Przyjmujemy, że nasza rzeczywistość jest czterowymiarowa. Poza trzema wymiarami przestrzennymi istnieje czas. Odmierzamy go i tak właściwie, to on organizuje nasze życie. Praca od godziny do godziny, a potem mecz w piłkę nożną, czy w tenisa. Wieczorem film, potem spać, aby rano wstać do pracy. Ale czy tak naprawdę zastanawiamy się dlaczego, żyjemy w takiej czasowej presji? Czy poprostu tak robimy, bo tak Się robi?
Prawda jest taka, że odmierzamy go, bo mamy go skończoną ilość. Z każdą chwilą tracimy bezpowrotnie chwilę poprzednią i tych chwil zostaje coraz mniej. Śmierć jest nieuchronna i jest końcem naszego czasu. Heidegger charakteryzuje bycie właśnie jako bycie-ku-śmierci. Oczywiście można być-ku-śmierci w sposób właściwy lub niewłaściwy. Można od niej uciekać, udawać, że nas ona nie spotka, że to nie ja umieram, ale umiera Się, można ją zagłuszyć i zapomnieć zatapiając się w gąszczu codziennych zajęć. Inną, również niewłaściwą (nie wartościując) metodą jest oczekiwanie. Można uznać konieczność śmierci i żyć czekając na nieuchronne. Właściwym sposobem jest wybieganie, charakteryzujące się podejmowaniem ważnych decyzji w konkretnych sytuacjach, mając na uwadze nieuchronność śmierci. Świadome rachowanie czasu wydaje się być właśnie wybieganiem ku śmierci. Jednak na ile nasze rachowanie czasu jest świadome, a na ile jest poprostu wynikiem reguł Się?
Warto oderwać się na chwilę od twardej rzeczywistości i zastanowić się, co by było, gdyby człowiek był nieśmiertelny i, co za tym idzie, nie stawał się z każdą chwilą starszy. Czy uznalibyśmy wtedy czas, za wymiar rzeczywistości? Po co miałbym wypełniać sobie dzień pracą? Czy warto by było zarobić więcej, aby odłożyć na przyszłość? Po co? Skoro mogę czas wolny spędzać teraz, a sił witalnych w przyszłości mi przecież nie braknie. Czy ważna by była punktualność? Przecież godzina spóźnienia jakiejś osoby, nie zrobi dla mnie różnicy, bo przecież i tak czeka mnie jeszcze nieskończony czas. Czy człowiek dążyłby do ułatwienia sobie życia? Ale czy to życie wymagałoby ułatwień? Pojęcie "straty czasu" traci swój sens, bo:
Prawda jest taka, że odmierzamy go, bo mamy go skończoną ilość. Z każdą chwilą tracimy bezpowrotnie chwilę poprzednią i tych chwil zostaje coraz mniej. Śmierć jest nieuchronna i jest końcem naszego czasu. Heidegger charakteryzuje bycie właśnie jako bycie-ku-śmierci. Oczywiście można być-ku-śmierci w sposób właściwy lub niewłaściwy. Można od niej uciekać, udawać, że nas ona nie spotka, że to nie ja umieram, ale umiera Się, można ją zagłuszyć i zapomnieć zatapiając się w gąszczu codziennych zajęć. Inną, również niewłaściwą (nie wartościując) metodą jest oczekiwanie. Można uznać konieczność śmierci i żyć czekając na nieuchronne. Właściwym sposobem jest wybieganie, charakteryzujące się podejmowaniem ważnych decyzji w konkretnych sytuacjach, mając na uwadze nieuchronność śmierci. Świadome rachowanie czasu wydaje się być właśnie wybieganiem ku śmierci. Jednak na ile nasze rachowanie czasu jest świadome, a na ile jest poprostu wynikiem reguł Się?
Warto oderwać się na chwilę od twardej rzeczywistości i zastanowić się, co by było, gdyby człowiek był nieśmiertelny i, co za tym idzie, nie stawał się z każdą chwilą starszy. Czy uznalibyśmy wtedy czas, za wymiar rzeczywistości? Po co miałbym wypełniać sobie dzień pracą? Czy warto by było zarobić więcej, aby odłożyć na przyszłość? Po co? Skoro mogę czas wolny spędzać teraz, a sił witalnych w przyszłości mi przecież nie braknie. Czy ważna by była punktualność? Przecież godzina spóźnienia jakiejś osoby, nie zrobi dla mnie różnicy, bo przecież i tak czeka mnie jeszcze nieskończony czas. Czy człowiek dążyłby do ułatwienia sobie życia? Ale czy to życie wymagałoby ułatwień? Pojęcie "straty czasu" traci swój sens, bo:
nieskończoność - skończoność = nieskończoność.
A skoro czasu nie mogę stracić, to po co mi go rachować? A skoro go nie odmierzam, to po co mi w ogóle w życiu pojęcie czasu? Może gdyby człowiek był nieśmiertelny, pojęcie "czasu" by w ogóle nie istniało? Ale czy wtedy rzeczywistość i życie nie stałyby się nudne? Może śmierć właśnie jest wybawieniem z tej nudy? Może nieśmiertelność człowieka, byłaby jego upiorem?
Jest jak jest. Człowiek jest śmiertelny i dzięki nadchodzącej śmierci odmierza czas, co z kolei powoduje postęp czy to kulturalny czy technologiczny. To śmierć zatem, zgodnie z badaniem Heideggera, stanowi źródło czasu. Czas jest u źródeł subiektywny i wyraża troskę człowieka. A czas obiektywny, który odmierzamy przy pomocy zegarów (czy to naturalnych, mechanicznych czy elektronicznych), jest pochodną czasu subiektywnego. Pochodną konieczną, skoro jednym z podstawowych egzystencjałów jest mowa. Mowa niekoniecznie sensu stricte, ale bardziej ogólnie jakakolwiek komunikacja pomiędzy ludźmi. Odmierzając kolejne sekundy, minuty, godziny czy lata, miejmy zatem świadomość, dlaczego odmierzamy. Może to wpłynie na jakość podejmowanych przez nas decyzji.
Jest jak jest. Człowiek jest śmiertelny i dzięki nadchodzącej śmierci odmierza czas, co z kolei powoduje postęp czy to kulturalny czy technologiczny. To śmierć zatem, zgodnie z badaniem Heideggera, stanowi źródło czasu. Czas jest u źródeł subiektywny i wyraża troskę człowieka. A czas obiektywny, który odmierzamy przy pomocy zegarów (czy to naturalnych, mechanicznych czy elektronicznych), jest pochodną czasu subiektywnego. Pochodną konieczną, skoro jednym z podstawowych egzystencjałów jest mowa. Mowa niekoniecznie sensu stricte, ale bardziej ogólnie jakakolwiek komunikacja pomiędzy ludźmi. Odmierzając kolejne sekundy, minuty, godziny czy lata, miejmy zatem świadomość, dlaczego odmierzamy. Może to wpłynie na jakość podejmowanych przez nas decyzji.