Kiedy stajemy przed domem, to czy zdajemy sobie sprawę, że istnieje kierunek, który jeśli nim pójść po linii prostej, to doprowadzi nas do punktu wyjścia? Oczywiście pomijam fakt, że potrzebujemy czegoś, co pomoże nam iść po wodzie, czy po innych trudnych lub niedostępnych miejscach. W każdym razie, patrząc na naszą okolicę widzę płaszczyznę, którą można sobie wyobrazić jak nieograniczoną kartkę papieru, która od minus nieskończoności w każdym z dwóch wymiarów ciągnie się do plus nieskończoności.
Dojdziemy do punktu wyjścia, ponieważ kartka ta nie jest nieograniczoną powierzchnią, ale powierzchnią sprytnie zakrzywioną w kulę, albo raczej w sferę. Patrząc jednak z naszego punktu siedzenia nie jesteśmy w stanie tego dostrzec. Widzimy powierzchnię, która jest idealnie pozioma, więc skąd możemy przypuszczać, że jest ona w rzeczywistości sferą. W naszej skali zakrzywienie jest niedostrzegalne. Gdybyśmy urośli nagle do gigantycznych rozmiarów pewnie bylibyśmy w stanie zauważyć to zakrzywienie.
Wyobraźmy sobie teraz, że jesteśmy planetą Ziemia. Idziemy przed siebie po prostej - niemal dotykając Słońca. Jednak czy wiemy, że powierzchnia Słońca jest również sferą? Pewnie też nie będziemy świadomi, że co roku znajdujemy się dokładnie w tym samym punkcie. Dopiero poszerzenie perspektywy uświadomi nam, że kręcimy się w kółko. Może trochę dzięki obserwacji kręcącego się dookoła nas Księżyca.
Pomyślmy teraz jeszcze dużo szerzej. Jak wyobrażamy sobie kosmos? Pewnie większość z nas wyobraża go sobie jako nieograniczone z żadnej strony akwarium. Przestrzeń trójwymiarowa, która rozchodzi się zgodnie z kierunkami układu kartezjańskiego. Wydaje nam się, że gdy będziemy po prostej lecieć w jednym kierunku, to w nieskończonym czasie dolecimy do granicy wszechświata.
Tymczasem rozbijając otoczenie na mniejsze cząstki obserwujemy, że wszystko jest kształtu kolistego i porusza się po okręgach. Jak elektrony dookoła atomów. Wszystko świadczy, że okrąg czy sfera (czy to nie to samo tylko jedno w dwóch wymiarach, a drugie w trzech?) są naturalnymi kształtami. Wszystko kręci się w koło. Czasem mniejsze, a czasem większe. Czasem łatwo dostrzegalne, a czasem trudniej.
Może więc patrząc na kosmos powinniśmy przyjąć założenia z badań w skali mikro? Może lecąc po prostej w kosmosie dolecimy w końcu do punktu startu? Może ta cała trójwymiarowa przestrzeń zakrzywiona jest w jakimś nieznanym nam czwartym wymiarze i tworzy czterowymiarowy odpowiednik okręgu czy sfery. Wtedy nie byłoby granic przestrzeni wszechświata podobnie jak nie ma granic powierzchni Ziemi. Czy to jest możliwe?
Dojdziemy do punktu wyjścia, ponieważ kartka ta nie jest nieograniczoną powierzchnią, ale powierzchnią sprytnie zakrzywioną w kulę, albo raczej w sferę. Patrząc jednak z naszego punktu siedzenia nie jesteśmy w stanie tego dostrzec. Widzimy powierzchnię, która jest idealnie pozioma, więc skąd możemy przypuszczać, że jest ona w rzeczywistości sferą. W naszej skali zakrzywienie jest niedostrzegalne. Gdybyśmy urośli nagle do gigantycznych rozmiarów pewnie bylibyśmy w stanie zauważyć to zakrzywienie.
Wyobraźmy sobie teraz, że jesteśmy planetą Ziemia. Idziemy przed siebie po prostej - niemal dotykając Słońca. Jednak czy wiemy, że powierzchnia Słońca jest również sferą? Pewnie też nie będziemy świadomi, że co roku znajdujemy się dokładnie w tym samym punkcie. Dopiero poszerzenie perspektywy uświadomi nam, że kręcimy się w kółko. Może trochę dzięki obserwacji kręcącego się dookoła nas Księżyca.
Pomyślmy teraz jeszcze dużo szerzej. Jak wyobrażamy sobie kosmos? Pewnie większość z nas wyobraża go sobie jako nieograniczone z żadnej strony akwarium. Przestrzeń trójwymiarowa, która rozchodzi się zgodnie z kierunkami układu kartezjańskiego. Wydaje nam się, że gdy będziemy po prostej lecieć w jednym kierunku, to w nieskończonym czasie dolecimy do granicy wszechświata.
Tymczasem rozbijając otoczenie na mniejsze cząstki obserwujemy, że wszystko jest kształtu kolistego i porusza się po okręgach. Jak elektrony dookoła atomów. Wszystko świadczy, że okrąg czy sfera (czy to nie to samo tylko jedno w dwóch wymiarach, a drugie w trzech?) są naturalnymi kształtami. Wszystko kręci się w koło. Czasem mniejsze, a czasem większe. Czasem łatwo dostrzegalne, a czasem trudniej.
Może więc patrząc na kosmos powinniśmy przyjąć założenia z badań w skali mikro? Może lecąc po prostej w kosmosie dolecimy w końcu do punktu startu? Może ta cała trójwymiarowa przestrzeń zakrzywiona jest w jakimś nieznanym nam czwartym wymiarze i tworzy czterowymiarowy odpowiednik okręgu czy sfery. Wtedy nie byłoby granic przestrzeni wszechświata podobnie jak nie ma granic powierzchni Ziemi. Czy to jest możliwe?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz