Chrystus wg św. Mateusza mówi: Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny. No tak. Więc przyjdzie złośliwy Bóg, żeby zaskoczyć tych, którzy nie czuwają. Tak możnaby interpretować te słowa, ale czy interpretacja ta mogłaby być zgodna z naturą miłosiernego Boga? Czy Bóg mógłby czyhać na targanego skłonnościami człowieka? Warto się czasem zastanowić nad pozornymi jedynie przeciwieństwami jakie płyną z biblii.
Dlaczego Chrystus każe czuwać? Bo czas ucieka, a chwila jest podobna do chwili. Gdy dziś nie zdecydujemy się na przemianę, to kiedy? Gdy odkładamy to na poźniej, to czy kiedyś przyjdzie chwila w której przestaniemy to odkładać? Zawsze znajdzie się powód, żeby jeszcze poczekać. Żeby jeszcze w tej chwili trwać w błędzie, ale jak tylko "staniemy na nogi" to się zmienimy. Tymczasem chwila za chwilą ucieka, a my dalej szukamy wymówek.
Chrystus przestrzega nas przed takim szukaniem wymówek. Nie obejrzymy się nawet, a cały dany nam czas minie i obudzimy się w świadomości, że całe życie zostało zmarnowane. Nie lepiej chwytać chwytać chwilę? Wykorzystać "tu" i "teraz", żeby uczynić swoje życie lepszym, czyli owocniejszym. Jeśli odłożymy to na jutro, to zawsze będziemy odkładać na jutro. Tylko teraz jest czas, żeby się przemienić. Trzeba wyrwać się z tego paraliżującego snu codzienności i obudzić się, aby Pan zastał nas czuwających - przemieniających się, a nie śpiących - planujących się przemienić.
I nie jest właściwą motywacją lęk przed jakimś tyranem, który skaże nas na niewyobrażalne męki, ale trwoga przed własną śmiercią. Przed możliwością, że nasze życie skończy się zanim się zacznie. Gdy nasze dzieło będziemy mogli opisać matematycznie, jako zero. Może wielkie, wyszukane i niewyobrażalne, ale nadal jako zero.
Dlaczego Chrystus każe czuwać? Bo czas ucieka, a chwila jest podobna do chwili. Gdy dziś nie zdecydujemy się na przemianę, to kiedy? Gdy odkładamy to na poźniej, to czy kiedyś przyjdzie chwila w której przestaniemy to odkładać? Zawsze znajdzie się powód, żeby jeszcze poczekać. Żeby jeszcze w tej chwili trwać w błędzie, ale jak tylko "staniemy na nogi" to się zmienimy. Tymczasem chwila za chwilą ucieka, a my dalej szukamy wymówek.
Chrystus przestrzega nas przed takim szukaniem wymówek. Nie obejrzymy się nawet, a cały dany nam czas minie i obudzimy się w świadomości, że całe życie zostało zmarnowane. Nie lepiej chwytać chwytać chwilę? Wykorzystać "tu" i "teraz", żeby uczynić swoje życie lepszym, czyli owocniejszym. Jeśli odłożymy to na jutro, to zawsze będziemy odkładać na jutro. Tylko teraz jest czas, żeby się przemienić. Trzeba wyrwać się z tego paraliżującego snu codzienności i obudzić się, aby Pan zastał nas czuwających - przemieniających się, a nie śpiących - planujących się przemienić.
I nie jest właściwą motywacją lęk przed jakimś tyranem, który skaże nas na niewyobrażalne męki, ale trwoga przed własną śmiercią. Przed możliwością, że nasze życie skończy się zanim się zacznie. Gdy nasze dzieło będziemy mogli opisać matematycznie, jako zero. Może wielkie, wyszukane i niewyobrażalne, ale nadal jako zero.
6 komentarzy:
Moim zdaniem Bóg wzywa nas do większej odpowiedzialności za życie nasze i innych. Zwraca naszą uwagę na to, że celem naszego życia jest śmierć i zbawienie. Ważne dlatego jest nie tylko to, co mówimy, ale również to, co robimy- np. czy potrafimy podziękować komuś za okazane serce...
W pewnym sensie na pewno. Słowa są jak puste naczynie. Świadectwo jest winem, które je wypełnia. Celem naszego życia jest śmierć i zbawienie.... a może na odwrót? Może zbawienie i śmierć?
Tak mi się po prostu napisało :P Śmierć ciała i zbawienie duszy :)
Ktoś mi niedawno powiedział, że jedyną rzeczą którą jesteśmy w stanie przenieść "na tamtą stronę" jest nasza relacja z Bogiem. Nie rzeczy materialne, nawet nie kolekcja dobrych uczynków, ale relacja: miłość, bliskość, tęsknota...
Dla mnie te słowa o gotowości są takim przypomnieniem, że warto być otwartym na to, co istnieje poza światem materialnym. Przez cały czas.
Im dalej w las, tym więcej drzew. Skoro kiedyś, podobno, a może i na pewno, mentalność ludzi była inna, to teraz wraz z postępem techniki i lat będzie ze społeczeństwem coraz gorzej? Jak to możliwe, że zanikają podstawowe gesty? Czy to znaczy, że z czasem człowiek, istota myśląca, będzie kompletnie wyzuty z jakiejkolwiek moralności, szacunku?
Ludzie boją się własnej śmierci, bo pozornie kończy ona bytowanie każdego człowieka, podczas gdy tak naprawdę jest ona dopiero drogą do życia wiecznego. Tyle tylko, że tam nie zabierzemy ze sobą całego ziemskiego dobytku. Tego boi się człowiek. Utraty wszystkiego, na co pracował całe życie, pędząc przed siebie. A tam przecież mamy otrzymać coś ważniejszego, niż nowy telewizor, czy samochód.
Życie wieczne to bardzo ogólny termin. Tej nieokreśloności właśnie człowiek się boi. Czy perspektywa życia po życiu właśnie nie powoduje skutku odwrotnego niż oczekiwany? Zamiast budzić, może usypiać. Ja tam jestem zdania, że niebo można osiągnąć jedynie na ziemi... Co będzie po śmierci? Nie moja sprawa. Grunt, żeby iść w życie i tutaj ustawiać cegiełki Królestwa Niebieskiego.
Prześlij komentarz