Gdy codziennie zatapiamy się w gąszczu zadań, przyświecają nam pewne cele. W ich kontekście oceniamy sens czynności, które robimy. Zastanawiamy się czy coś warto robić, czy też nie. Czy przybliży nas to do wyznaczonych celów. Jednak gdy idziemy w góry i to na szlaku wyznaczamy sobie kolejne cele, mając jednak gdzieś na horyzoncie cel główny. Może to być szczyt, przełęcz, schronisko lub dowolny inny punkt. Pomniejsze cele wyznaczamy sobie jako drogę do celu głównego. Jeśli w życiu wyznaczamy sobie małe cele i przez nie decydujemy o naszych działaniach, to co przyświeca nam na celu w wyznaczaniu tych celów?
Niektórzy mówią, że chodzi o to żeby być szczęśliwym. Pomijając już trudność zdefiniowania takiego szczęścia, warto się zastanowić, co by się stało, gdybyśmy to szczęście osiągnęli. Jeśli byłby to cel naszego życia, to w momencie jego osiągnięcia, nasze życie przestałoby mieć cel. Czy nadal byłoby to życie? Czy już wstępny etap agonii? Jak słusznie pisał Martin Heidegger, dopóki człowiek żyje, jego życie charakteryzuje zawsze jakieś "jeszcze nie". Jest zawsze coś, co jest jeszcze niedopowiedziane, jeszcze niepewne. Że dopiero śmierć domyka nasze życie.
Czy więc celu naszego życia możemy szukać wewnątrz naszego życia? Jeśli sens życia zamykałby się wewnątrz naszego życia, to osiągając go, spowodowalibyśmy, że życie przestaje mieć sens. Cel naszego życia musi być transcendentalny, tj. musi przekraczać granicami naszego życia. Zatem musi być oderwany od naszego życie, a więc i oderwany od naszego ego. Czy potrafimy się zdystansować od ego i zacząć żyć dla kogoś/czegoś innego?
Gdy nawiedzi już nas taka refleksja na temat własnego życia, zachęcam do obejrzenia (pewnie nie pierwszy raz) filmu Kevina Sullivana na podstawie książki Lucy Maud Montgomery pt. Ania z Zielonego Wzgórza. Piękna historia dziewczyny, której życie nie było usłane różami, a gdy jej marzenia zaczęły się spełniać, zamiast spoczywać na laurach, robiła co mogła aby jej życie przynosiło owoce. Po ciężkich poszukiwaniach sensu swojego życia, odkrywa nieśmiertelną prawdę:
Przestając myśleć o własnym szczęściu, znajdujemy sens i stajemy się szczęśliwi. I możemy być nadal szczęśliwi, bo nasze życie nadal jest przepełnione sensem.
Niektórzy mówią, że chodzi o to żeby być szczęśliwym. Pomijając już trudność zdefiniowania takiego szczęścia, warto się zastanowić, co by się stało, gdybyśmy to szczęście osiągnęli. Jeśli byłby to cel naszego życia, to w momencie jego osiągnięcia, nasze życie przestałoby mieć cel. Czy nadal byłoby to życie? Czy już wstępny etap agonii? Jak słusznie pisał Martin Heidegger, dopóki człowiek żyje, jego życie charakteryzuje zawsze jakieś "jeszcze nie". Jest zawsze coś, co jest jeszcze niedopowiedziane, jeszcze niepewne. Że dopiero śmierć domyka nasze życie.
Czy więc celu naszego życia możemy szukać wewnątrz naszego życia? Jeśli sens życia zamykałby się wewnątrz naszego życia, to osiągając go, spowodowalibyśmy, że życie przestaje mieć sens. Cel naszego życia musi być transcendentalny, tj. musi przekraczać granicami naszego życia. Zatem musi być oderwany od naszego życie, a więc i oderwany od naszego ego. Czy potrafimy się zdystansować od ego i zacząć żyć dla kogoś/czegoś innego?
Gdy nawiedzi już nas taka refleksja na temat własnego życia, zachęcam do obejrzenia (pewnie nie pierwszy raz) filmu Kevina Sullivana na podstawie książki Lucy Maud Montgomery pt. Ania z Zielonego Wzgórza. Piękna historia dziewczyny, której życie nie było usłane różami, a gdy jej marzenia zaczęły się spełniać, zamiast spoczywać na laurach, robiła co mogła aby jej życie przynosiło owoce. Po ciężkich poszukiwaniach sensu swojego życia, odkrywa nieśmiertelną prawdę:
Po prostu szukałam ideałów nie tam gdzie trzeba. Odkryłam, że liczy się nie to, co świat ma dla Ciebie, lecz co ty możesz mu dać.
Przestając myśleć o własnym szczęściu, znajdujemy sens i stajemy się szczęśliwi. I możemy być nadal szczęśliwi, bo nasze życie nadal jest przepełnione sensem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz