niedziela, 27 stycznia 2013

Względność czasu

Tytuł posta może sugerować, że będzie w nim mowa o spuściźnie życiowej Alberta Einsteina. Temat ten jest niewątpliwie bardzo interesujący. Wyobrażenie sobie rzeczywistości w kształcie czterowymiarowego stożka bardzo odbiega od kanonów myślenia nawet bardzo inteligentnego człowieka. Teoretyczna możliwość podróży do przyszłości, która przecież w naszej perspektywie pozostaje sprawą zupełnie otwartą i niewiadomą, drażni nasze przekonanie o wolności woli i wyboru. Zagadnień z tym związanych jest bardzo wiele i choć pewnie wielokrotnie będę na ten temat pisał, tym razem chciałbym skupić się na zupełnie innej względności czasu.

Samo pojęcie czasu ma wiele różnych znaczeń. Z jednej strony jest to wielkość fizyczna, która pozwala nam opisać ruch ciał oraz dynamikę wszelkiego rodzaju przemian i wydarzeń. Z drugiej strony jest to kolejny wymiar naszej rzeczywistości, który wraz z wymiarami przestrzennymi pomaga jednoznacznie umiejscowić obiekty naszej percepcji. Jest jednak również jeszcze jedno znaczenie, które dużo trudniej zdefiniować. Czas jest uwarunkowaniem życia człowieka. To czas, który upłynął od naszego urodzenia oznacza nasz wiek i doświadczenie. A czas, który pozostał nam do śmierci stanowi dla nas dziedzinę naszego planowania.

Ten czas właśnie wyznacza nam kolejne lata, pory roku, miesiące, dni, godziny czy minuty. Ten czas odmierzamy przy pomocy kalendarzy i zegarków, które pomagają nam zaplanować czas pozostały przed zapadnięciem mroku, lub przed oczekiwaną wypłatą. To ten czas, zdefiniowany jest przez Heideggera, jako bycie-ku-śmierci, o czym zresztą pisałem już parę lat temu (tutaj). I to nad względnością tego czasu chciałbym się w tym momencie zastanowić.

Już dziecku w szkole czas nudnych lekcji wlecze się w sposób nieopisany, podczas gdy przerwa mija tak błyskawicznie, że często nawet nie sposób wyjść z klasy. Oczywiście przerwa trwa znacznie krócej niż lekcja, ale dlaczego każdy tydzień wakacji mija dużo szybciej niż tydzień szkoły? Dzień pracy się dłuży, podczas gdy w sobotę na wszystko brakuje czasu. Reklamy w czasie fascynującego filmu, wydają się przerywać go co chwilkę przez bardzo długi czas. Gdy gram w piłkę, to pięć minut, które muszę siedzieć na ławce trwa dłużej niż pół godziny nieprzerwanej gry.

Zawsze gdy czas mija nam miło, interesująco i przyjemnie, to mija również bardzo szybko. Gdy jest niemiło, nudno lub boleśnie, to czas upływa powoli. Gdy oczekujemy na coś miłego i przyjemnego, znów czas mija powoli, a gdy czekamy w obawie na coś przerażającego, to upływa błyskawicznie. Z czego to wynika? Chyba po prostu z naszego naturalnego dążenia do szczęścia i przyjemności, oraz do unikania przykrości i bólu. W sytuacji bardzo nieprzyjemnej, chcemy desperacko przyspieszyć czas. W sytuacji rozkoszy, chcemy na siłę czas zatrzymać. 

Co się dzieje gdy jedziemy samochodem z prędkością 20km/h i bardzo blisko przed nami, ktoś naciska mocno hamulec? Chcemy na siłę, jak najszybciej zatrzymać samochód. Czy nie wydaje nam się w tym ułamku sekundy, że nasz samochód jedzie bardzo szybko? A przecież to tylko 20km/h. Albo gdy chcemy na siłę wyciszyć się i odizolować od dźwięków otoczenia, czy wtedy najmniejszy szmer, na który nawet nie zwrócilibyśmy uwagi nie staje się hałasem nie do wytrzymania?

Myślę, że podobnych przykładów byłoby bardzo dużo. Podobnie jest z czasem. Gdy chcemy go panicznie zatrzymać, to mamy wrażenie, że pędzi. Gdy chcemy go przyspieszyć, to mamy wrażenie, że stoi. Czy zatem wszystko zależy od naszego nastawienia? Może gdy przestaniemy chcieć przyspieszać, albo spowalniać czas, to on się uspokoi i zacznie płynąć dla nas tempem normalnym, za którym spokojnie nadążymy i ono nadąży za nami. Wiadomo, że będą konkretne sytuacje, w których nie uda nam się zapanować nad naszymi naturalnymi skłonnościami, ale i wtedy warto mieć tego świadomość. Zamiast walczyć z czasem, dużo lepiej  poddać się jego biegowi, a jednocześnie dobrze go wykorzystywać.

Brak komentarzy: