czwartek, 12 lutego 2009

Czy wolność to tylko złudzenie?

W pracy, poza pracą, znajdzie się zawsze czas na rozmowę. I tak, w trakcie jednej z rozmów, w kręgu znajomych, pojawił się ciekawy temat. Każdy z nas w życiu ma pewne przełomowe chwile. Chwile, w których musi zdecydować, czy idzie w prawo, czy w lewo. Czy otwierać swoją firmę, czy szukać pracy na etat. Czy studiować prawo, medycynę, czy może informatykę. Kupować, czy inwestować. Podobnych przykładów można mnożyć w nieskończoność, albo przynajmniej w bardzo dużą skończoność. Wybieramy i w ten sposób decydujemy o własnej pomyślności. Przynajmniej takie mamy wrażenie.

A może jest na odwrót. Może właśnie jest dla nas zaplanowana pewna pomyślność (lub jej brak) i to ona determinuje nasze wybory. Może to nie my wpływamy poprzez nasze decyzje na naszą przyszłość, ale właśnie nieuchronność naszego losu wpływa na podejmowane przez nas decyzje. Co wtedy z naszą wolnością? Czy jest ona tylko złudzeniem?

Poruszona została jeszcze inna ciekawa myśl. Czy Jezus umierając za nasze grzechy na krzyżu, wiedział za jakie grzechy umiera? Jeśli założymy, że umierając wziął na siebie karę za nasze winy, trudno obronić tezę, że nie wiedział, za co konkretnie umiera. Więc albo znał los każdego z nas z góry (co świadczyłoby, że wolność jest jedynie złudzeniem), albo jego śmierć miała inny wymiar. Może Jezus umarł nie po to, aby odkupić grzechy, które już popełniliśmy, ale po to, abyśmy tych grzechów nie popełniali. Jak było naprawdę?

Aby spróbować odpowiedzieć na to pytanie, warto zastanowić się nad szerszym kontekstem życia Chrystusa. Jezus trzy lata przed śmiercią rozpoczął dzieło ewangelizacji. Głosił dobrą nowinę. Uczył ludzi, jak postępować. Kazanie na Górze, przypowieści, upomnienia, Ostatnia Wieczerza. Jaki sens ma ta cała nauka, jeśli nasz los jest zaplanowany i nieuchronny? Przecież i tak podejmiemy decyzję, która w doprowadzi nas do tego, co przeznaczone. A jednak Chrystus nauczał. Otwierał umysły ludzi na zupełnie nową perspektywę. Uczył jak miłować bliźniego i jak w drugim człowieku szukać Boga. Uczył i świadczył o tym, jaką wartość ma spotkanie z Twarzą. I umierając na krzyżu, pokazał do jakiego stopnia mamy miłować naszych bliźnich. Czy możemy zatem uważać, że to była kara za nasze winy? Nie sądzę. Myślę, że śmierć Chrystusa nie jest wzięciem na siebie kary za grzechy, ale jest świadectwem uwiarygadniającym całą naukę Chrystusa, której przyjęcie i realizacja chroni człowieka od popełniania grzechów.

A skoro tak, to znaczy, że nic nie jest zaplanowane, a wolność nie jest żadnym złudzeniem, ale wielkim wyzwaniem. Wolność właśnie pozwala nam wybierać tak, aby realizować prawo zawarte w Kazaniu na Górze. Tylko w ten sposób, wielkie dzieło Zbawienia Świata może zostać ukończone. I to nasze decyzje wpływają nie tylko na naszą pomyślność ale i na to, jak będzie wyglądał ten świat, kiedy my już będziemy odchodzić. Myślę, że słowa św. Ignacego z Loyoli (które już przytaczałem, ale chętnie zrobię to po raz wtóry) będą stanowiły najpiękniejszą puentę dla tych rozważań.
Ufaj Bogu tak, jakby całe powodzenie spraw zależało wyłącznie od Niego; tak jednak dokładaj wszelkich starań, jakbyś ty sam miał wszystko zdziałać, a Bóg nic zgoła.

18 komentarzy:

Anonimowy pisze...

> Więc albo znał los każdego z nas z
> góry (co świadczyłoby, że wolność
> jest jedynie złudzeniem)

Zupełnie się nie zgadzam. Przecież mógł znać los każdego z nas z góry, ale ten los to nic innego jak wypływające z naszej wolnej woli działania. I to nie oznacza, że wolność jest złudzeniem.

Grzegorz Raźny pisze...

Nie jestem pewien czy zrozumiałem właściwie. Czy chodzi o to, że Chrystus zna nas tak dobrze, że wie jaką decyzję podejmie nasza wolna wola?

Oznaczałoby to, że nasza wola jest w pewien sposób zdeterminowana. A zatem nasze decyzje również są zdeterminowane. Nie masz wrażenia, że jest to swoista sprzeczność?

Anonimowy pisze...

Uwielbiam te Twoje trywialne rozważania.

Sądzę, że problematyka grzechu pierworodnego i roli Jezusa jako "większego Adama" to trudny temat, może nawet nieco za trudny...

Wybacz, ale po prostu musiałem tak napisać, bo tak było mi pisane.

Grzegorz Raźny pisze...

Trywialne? Próba logicznej interpretacji nawet największych tajemnic jest przez Ciebie uważana za trywializm. Zastanawia mnie w takim razie, w jaki sposób Ty próbujesz je ugryźć.

Przykro mi, mam umysł matematyczny i nie potrafię odstawić prostej matematyki nawet w przypadku takich rozważań. Nawet uważam, że człowiek zbyt często próbuje analizować pewne sprawy wbrew logice. Jednak, gdy pomyśleć o tych sprawach w logiczny sposób, są one proste, spójne i jeszcze bardziej wartościowe.

Anonimowy pisze...

> Czy chodzi o to, że Chrystus zna
> nas tak dobrze, że wie jaką
> decyzję podejmie nasza wolna
> wola?

Tak.

> Oznaczałoby to, że nasza wola
> jest w pewien sposób
> zdeterminowana. A zatem nasze
> decyzje również są
> zdeterminowane.

Z mojego punktu widzenia wolna wola nie wyklucza możliwości przewidywania decyzji.

Poza tym weź jeszcze pod uwagę koncepcję czasu. Rozpatrujemy to z punktu widzenia ludzkiego, jesteśmy ograniczeni i pewnych rzeczy nie ogarniemy naszymi umysłami.

Grzegorz Raźny pisze...

A więc z naszej perspektywy decyzje są wolne, ale z perspektywy Boga, są one z góry wiadome. Wprawdzie nie zaprzecza to istnieniu wolnej woli, ale moim zdaniem nadaje jej charakter iluzoryczny.

Ograniczenie wypływające z naszego miejsca w czasoprzestrzeni, a nawet z samego faktu funkcjonowania w czasie, na pewno w istotny sposób ogranicza nasz punkt widzenia. Nasze umysły wszystkiego nie ogarną i zawsze pozostawią przestrzeń do wiary.

Jeśli Chrystus umarł z jakiejś niezrozumiałej dla ludzkiego umysłu przyczyny, to pozostawił nam pole na domysły i różnice interpretacji. Czy w końcowym rozrachunku przypadkiem najistotniejsze nie jest, co śmierć Chrystusa znaczy w życiu każdego z nas? W moim jest to niezwykłe świadectwo prawdziwości Jego nauki. To ona powoduje, że chcę "Zaprzeć się samego siebie, wziąć krzyż swój i go naśladować".

Anonimowy pisze...

> A więc z naszej perspektywy
> decyzje są wolne, ale z
> perspektywy Boga, są one z góry
> wiadome. Wprawdzie nie zaprzecza
> to istnieniu wolnej woli, ale
> moim zdaniem nadaje jej
> charakter iluzoryczny.

Rozmawiamy o wolnej woli czy o wolności? Bo wpływ na wolność będzie miało to taki, jak przedstawiłeś w swoim nowym wpisie. Na wolną wolę nie będzie miało wpływu wcale.

Grzegorz Raźny pisze...

Może faktycznie za bardzo powiązałem te dwa pojęcia. Z drugiej jednak strony, co oznacza, że wola jest wolna? Czy nie oznacza, że działa w pełnej wolności?

Anonimowy pisze...

Wolna wola i wolnosc to pojecia trudne do omowienia na plaszczyznie semantycznej.Wolna wola jest wtedy gdy mam wybor miedzy jedna opcja a druga.To ze istnieje wolna wola jest oczywiste.Nie pan papatrzy ma pan kubek coli i soku wisniowego(albo winka;) i wybiera pan co pan chce.czym jest determinizm?Potzreba.Ale Chrzescijanstwo nie zabrania realizowania potrzeb.Tylk mowi o tym ze wola szla za rozumem, za prawda.Determinizm bylby wtedy gdysbysmy to my wiedzieli co sie stanie.Ale nie wiem.Tylko Bog wie.Bo jest Panem czasu czy czasoprzestrzeni(co jest jednym i tym samym).Tez ma umysl matemartyczny tak jak pan.Wszakl wolna wola jest.Determinizm moze byc realizowany.Choc nie wiadomo czy on wogole istnieje.W chrzescijanstwie jest tez rozroznienie na swiadomosc i nieswiadomosc.Ojciec Pio pisze ze tam gdzie nie ma calkowitej swiadomosci nie ma grzechu.ALbo ze jest on mniejszego kalibru.Skoro Bog istniej poza czasoprzestrzenia to i Wie wszystko.W koncu swiadcza o tym proroctwa.Ale skoro tylko Bog jest calkowicie wolnym to logiczne jest ze aby byc coraz wiecj wolnym nalezy nasladowac Tego ktortry jest najbardziej wolny.Czy wolnosc kloci sie sama z soba?Czy byloby to logiczne?Nie.Chodzi chyba o samokontrole.Bo wzorzec istnienia daje przyklad swojemu stworzeniu.Determinizm moze tyczyc sie tylk potrzeb, ktore i tak mozna realizowac w odpowiedej ilosci.Mozna jesc,pic,uprawiac seks w malzenstwie itd.Czlowiek nie jest zdeterminowany do czynienia zla.Tak jak pan pisze"zaprzec sie samego siebie".To juz wyzsza szkola jazdy.Zyc wola Boga.Ale nigdy do konca jej nie znamy.Dlatego jest napisane "badzcie czujni bo przyjde jak zlodziej".

Polecam:

http://www.trinitarians.info/ateizm/art_297_-Domniemane-paradoksy-wszechmocy.htm

Grzegorz Raźny pisze...

A może Bóg nie wie? Może nie zna przyszłości? Może nie da się jej w żaden sposób matematycznie obliczyć? Proroctwa nie udowadniają a jedynie sugerują, że Bóg zna przyszłość. W większości są one na tyle ogólne, że ocena, tego czy się spełniły zależy wyłącznie od interpretacji tychże proroctw. Może tylko takie ogólne proroctwa są możliwe do sformułowania?

Stawiam znaki zapytania, bo oczywiście nie znam odpowiedzi. W rozmowach takich jak ta, ich szukam i wygląda na to, że przez całe życie będę szukał. Czy znajdę?

Tytułowy bohater powieści Nikosa Kazantzakisa pt. Grek Zorba, powiedział:

Wszystko na tym świecie ma swój ukryty sens (...) Ludzie, zwierzęta, drzewa, gwiazdy są hieroglifami. Biada temu, kto zechce je odczytać i odgadnąć ich znaczenie... Kiedy spoglądasz na nie, nie wiesz, co one znaczą, i myślisz, że to ludzie, zwierzęta, drzewa, gwiazdy. Dopiero po latach, kiedy jest już za późno, pojmiesz...

