wtorek, 9 września 2008

Granica wolności

Ekonomista amerykański Milton Friedman, znany z liberalnego podejścia, mówił: Moja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się Twoja wolność. Bardzo prosta, ale mimo wszystko bardzo dokładna definicja. Jednak nasuwa się od razu pytanie: gdzie jest owa granica? Czy człowiek ma prawo hałasować? Czy ma prawo do ciszy? Czy ma prawo do zdrowia? A może ma prawo do zatruwania? Czy może niszczyć przyrodę? Czy może ją podziwiać? Każdy ma prawo do wolności, więc każdy powinien mieć prawo do wszystkich tych rzeczy, a jednak pozostają one w sprzeczności. Gdzie znaleźć kompromis? Potrzebny jest złoty środek, ale czy można zmusić kogoś do jego przestrzegania w imię wolności?

Zdajmy się lepiej na wolność osądu człowieka. Stare powiedzenie mówi: Nie rób drugiemu, co Tobie niemiłe. Ewangelia idzie dalej. Głównym przesłaniem Kazania na Górze jest zdanie:
Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie! Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy.
Ewangelista nazywa to Złotą Zasadą. Jezus sprowadza całe prawo do tego prostego zdania. Warto zwrócić uwagę na moc tego zdania, w porównaniu z powiedzeniem, które przytoczyłem wyżej. Nie tylko mamy nie szkodzić, ale mamy czynić wszystko to, czego również oczekujemy. Mamy przestrzegać takich granic, jakich chcemy aby w stosunku do nas przestrzegano. A nawet jeśli wytyczymy je sobie inaczej niż nasz sąsiad, to przecież w rozmowie może on wytłumaczyć, że mu to przeszkadza. Czy wtedy zignorujemy jego granicę? A czy chcielibyśmy, żeby ktoś ignorował naszą?

Jasne, że chcielibyśmy mieć gwarancje, dlatego wybieramy ludzi, którzy ustalają prawne granice i grożą karami, za ich przekroczenie. Jednak na ile jest to skuteczne? Czy przekaz ewangeliczny nie przemawia lepiej do rozumów i sumień niż lista nakazów i zakazów? Czy polityka odstraszania jest dobra? Czy jest skuteczna? Czy jest potrzebna?

Brak komentarzy: