Drugi rozdział Kazania na Górze, a szósty Ewangelii wg św. Mateusza, rozpoczyna się słowami:
Temat stanowi ciekawą kontynuację poprzedniej myśli, a więc rozważań, co jest ważniejsze - motywacja czy efekt działań. W zacytowanym fragmencie, Chrystus wyraźnie wskazuje, że zamiary są ważne. Nie oznacza to jednak, że efekt ważny nie jest. W innym fragmencie, Chrystus mówi: Po owocach ich poznacie. A więc ważne są zarówno zamiary jak i efekty. Jednak tutaj skupmy się na zamiarach.
Oczywistym jest, że nie należy robić czegoś specjalnie, aby ludzie to widzieli. A jednak z drugiej strony, zadaniem chrześcijanina jest dawanie świadectwa. Czy to świadectwo jednak ma być motywem? Czy jest ono tylko efektem działania? Motywem musi być zawsze drugi człowiek. Zgodnie z tym, co pisze Kant: Postępuj tak, abyś człowieczeństwo tak w swojej osobie, jak też w osobie każdego innego używał zawsze jako celu, nigdy jako środka. Celem musi być człowiek. Natomiast jednym z efektów jest świadectwo, które ma moc poruszenia innego człowieka.
Chrystus mówi o nagrodzie u Ojca, który jest w niebie. Czy zatem wszystkie dobre czyny mają być robione dla nagrody? Jednak czym jest ta nagroda? Niebo definiuje się jako miejsce, w którym jest Bóg. Jezus definiuje Ojca, jako tego, który jest w niebie. Na podstawie tych definicji nie sposób zrozumieć tych pojęć. Chrystus mówi, że to On jest drogą, prawdą i życiem. Mówi także: ja i ojciec, jedno jesteśmy. Natomiast siebie każe szukać w twarzy potrzebujących ludzi. A więc może właśnie w twarzy tego drugiego człowieka, któremu udzieli się pomocy, wobec którego nie przejdzie się obojętnie, gdy wysłucha się jego prośby: Nie zabijaj; może właśnie w tej twarzy należy szukać nagrody. A czy sam uczynek wykonany w czystych intencjach nie jest wystarczającą za niego nagrodą? Może kiedyś sytuacja się odwróci i ten sam Chrystus, któremu udzieliłem pomocy, pomoże również mnie? Może to właśnie Chrystus rozumie jako nagrodę u Ojca, który jest w niebie?
Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie.
Temat stanowi ciekawą kontynuację poprzedniej myśli, a więc rozważań, co jest ważniejsze - motywacja czy efekt działań. W zacytowanym fragmencie, Chrystus wyraźnie wskazuje, że zamiary są ważne. Nie oznacza to jednak, że efekt ważny nie jest. W innym fragmencie, Chrystus mówi: Po owocach ich poznacie. A więc ważne są zarówno zamiary jak i efekty. Jednak tutaj skupmy się na zamiarach.
Oczywistym jest, że nie należy robić czegoś specjalnie, aby ludzie to widzieli. A jednak z drugiej strony, zadaniem chrześcijanina jest dawanie świadectwa. Czy to świadectwo jednak ma być motywem? Czy jest ono tylko efektem działania? Motywem musi być zawsze drugi człowiek. Zgodnie z tym, co pisze Kant: Postępuj tak, abyś człowieczeństwo tak w swojej osobie, jak też w osobie każdego innego używał zawsze jako celu, nigdy jako środka. Celem musi być człowiek. Natomiast jednym z efektów jest świadectwo, które ma moc poruszenia innego człowieka.
Chrystus mówi o nagrodzie u Ojca, który jest w niebie. Czy zatem wszystkie dobre czyny mają być robione dla nagrody? Jednak czym jest ta nagroda? Niebo definiuje się jako miejsce, w którym jest Bóg. Jezus definiuje Ojca, jako tego, który jest w niebie. Na podstawie tych definicji nie sposób zrozumieć tych pojęć. Chrystus mówi, że to On jest drogą, prawdą i życiem. Mówi także: ja i ojciec, jedno jesteśmy. Natomiast siebie każe szukać w twarzy potrzebujących ludzi. A więc może właśnie w twarzy tego drugiego człowieka, któremu udzieli się pomocy, wobec którego nie przejdzie się obojętnie, gdy wysłucha się jego prośby: Nie zabijaj; może właśnie w tej twarzy należy szukać nagrody. A czy sam uczynek wykonany w czystych intencjach nie jest wystarczającą za niego nagrodą? Może kiedyś sytuacja się odwróci i ten sam Chrystus, któremu udzieliłem pomocy, pomoże również mnie? Może to właśnie Chrystus rozumie jako nagrodę u Ojca, który jest w niebie?