Anonimowy pisze...

Coz to jest sens?Sens czyli celowosc?Powiem szcerze ze nie moge zniesc tego slowa.sw Augustyn napisal ze niespokojne jest serce czlowieka poki nie spocznie w Tobie Boze.Czy Bog jest celem wszystkiego?Poczatkiem i koncem?Alfa i Omega?Sw Tomasz pisze ze Bog Istnieje Caly Naraz.A ci co nie chca spoczac w Bogu?A czy pieklo istnieje poza Bogiem skoro Bog storzyl wszystko?Wychodzac z zalozenia ze kazde istnienie jest dobrem nalezy przyjac ze nawet to ze ktos istnieje w piekle jest jakas forma dobra.Sens to slowo nieskonczonosc.Bo ciagle mozna pytac po co i po co i po co?Jaki jest sens tego i tamtego.Nikt nie moze dawac odpowiedzi w nieskonczaonosc tylko Ktos Kto Jest Sam Nieskonczony czyli Bog.Tak rozumiem wypowiedz sw Augustyna.Jak ktos sie mnie pyta o sens to ja odpowiadam a jaki jest sens tego ze sie mnie pytasz o sens?Takie pytania rodza sie z glebokiej pustki i tesknoty za czym czego nie mozemy w danej chwili posiasc.Przynajmniej moim zdaniem."Kto nie kocha zycia ten i Mnie nie kocha".Bo Bog Jest Bogiem zycia a nie smierci."A smierc druga ich nie dosiegnie".

Grzegorz Raźny pisze...

Dlatego nie można takich pytań stawiać w oderwaniu od życia. Tylko żyjąc, spotkamy się z Bogiem w drugim człowieku. I tylko tam możemy znaleźć odpowiedzi.

Anonimowy pisze...

A gdy ludzie zawodza?Czy naprawde pan mysli ze w Drugim czlowieku mozna odnalzec Boga?Mysle ze nie jest to takie proste.Jakby tak bylo kazdy juz dawno by znalazl Boga.

Grzegorz Raźny pisze...

"Cokolwiek uczyniliście jednemu z braci moich najmniejszych, mnie uczyniliście". Trzeba chcieć odnaleźć Boga w drugim człowieku. Oczywiście, że ludzie zawodzą, bo w człowieku są również demony. Ale Bóg też jest. Tam, a nie gdzie indziej trzeba go szukać.

To wcale nie jest proste. Ale należy pamiętać, że Bóg stał się człowiekiem. Bóg kazał kochać nam siebie na wzajem, sam dając przykład jak umierać za drugiego człowieka. Czy śmierć za drugiego człowieka nie jest śmiercią za Boga?

Anonimowy pisze...

Ja widze to inaczej.Nalezy traktowac czlowieka jak stworzenie Boga.Jakby byl Chrystusem.Szukajac Boga w drugim czlowieku latwo mozna wypaczyc sobie obraz Boga.Kochaj blizniego jak samego siebie.sw Augustyn pisalem ze Boga mozna znalezc w sobie i nalezy.Bog musi mieszkac w nas przez co wiemy jak postepowac po "Bozemu".To najpierw Duch sw musi nas pouczyc o wszystkim.Pisze pan ze moze Bog nie wie co bedzie w przyszlosci.Moze wie ale zachowuje sie tak jakby nie wiedzial.Coz to jest czas?czas przestrzen sa zamienne.Bog kreuje czas,przestrzene jest czasem i jego panem.Coz to jest matematyka?Jest liczeniem do dziesieciu 0.1.2.3.4.5.6.7.8.9 i co?i dalej
10 czyli jedno zero i tautologia 11.12.13.13 itd i dalej 20 dwa zero i 30 trzy zera i w nieskonczonosc.Od zera zaczynamy i na zerze konczymy tak naprawde.Tylko kreujemy ile tych zer jest.Bog to wielki matematyk.Dobro,zlo i plus minus.Ale dwa minusy daj plus.Bog z Boga Swiatlosc ze Swiatlosci.

