czwartek, 1 marca 2012

Dramat zwany polityką

Gdy tak obserwuję świat polityki, nie tylko naszej krajowej, ale polityki ogólnoświatowej, odnoszę wrażenie, że doszło do jakiegoś głębokiego konfliktu, którego rozwiązanie znaleźć niezwykle trudno. Trudno, ponieważ źródłem problemu jest sprawa zupełnie fundamentalna. Jakie są role w tym nieustannie trwającym dramacie i jakie są relacje pomiędzy podmiotami. Kto jest suwerenem, a kto jest sługą? Kto pracodawcą, a kto pracownikiem? Spróbujmy zastanowić się nad tymi relacjami.

Suweren jest zobowiązany, lub ma prawo wobec sługi:

- dać mu pracę,
- wypłacać wynagrodzenie,
- opiekować się nim,
- ocenić pracę,
- podjąć decyzję czy nadal zatrudnia tego samego, czy też szuka kogoś lepszego.


Sługa natomiast powinien, lub ma prawo:

- wykonywać rzetelnie powierzone obowiązki,
- pilnować dóbr suwerena,
- nie nadużywać zaufania,
- zrezygnować, lub ubiegać się o dalsze zatrudnienie.


To tak w skrócie. W którym z tych podmiotów jest państwo, a w którym obywatel? Czy ja, przeciętny obywatel, jestem sługą czy suwerenem państwa? Jeśli jestem sługą, to powinienem przyjąć na siebie wszystkie prawa ale i obowiązki wobec państwa. Państwo wtedy ma obowiązek dać mi pracę, zapewnić płacę, zaopiekować się mną. Nieraz mam wrażenie, że takiego państwa chce większość ludzi, tym samym ustawiając siebie jako sługę tegoż państwa.

Prawda jest jednak taka, że ja nie jestem sługą. Ja zatrudniam państwo do bardzo określonych celów. To państwo jest zobowiązane wykonywać rzetelnie swoją pracę, pilnować moich dóbr i nie nadużywać mojego zachowania. Zatrudniam je również do wielu różnych innych obowiązków, za które płacę mu z moich podatków. To ja się mam opiekować tym państwem i dbać, żeby mogło w spokoju wykonywać swoją pracę. Ja również mam prawo ocenić jego rzetelność i skuteczność i zdecydować czy powierzę temu samemu państwu (tej samej ekipie) misję kontynuacji, czy też zażądam zmiany.

I czy w takiej relacji, zasadne jest moje dopominanie się o zatrudnienie, czy o życie w dostatku? Przecież to ja muszę zadbać o własny dostatek, by mieć czym zapłacić za ciężką pracę, jaką państwo podejmuje na moje wyraźne żądanie.

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Interesujące, zmuszające do myślenia, przedstawienie sytuacji. ;-)

Anonimowy pisze...

A moje żądanie jest takie, żeby państwo robiło dla mnie mniej i zabierało mi mniej pieniędzy. Im bliższy będzie bilans 0 tym lepiej!

I co mam zrobić jeśli to państwo nadużywa mojego zaufania, bo nie za bardzo widzę rozwiązanie? Płacę mu podatki, ale to co dostaje w zamian mnie nie zadowala.

Skoro żyję w państwie wolnym, to powinienem mieć wybór. Ja go nie mam. Nie mogę zażądać zmian o których piszesz, bo są one czysto fikcyjne. Im więcej obowiązków powierzamy państwu, tym mniejsza nasza wolność.

Grzegorz Raźny pisze...

Jak to nie masz wyboru? To Ty decydujesz komu powierzasz władzę w dniu wyborów. Poza tym przecież masz nie tylko czynne prawo wyborcze, ale i bierne!

Też jestem za zbliżeniem bilansu do zera, ale niezupełnie. Chcę, żeby państwo broniło mojego prawa do wolności.

Anonimowy pisze...

Napisałem - zmiany są czysto fikcyjne. Zmieniają się tylko nazwiska (a i one nie zawsze). Poza tym gigantyczne pieniądze, które þłacę w podatkach, są martnotrawione na każdym kroku przez rozbudowaną administrację, biurokrację i polityków, dla których nie liczy się misja, tylko korzyść własna.

Ja rozumiem to co piszesz o wyborach, to brzmi na prawdę dumnie. Tylko w zderzeniu z rzeczywistością okazuje się nic nie warte. Dostajemy namiastkę wolności w postaci urny wyborczej.

Mam dość tego, że to państwo o mnie decyduje. To ja chcę decydować o sobie. Jak tego dokonać?

Grzegorz Raźny pisze...

Zwiększać świadomość społeczną, aby ludzie wybierali tych, którzy mogą dokonać zmian. Nie ma innej drogi, która nie prowadzi do totalitaryzmu. To ludzie muszą się nauczyć brać odpowiedzialność za siebie i przestać oczekiwać od swojego pracownika (państwo), aby to ono dawało im pracę.

Skoro Ty o tym wiesz, to wytłumacz to innym. Może sam założysz partię wolnościową, która będzie w stanie pokonać próg wyborczy?

Z zagródki pisze...

Praktyka wskazuje, że metodologia "robienie wszystkiego sam" nie zdaje niestety egzaminu w warunkach bojowych. Muszą zaistnieć odpowiednie warunki by idea stała się faktem i mam prawo się tego domagać.

Ogólnie: zrzekam się części suwerenności na rzecz państwa - w zamian coś
oczekuję.