmużna jest potrzebna. On widzi Twój dobry uczynek, nawet jeśli nie wie, że to Ty jesteś dobroczyńcą. Jemu dajemy to, czego potrzebuje. On zaczyna rozumieć miłość, której doświadczył. Czy Jego życie, radość, miłość nie są wystarczającą nagrodą? On jest Ojcem, który widzi w ukryciu i to On oddaje Tobie w postaci życia, radości i miłości. Boga należy szukać właśnie tam - w twarzy każdego napotkanego człowieka.
Przytaczałem już słowa z książki Nikosa Kazantzakisa pt. Chrystus ukrzyżowany po raz wtóry (tutaj). Ojciec Manasis, który zbierał całe życie środki, aby pojechać do Ziemii Świętej, by złożyć pokłon Chrystusowi, spotkał go w pierwszym napotkanym potrzebującym człowieku. Zresztą również Ewangelia nie pozostawia niedomówień. Mówi przecież Chrystus: Cokolwiek uczyniliście jednemu z braci moich najmniejszych, mnieście uczynili. Czy można zignorować tak spotkanego Boga? Czy to spotkanie nie jest najlepszą nagrodą? Jak inaczej można sobie wyobrazić niebo? Niebo jest tam, gdzie Bóg. Spotykając Boga na ziemii, już tu doświadczamy nieba.
Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę, powiadam wam: ci otrzymali już swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.
Wyłania nam się obraz Boga-podglądacza, który śledzi każdy mój krok i skrupulatnie odnotowuje moje złe i dobre uczynki, aby stosownie do bilansu mi odpłacić. Oczywiście intencje są ważne, dlatego czynienie jak czynią obłudnicy, wbrew zasadom utylitaryzmu, wcale nie jest dobre. Kto zatem widzi moje dobre dzieła jeśli nie robię ich na widoku? Czy mają je widzieć ludzie obok? Czy robi to Bóg-podglądacz? A może jest inna możliwość?
W tej całej sytuacji uczestniczy drugi człowiek. Ten, któremu daję jałmużnę. Ten, któremu jałmużna jest potrzebna. On widzi Twój dobry uczynek, nawet jeśli nie wie, że to Ty jesteś dobroczyńcą. Jemu dajemy to, czego potrzebuje. On zaczyna rozumieć miłość, której doświadczył. Czy Jego życie, radość, miłość nie są wystarczającą nagrodą? On jest Ojcem, który widzi w ukryciu i to On oddaje Tobie w postaci życia, radości i miłości. Boga należy szukać właśnie tam - w twarzy każdego napotkanego człowieka.
Przytaczałem już słowa z książki Nikosa Kazantzakisa pt. Chrystus ukrzyżowany po raz wtóry (tutaj). Ojciec Manasis, który zbierał całe życie środki, aby pojechać do Ziemii Świętej, by złożyć pokłon Chrystusowi, spotkał go w pierwszym napotkanym potrzebującym człowieku. Zresztą również Ewangelia nie pozostawia niedomówień. Mówi przecież Chrystus: Cokolwiek uczyniliście jednemu z braci moich najmniejszych, mnieście uczynili. Czy można zignorować tak spotkanego Boga? Czy to spotkanie nie jest najlepszą nagrodą? Jak inaczej można sobie wyobrazić niebo? Niebo jest tam, gdzie Bóg. Spotykając Boga na ziemii, już tu doświadczamy nieba.
1 komentarz:
jak to mówił Merton "bramy niebios są wszędzie" ... :)
Prześlij komentarz