Grzegorz Raźny pisze...

Wypaczyć obraz Boga? Czy szukając Boga gdziekolwiek, można sobie wypaczyć Jego obraz? Jeśli znajdziemy, to lepiej Go poznamy. Jeśli nie znajdziemy, to go lepiej nie poznamy. Ale gdzie wypaczenie?

Czy w sobie należy szukać Boga? A może należy Go do siebie zapraszać? Nie wierzę, że można go znaleźć gdziekolwiek bez spotkania z drugim człowiekiem. "Gdzie dwóch lub trzech zebrało się w Imię Moje, tam Ja jestem pośród nich."

No właśnie. Może Bóg wie, co zrobimy, a może nie wie. Może do tego stopnia zawierzył człowiekowi, że zrezygnował ze spoglądania w przyszłość. Choć tak naprawdę, rozważając Boga, ponad czasem i przestrzenią, słowo przyszłość traci sens. Ale czy możemy rozważać Boga, jako kogoś poza czasem i przestrzenią? Czy nie objawił się on nam w Chrystusie, właśnie jako Bóg tu i teraz? Jako "Jestem, który jestem".

Anonimowy pisze...

Chodzilo mi o to ze patrzac na drugiego czlowieka ktory postepuje zle mozemy dojsc do wniosku:to stworzenie Boga, Bog tez taki jest.Albo Bog go takiego stworzyl.Wtedy wypaczamy Boga.Tylko jeden byl calkowiecie dobry Jezus Chrystus i jeden jest calkowicie dobry Bog w Trojcy Jedyne.Skoro mozna znalezc Boga w drugim czlowieku to czy nie mozna go znalezc w sobie?Czy zapraszac Boga trzeba?czy On Sam nie poka do naszych drzwi?Do kazdego?Tylko trzeba otworzyc."Pokam do waszych drzwi kto poslyszy i otworzy bede z nim biesiadowal".Czyz niekazde stworzenie jest dzielem Boga?Nawet szatan?Nie ma zla absolutnego.To podejscie bardzo "gnostyczne" i "manicheistyczne".Bog jest w kazdym.Nalezy szukac woli Boga i Jego wole wypelniac.Jestem ktory jestem.Tu i teraz...zna pan paradoks Zenona.Czas i terazniejszosc.Czas to obled.Krecenie sie w kolo.Budzi sie pan odwala pan "czas" 24 h i od nowa zegar sie krecei drugiego dnia.Na zegarze nie ma poczatku jako 0 tylko od razu 1 bo zerem jest cala tarcza zegara.Nigdy nie zaczynamy liczyc od zera a to zero jest poczatkiem.Bog Jest i Byl i Bedzie Ten Sam.Zawsze Ten Sam.Czas to zludznie.A raczej skonczonosc czasu jest zludzeniem.Czas jest wieczny i nieskonczony.Nie przypadkiem pismo mowi ze pieklo to "smierc druga"."Druga smierc ich nie dosiegnie".sw Tomasz pisal ze pieklo to wlasnie zamikniecie w czasie,w jednym wymiarze czasu.W jednym dni przezywanym caly czas od nowa.

Grzegorz Raźny pisze...

Myślę, że jest to zbyt daleko posunięty wniosek. To, że szukam w drugiej osobie Boga, nie oznacza, że przypisuję Bogu jej cechy.

Jasne, że Bóg puka do naszych drzwi, ale możemy go albo zaprosić, albo kazać mu czekać.

Opis piekła wydaje mi się bardzo trafny. Może nie warto patrzeć na nie jako na karę za zło, ale za efekt naszych złych decyzji.